[quote="Janusz2000"]Tak przy okazji silników Toyoty to czy ktoś mi mógł wyjaśnić skąd sie bierze kult i uwielbienie silnika 1HZ? w środowisku toyociarzy?
Przecież poza solidnością/niezawodnością ten silnik nie ma żadnych zalet. Rozumiem jeszcze że może zależeć na tym komuś takiemu jak Mariusz - bo jeździ dużo, daleko i często w najdziwniejsze rejony świata. Ale wiekszość jego użytkowników w Polsce jeżdzi nim w koło komina albo na ukraine, no najdalej do Tunezji..
A silnik nie ma mocy ani momentu, zakres użytecznych obrotów jest fatalny a moment zaczyna się wysoko. Do tego pali jak smok.
Na wyjeżdzie do Libii jechaliśmy naszym HDJ100 równolegle ze znajomym HZJ80 - samochody podobnie dociążone i doszpejowane - w każdych warunkach - autostradowych, szutrowych, pustynnych - HZJ palił tyle samo albo więcej mimo rozdzielanego napędu i manulanej skrzyni vs stały napęd i automat.
Przez pół wyjazdu ten kumpel przekonywał mnie, że zobaczę że na wydmach to on mi pokaże co ten silnik potrafi. Że u mnie to turbina wybuchnie, automat sie ugotuje, elektronika zwariuje, że jedyne co mi pozostanie do szmata w bak, podpalić i zostawić 100-tkę na pustyni. Tymczasem wjazd na wydmy okazał sie okrutny dla HZJ-ta - on po prostu nie miał mocy żeby jechać po piechu na wieksze wzniesienia. 100-tka mimo wagi 3,5t śmigała po wydmach jak sarenka, podobnie FZJ80 naszych lokalnych przewodników - a HZJ utykał co chwila zagrzebany na podjazdach i w fesz feszu, aż żal było patrzeć jak morduje ten silnik żeby coś z niego wycinsąć - tyle że nie było co. Nasz lokalny przewodnik z FZJa w końcu to skfitował "no turbo - no go"
Rownież grupy z innych krajów - Anglii, Francji czy Niemiec które spotykaliśmy - w 90% jeździli Toykami głównie 80 i 100 ale wiekszość benzynowe, a jak sie trafiała 80-tka w dieslu to po smugach czarnego dymu z rur wydechowych widac było że porzadnie jeszcze podkręcone. Na wzajemnych oględzinach samochodów i wymianie doświadczeń jak widzieli HZJa to się uśmiechali i pukali w czoło
Znajomy do końca wyjazdu przekonywał że on i tak lubi ten silnik, ale w parę miesięcy po powrocie nie chwaląc się nikomu go wywalił i wsadził 1HD-T..

[/quote]
Niemce dużo podróżują i to oni stworzyli w Europie kult bushtaxi i jego diesela. A w Polsce to sądzę, że z powodu snobistycznego podejścia. Jak się ma legendę w garażu to od razu rośnie poziom samozadowolenia. Poza tym można należeć do elitarnego klubu lepszych Toyociarzy i czuć się lepszym od takich ludzi co jeżdżą na przykład Patrolem z silnikiem 2.8. Kupić sobie lepszą pozycję to zawsze łatwiej niż na nią zapracować. Może właśnie dlatego inne środowiska określają polskich Toyociarzy jako buców. Ale ja sądzę, że ten czas przeminie. Na razie ciągle zachłystujemy się materializmem. Ostatnio dowiedziałem się od klilenta, że rysowanie ręcznie radbooków to popelina, teraz są do tego komputery i software. No cóż tacy jesteśmy, chcemy być najbardziej najlepsi i świętsi od papieża. Ale za kilkanaście lat będziemy tacy jak cały Zachód, wolni od koniczności posiadania wszystkiego co naj... Jeśli kupimy mocny silnik to dlatego, że chcemy jeździć szybko, a jeśli będziemy jeździć jak przydeptane tatuśki to wystarczy nam HZ1-T. Właśnie dlatego lubię jeździć z Niemcami, bo oni wolą chłonąć to co za oknem samochodu aniżeli wpatrywać się w prędkościomierz.
Druga sprawa, że już chyba wiesz, że w samochodzie nie dla wszystkich moc jest najważniejsza. Są tacy co jeżdżą wolniej niż Syrenką, ja do takich należę. Toczę się jak krążownikiem w gorączkę sobotniej nocy na promenadzie. Nie wszyscy są tacy jak ty. Niektórym moc jest na nic, bo i tak z niej nie korzystają. W zeszłym roku miałem wyprawę do Iranu. Jechały dwa 1HD-T, jeden HZ1-T z dołożoną turbiną i jeden zwykły HZ1-T. Na tym samym dystansie, jadąc w kolumnie spalanie było następujące:
- nowy 1HD-T z temperamentnym kierowcą 17.5l;
- stary 1HD-T ze mną 11.2l;
- HZ1-T z turbiną i kierowcą z ciężką nogą 18.1l;
- stary HZ1-T ze stonowanym Niemcem 11.4l.
Niby jechaliśmy razem i wozy podobnie obciążone, ale góry i ciężka noga dały znać. To w zasadzie nie ma znaczenia, bo ludzi stać na paliwo. Ale chciałem pokazać, że są różne podejścia do samochodu terenowego i nie wszyscy potrzebują mocy pod maską. Jest styl jazdy typu awtogonki i typ na niemieckiego turystę.
Lata temu robiłem weekendowe rajdy w górach i jeździłem LJ70. W zasadzie cały czas się jechało na redukowanej jedynce i półsprzęgle. Ktoś tam nazwał to profesorską jazdą. Ale adrenalinę wyzwalało się bez mocy, opon MT, wyciągarek, GPSów i innych gadżetów. Jedyny kinetyk był kupiony na spółkę z kolegami. Czasami brak mi tych czasów.