Witam Szanownych,
Coś z tym molem chba jest....
Sam mam od tygodnia mola

i nie wiem czy cieszyc się czy nie ,bo natura ( może opatrzność ) zweryfikowała go szybko dość brutalnie.
To moll 85Ah 710 A w samochodzie Toj70 2.4 td rocznik 90.
Ponieważ mój stary aku jeszcze przed tymi duzymi mrozami
chechłał jak "stary umierajacy gruźlik" 2-3 razy ledwo ledwo i jakos zaskakiwał , po doładowywaniu całoniocnym w domu nawet rankiem jakoś żwawiej auto zapalało.
Zdecydowałem sie na nowy aku-moll
po raz 1-szy wku sie w ubiegłym tygodniu po 2 dniach nieodpalania auta ( temp zew ok-10-15 st ) "nie mógł zakręcic" -
wiec i doładowywałem "całą noc z żaróweczką"
i nad ranem w sobotę ( na zew. 0k -20 st) troche ciężko 2 razy ale za trzecim jakoś przyspieszyło sie "krecenie" i odpalił.
Zrobiłem 200km i zadowolony z jednak dobrego sprzętu w błogim nieświadomym zadowoleniu zostawiłem go na noc w tojce.
Rano ( -20kilka) death - nie ma siły zakręcić więc podpinam pod drugi -> też ledwo kręci ale nie zapala wiec próbuje na krótko z innym autem i też nie kręci wiec juz sam nie wiem czy czekać do roztopów czy jakos go zaciągnąć do garażu i dogrzewać ?
Może jednak coś innego niż akumulator?
( sprawdzałem świece i "grzały ale dziwne bo sterownik daje 2-2.5 s. na kontrolce przy rozgrzewaniu a w tabel stoi 5s.) Może świece jednak cos nie tego?
I nie wiem czy to typowe żeby nowy aku w mróz niedomagał tak
mocno 2-3 razy ciężkie chechłanie i nic.