chłopie - com ja sie kiedys wiatraka oszukał... cala epopeja
a bylo to tak: wlasciciel poprzedni, Brat moj jedyny, jezdzil juz dlugo na połatanym wiatraku... urwane uprzednio czesci poskrecane byly malutenkimi srubeczkami, zmyślnie pozgrzewane, cuda na kiju

(a Brat moj doktorem jest - to i robota byla precyzyjnie wykonana...)
ale - jak sie latwo domyslec - pomimo precyzji cos sie co chwila urywalo, cos tam sztukowalem, wiatrak goliły gałęzie włażące od spodu

pompa wodna nie lubi niewywazonego wiatraka, tak wiec jak kiedys stracilem dwa dni z tygodniowego wyjazdu w Bieszczady - bo sie pompa odmeldowala - to postanowilem cos z tym zrobic (hehe, od tego czasu woze zreszta nowke pompe wodna jako czesc zamienna)
tak wiec zaczalem szukac - nowka w serwisie (sam wiatrak) kosztuje siedem stówek
uzywek praktycznie nie ma (znaczy teraz to moze sa - dwa lata temu nie bylo)
przerabiac na jakies wisko z lublina czy zuka mi sie nie chcialo
dopasowac wiatrak trudno od czego innego
az wreszcie, po raz ktorys przekopujac na kurewnym mrozie wielka sterte roznych wiatrakow na gliwickiej gieldzie znalazlem cos podobnego

znaczy wiatrak Aisin, ktory mnie wiecej (raczej wiecej w porownaniu do wszystkich innych) byl podobny do oryginala...
lekko skrocilem lopaty, w sprytny sposob - zapewniajacy centrycznosc - nawiercilem w wewnetrznej blasze otwory pod oryginalne wisko - i dziala do dzis... ale juz jedna lopatka na krawedzi od jakiejs gałezi dostała
ale sie rozpisałam
seb