қzh pisze:mylisz sie, te co ja mialem nowe i w kartonikach czesto mialy daty produkcji z poczatku wieku lub konca poprzedniego. nie mialem ani raz odnawianej czesci. te hurtownie o ktorych piszesz ze sie koncza to wlasnie pare lat temu sie konczyly na wschodzie i teraz jest juz lipa dlatego przestalem sie tym zajmowac.
tuleje wahaczy mialem zawsze na stanie w orginale, trza bylo pisac. po kilkadziesiat zeta schodzily kiedy serwis krzyczal chyba ze 3 stówy za jedna i czas oczekiwania 2 miesiace bo z korei ida, hehe.
a wez se zrob testa. zadzwon do aso i zapytaj czy maja do terakana. to sa te same tuleje.
moim przepycilem chyba ze 150tys, jak szedl do żyda mial 425 albo 465, juz nie pamietam. cos mi sie przypomina ze jak go bralem mial niecale 300.
co w nim padlo ? w zasadzie nic. nigdy nie stanal, nie byl lawetowany, holowany, przymusowo odstawiany do warsztatów, nie sprawil nigdy niemilej niespodzianki.
-raz zaczela szelescic turbina w almaty, cos tam rosjanie w najlepszym warsztacie w kraju pocudowali za 30$ i turbina przepycila kolejne 200tys (20 w moim a pozniej poszla do pajero bo ja zalozylem nową). z tego co wiem jezdzi do dzisiaj czyli bedzie miala jakies 650tys przebiegu.
-dwa razy mi tlumik odpadl - w tym samym miejscu 150km za bajkonurem
-dwa razy sie zapchal filtr paliwa rowniez w tym samym miejscu 20km od granicy chinskiej
-raz w polsce odpadla sprezyna z tarczy sprzegla i czasem nie dawalo sie wysprzeglic bo blokowala sloneczko w docisku, ale jezdzilem tak chyba z pol roku az wymienilem przed wakacjami. stara tarcza miala 350tys
-raz zuzyly mi sie doszczetnie przednie klocki po 3 dniach (czyli po okolo 1500km) kupione w almaty na bazarze za rownowartosc okolo 3$. pozniej zalozylem klocki LPR i do konca juz zostaly.
-w 2011 wpadlem na genialny pomysl zeby bak oszlifowac z rdzy tarcza lamelkowa 60 i pomalwac barankiem - przy pierwszym tankowaniu za 50 zeta(ja zawsze jezdze na rezerwie) paliwo lalo sie bocznymi sciankami jak przez sitko. naprawilem poxipolem - na szpachelke i po calosci po baku. wytrzymalo do konca, do 2014
-padla pompka spryskiwacza przednia w kirgistanie, kupilem od tico
-pierwszy wyjazd opycilem na peknietym alternatorze (jakis debil nie zalozyl tej tulei przesuwnej i scisnal po prostu srubą na maxa i peklo w pizdziec)
-po 4 latach ciaglej tarki i wyjebow peklo mocowanie do tych rurek na ktorych siedzi intercooler - pozniej juz nowy stelaz stuningowalem dajac tuleje dystansowe zrobione z grubych oringow tak zeby intercooler nie byl na sztywno przykrecony do tych rurek bo to powodowalo oderwanie mocowan aluminiowych.
-jeden jedyny raz zaraz po kupnie auta kupilem nowe paski klinowe - wytrzymaly do konca, ale co chwile trza bylo je naciagac bo piszczaly, od nowosci.
- w pierwszy dzien po kupnie popekaly rurki paliwowe te wzdluz ramy i wymienilem je na gumowe
- w drugi dzien po kupnie wyjebalem plastikowe oslony silnika zaraz po tym jak spadla mi na nie grzechotka podczas grzebania pod maska
-wyjebalem tez na samym poczatku tunel chlodnicy, ktory nic nie daje i jest to potwierdzone morderczymi testami w tropikach - za to bez niego wymiana rozrzadu to dla mnie jakies 10 min roboty po ciemku, lub 30 jesli wspornik sprezarki klimy jest jednoczesciowy . polecam od razu wymienic na dwuczesciowy od busa h100. jest to taki patent ze ten fragment na ktorym jest napinacz paska klinowego jest odkrecany od czola , 3 srubki, zamiast meczyc sie z calym wspornikiem ktory zeby wyjac najpier trzeba wykrecic sruby sprezarki klimy - powodzonka bez odpowiednio wygietego klucza 12. napiczacz trzeba wyjebac aby moc zdjac oslone rozrzadu.
-wyjebalem doplyw wody do tylnej nagrzewnicy - zaburza przeplyw schlodzonej wody do glowicy czym jeszcze bardziej pogarsza bilans termiczny chlodzenia. wystarczy wsadzic kulke o odpowiedniej srednicy do jednego z wezyka idacego do nagrzewniczki.najlepiej z plastiku zeby nie rzdzewiala. lub po prostu zaslepic albo polaczyc weze tak zeby ominac to gowno.
-raz sie urwalo cos od baku, jakis wezyk z jakim zaworkiem ktore to gowno jest schowane w tylnym prawym blotniku. zaslepilem to
-raz w krakowie pekla sruba trzymajaca alternator - wymiana w 3 minuty na srodku drogi.
