impreza ok, organizacja perfekt, tereny ok. mimo duzej ilosci aut nie czulo sie tlumu...
startujemy z prawie ostatniego miejsca po fatalnym prologu... w ciagu parunastu minut wyprzedzamy kilkanascie aut... i niestety, cisnienia nie wytrzymuje krzyzak od PTO... naprawa trwa ponad 3 godziny... podziekowania dla Janaszkiewiczow za podciagniecie na suche..., kazdy nastepny etap staramy sie cos nadrobic... naprawiony krzyzak jest bardzo slaby, ciagniemy auto z predkoscia elektryka ale do przodu...na drugim oe-sie tracimy nowy przegub... jeszcze jeden oe-s... no i koniec dnia... a w nocy wymiana przegubu... sen i o 5.30 jestem na dworcu w bobolicach po nowy krzyzak wraz z obudowa, niestety okazuje sie, ze frez walka nie pasuje i jedziemy dalej na starym umierajacym krzyzaku, startujac rano z 24 miejsca(Team zaspal i wystartowalismy na oparach paliwa i bez prowiantu)... na jednym z oesow gonimy sie na zmiane z dunczykiem(toyota malowana w zebre) a zaraz potem doganiamy traska (dzieki za fajna zabawe i kanapki bo kubie z glodu mylily sie slowa np. bulka=hamulec)... konczymy etap drugi bedac na mecie trzynasta zaloga... ostatecznie 16 miejsce(gdyby nie ta strata ponad 3 godzin na pierwszym oesie to kto wie...).
Ostatni etap (z soboty na niedziele) tez fajny... wracalismy okolo 1:00 z buta do hotelu w miastku... 8 km... jeszcze nigdy mnie tak asfalt nie zmeczyl...
Dziekuje obsludze medycznej i technicznej czyli Innie i Rybie za obecnosc na kazdym starcie i mecie oesu, za paliwo, kanapki, bateryjki do radyjek i usmiech.
Warto jechac na Magam.
Acha dziekuje oczywiscie kierowcy bo bez niego auto nie jedzie... dostarczyl mi pare gram adrenaliny choc i rozbawil mnie robiac kolka dookola drzewa z pieczatka...

wracajac zachaczylismy o morze... Butch widzial je pierwszy raz w zyciu... Podziekowania dla grupy powrotnej Twardego za zainteresowanie sie czemu stoimy kolo czestochowy...
no i zgubilem gdzies pyte... dobrze. ze Twardy ja odnalazl...