
Tyle, że poziom cenowy dobrego elektryka jest wysoki - ok. 6 tysi pln. A w tej cenie można już się spokojnie za mechanikiem rozglądnąć, szczególnie jak auto jest do niego przystosowane, i nie ma rzeźbienia, żeby go podpiąć.
U mnie PTO do toyki kosztowało dla porównania 2,5 tysia, winda ślimakowa tyle co jej reanimacja (uszczerbana flansza bębna - spawanie, winda była z odzysku złomowego z tego powodu - zdemontowana z patrola, oryginał). Dojdzie jeszcze reanimacja wału napędowego - na razie chodzi na starym łożysku podporowym i krzyżakach - ale nie przewiduję tu jakichś drastycznych sum. A, i moja dokładka w postaci sprzęgła przeciążeniowego na wałku pędnym - coś koło 300 zeta, i kawałek kątownika na łoże dla windy (będące jednocześnie częścią innego projektu - zderzaka).
W tej sumie (ok. 3 tysi) można pomyśleć o chińczyku co najwyżej. A tu już porównanie jest żadne.
ps. Same windy ślimakowe idzie kupić dosyć tanio na ebayu - trafiają się stare ramseye z demobilu już gdzieś od 200$ (rzadko, ale jednak). Nie tak pancerne jak pszczółka, ale wystarczają, a i łatwiej je wkomponować w zderzak.