- raz pekly sprezyny orginalne 10 letnie przez przeladowanie - kupione chinczykli w astanie nie wytrzymaly powrotu do domu, jedna pekla na uralu, druga w kijowie ale juz tak dojechalem
- raz pekly ironmany super wyjebiste ale daruje im bo wytrzymaly 5 lat choc ostatnie 2 lata juz wspomagane gumami w zwoje
- po 3 latach w moich rekach pekla podloga pod fotelem kierowcy i przez kolejne dwa lata szukalem co tak strzela w zawieszeniu na wykrzyzach, a to se blacha strzelala zachodzac jedna na druga.
-po 4 latach peklo nadwozie na pol, no powiedzmy na 1/3. odpadly blotniki wewnetrze i co za tym idzie pas przedni od sciany grodziowej, mazeniakowi to samo sie stalo w montku. jest to wynik eksploatacji w pewnych warunkach.
- po 2 latach ciaglych tarek pekly zawiasy maski, maska trzymala sie przez 5000km tylko na zamku z przodu i ten w koncu puscil przy 90kph i maska odleciala do tylu nie uszkadzajac nic poza lekkim peknieciem bagaznika dachowego z plastiku (box)
widziales kiedys latajaca do tylu maske terenowki? ponowny montaz wymagal uzycia mlotka 5kg zeby rogi wyprostowac.
zawiasy trzeba zmodyfikowac, wspawac do nich wzmocniania z grubego zelaza. zawiasy sa niewymienne, tzn wspawane na stale do grodzi.
- 4 razy kupowalem nowy akumulator - srednio dwa lata wytrzymywal, ale zdarzalo sie ze tylko jeden wyjazd.
- raz wymienilem przednie lozyska, sworznie, koncowki - zaraz po zakupie, profilaktycznie, najdrozsze jakie byly(555, Timken)
- po 5 latach jeden ze sworzni zaliczyl rozerwanie gumy jakies 8tys od domu. przejechalem na skrzypiacym kilka pustyń i wymienilem go w krakowie. do konca nie mial wyczuwalnego luzu mimo braku smaru o oslonki przez tyle km. tylne lozyska do konca orginal od nowosci.
-raz mi wyjebal sie tylny krzyzak - wymienilem wszystkie 4, tylne wytrzymaly ponad 100tys i poszlo z nimi do ludzi natomiast przednie po tej wymianie wytrzymaly kilka dni i zaczely piszczec - nigdy juz ich nie wymienilem chyba z tego co pamietam. piszczaly ale dzialaly.
-lacznik stabilizatora przedni to jakies nieporozumienie, w 2013 musialem odkrecic drazek bo nie nadazalem wymieniac gumy, dziennie zdarzalo mi sie po 2 razy i gumy mi sie skonczyly zanim dojechalem do cywilizacji. tylny niewiele lepszy.
-strzelila mi raz dolna rura od chlodnicy, wystarczylo ja troche skrocic i zalozyc na miejsce - farcik.
-odma od poczatku syfila dolot a znafcy przepowiadali wybuch turbiny. wsadzilem odme w rame i silnik zaczal rdzewiec z braku konserwacji.
- ok 12 razy wymienialem wspornik, po czym przerobilem na przekladnie. jeden wspornik yamato kupilem w sklepie, zalozylem pod sklepem na oczach sprzedawcy, po czym wjechalem do koleiny po koparce, wrocilem pod sklep, wymontowalem i oddalem panu do reklamacji-oczywiscie wygiety pod katem 45st. inny wspornik chyba ctr po wygieciu gdzies w gorach polskich musialem naprawic bo piszczaly gumy no to odkrecilem od drazka, chwycilem dwoma rekami, zaparlem nogi o rame i wyprostowalem. nawet dojechal w calosci do krakowa.
w kazachstanie pierwszy raz wspornik dal mi popalic i nie wygial sie tylko zwyczalnie oderwal - koles mi go dospawal i wytrzymal do domu. z oderwanym wspornikiem jazda jest bardziej mozliwa niz z wykrzywionym. jak sie oderwie to kola nie piszcza tylko przy skrecaniu sie czasem blokuje o cos tam w zawieszeniu. natomiast jak jest krzywy ale siedzi na miejscu to nie jestes w stanie jechac bez pisku opon.
jak sam widzisz ciezko to nazwac awariami, naprawde wymagalo wysilku przypomnienie sobie jakichkolwiek problemow z autem. na sile w sumie wypisalem wszystko co pamietam. nie wiem co to przegrzany motor, wyjebana uszczelka choc gotowanie wody widzialem przynajmniej z kilkadziesiat razy. tylko za pierwszymi paroma mialem stresa ze koniec, a jednak wytrzymal i nic sie nie stalo. raz w gorach tienszan tak wygotowalo wode ze musialem dolac z 7 litrow a byl tylko lodowaty potok, i tak poszla woda o temp 10C do silnika czerwonego z goraca. w aucie tym uklad chlodzenia na bilans ujemny juz od 30C w powietrzu. jakikolwiek podjazd dluzszy niz 2km skutkuje gotowaniem wody. zadne chlodnice miedziane nie daja rady, spawane wiska, elektryki. auto jest zle zaprojektowane.
czy kupilbym ponownie? i tak i nie.
tak, jesli mialby max 5-8 lat. nie-bo zostaly tylko same zgniluchy.
Zajebiste dzięki za taką odpowiedź

