Słowem wstępu: Zdarzyło mi się parę razy jeździć samochodami, które kręcą wszystkimi kołami na raz (od bulwarowego jeepa 4.0, przez fabrycznie nowe pajero - male i duze, po duzego patrola z tylko dwoma fotelami i płytami chodnikowymi na pace). Ostatnio jeździłem chwilę patrolem kumpla (krótki y60, lift na budzie i zawieszeniu, kółka raczej z tych dużych) i sobie myślę: dlaczego nie ja?

Jako że wkrótce wracamy do Ojczyzny, pomyślałem, że warto powoli zacząć się rozglądać za czymś do zbierania błota z lasu. Siedzi mi w głowie ten patrol i ciężko mi się z niego otrząsnąć. Czy to jest w ogóle samochód warty polecenia na początek? A jeżeli nie to jakie alternatywy?
Założenia są takie:
- budżet najchętniej do 20k już po wodotryskach
- jako, że jesteśmy z tych co lubią naturę, namiocik i kuskus z torebki, nie wykluczam, że wybralibyśmy się na "wyprawę", ale to odleglejsze plany
- żona geodetka, też będzie musiała go umieć ogarnąć, bo czasem może jej sie przydać. Ergo: Samochód musi być w stanie jeździć po czarnym
- czytając fora staje się jasnym, że kupić golasa i obwieszać go gratami wyjdzie znacznie drożej niż kupić od entuzjasty, już zrobionego
- będzie to drugie, a za rok trzecie auto w domu (dojdzie leasingowóz)
- w najbliższych planach nie ma topienia się po szyby, w praktyce wyjdzie co wyjdzie.
Rady? Poza skodami oczywiście
