
- Pierwszy podejrzany - rozrusznik. Podejrzany został skierowany dogłębną kontrolę do odpowiedniego zakładu gdzie przy okazji go wyczyścili, zmienili szczotki itp.
NIC.
- Prąd? Wymiana przewodu zasilającego rozrusznik bezpośrednio z akumulatora, klem i finalnie całego akumulatora. Jest trochę lepiej... ale nie wiele.
- Masa? Nowiutka dodatkowa masa do silnika w okolice rozrusznika.
NIC
- Przewód "inicjujący" daje prąd. Jest ok. Zaczynałem tracić nerwy.
- Stacyjka - ta została wymieniona przy okazji jaki mi mechanik kluczyk uszkodził, poza tym lepiej mieć jednak do samochodu dwa sprawne kluczyki...
- Wymacałem, który to przekaźnik zamieniłem go miejscami z głównym przekaźnikiem od zasilania przyrządów. To samo. [i tu po popełniłem błąd!]. Już się chciałem pogodzić z tym stanem i stwierdzić "że ona tak ma".
Jakiś czas temu po dużym deszczu zastałem cała elektrykę w samochodzie w pozycji "on", bez kluczyka. Okazało się, że mam częsty ładowy problem przeciekania narożnika uszczelki szyby. Woda spływała po uszczelce i kapała sobie radośnie w lewym rogu podszybia, po przewodach... prosto w przekaźniki. W normalnych warunkach bym tego nie zauważył bo zazwyczaj zdążyły wyschnąć do rana ale tym razem było tam jedno wielkie bagno. Żeby jakoś dojechać do pracy otworzyłem je i wysuszyłem. Jakoś się udało ale od razu zobaczyłem co tam za sodomia z gomorią działa się w środku od wilgoci...
Finał sprawy był taki, że styki dawały prąd do rozrusznika ale z na tyle obniżoną wartością, że elektromagnes nie zawsze dobijał do rozrusznika. Naładowany akumulator mu pomagał - rozładowany przeszkadzał