.
Mój ma 310tys teraz ale już serducho można powiedzieć drugie, zrobiłem remont.
Przebieg w 99% prawdziwy bo pierwszy właściciel w Holandii zbierał wszystkie kwity, nawet za żarówki

. Następny drugi właściciel też tak robił i kasy nie żałował - w niecałe 3 lata wwalił w niego prawie 3tys euro a sprzedał za 2350euro o ile faktura nie kłamie

. Pierwsza właścicielka w Polsce to moja prawie sąsiadka i serwisowała samochód u mechaników których bardzo znam, więc egzemplarz trafiłem myślę że dobry i naprawdę nie narzekam.
Ten rok to była pierwsza mocniejsza orka w terenie - nic się nie wysrało

, choć czasami było tak że musiało coś puścić a działa. Najgorzej jak dziewczyna powoziła, dla niej to bez znaczenia że pieniek po drzewie wystaje - to co. Tak jebnęliśmy kołem że wyrwało jej kierownicę i samochód zgasł. Myślałem, ba, byłem przekonany że wahacz zgięty i takie tam. Pojechałem do kumpla (mechanik) zapięliśmy głowicę na koła i nic

, wszystko w normie prócz pochylenia jednego z kół ale to już poprzednim razem też było lekko poza granicami. Ze względu na nowe opony i to że mam dobrego kumpla mechanika to geometrię od kwietnia zeszłego roku sprawdzaliśmy już czterokrotnie

.
Nigdy z tym samochodem nie było i mam nadzieję że nie będzie problemu. Raz na mazurach zgasiłem i nie chciał odpalić - immobilizer. Po około 40min odpalił i wróciliśmy o własnych siłach - następnego dnia wywalałem go na stałe

.
Nie wiem co tu jeszcze napisać. To że miałem go zaorać jak burego kota i zezłomować, ale chyba tego nie zrobię

.
Jeszcze raz dzięki za info, mam nadzieję że u mnie będzie podobnie - nuda i bezawaryjność

.