Mam takie pytanko: chcąc kupić 1 w życiu duży samochód pojechałem obejrzeć troopera. Autko bardzo mi się spodobało, a że właściciela nie było na jazdę do mechanika pojechał jego szwagier czy inny pociot. Na postoju koło CPN-u zacząłem majstrować przy 4x4 przy czym szwagier tudzież inny pociot bardzo chętnie mi pomagał. Po czym pojechalismy po czarnym jakieś 10 km z zapiętym 4x4... Autko kilka razy zadrżało przy wolnym pokonywaniu zakrętów (nieznacznie ale jednak). Nic jednak nie strzelilo, żadnych dziwnych odgłosów poza lekkim jakby rezonansem na zakrętach.
Jak myslicie? 4x4 już umarło czy jeszcze nie? Auto przedtem nigdy nie było w terenie i raczej malo eksploatowane wogóle... Strach mi tam wracać, żeby mnie nie zabili jak się przyznam...
żółtodziub nieopierzony
ps. Szwagier wogóle nie wiedział o co chodzi, właściciel wie tylko, że nie zapinać na czarnym
