Zależy po jakim piachu ...
Generalnie to jest tak, że wąska i mała opona daje duży nacisk jednostkowy, co przy sypkim podłożu powoduje powstawanie takiego "wału" piasku (ale również błota czy śniegu) przed oponą, co zwiększa opory toczenia, aż do zerwania przyczepności, a wtedy opona się zakopuje. Tak samo się dzieje, gdy opona jest napompowana na max., nawet jeżeli jest to wielgachny i szeroki balon. Dlatemu ważne jest obniżenie ciśnienia, wtedy opona rozplaszcza sie na podłożu, a nacisk jednostkowy zmniejsza się kilkunastokrotnie. To powoduje, że ten wał luźnego podłoża przed oponą nie powstaje wogóle i dzięki temu można jechać.
W moim przypadku taka technika pozwala na jazdę po śniegu "bez dna", czyli po warstwie sięgającej kilku merów (na lodowcu), pozwala też na przejazd wierzchem przez zaspy, gdzie idąc człowiek się zapada na ich całą głębokość. Wiem, że trochę trudno w to uwierzyć, ale tak jest. A, no i żeby nie było - piachu też nie brakuje. Diuny to nie są, ale zawsze coś ...
Mam też tutaj inną, ciekawą nawierzchnię. Niektóre plaże są zbudowane nie z piasku, ale z takich małych, idealnie otoczonych kamyczków bazaltowych, i wszystkie są zbliżonej wielkości - ok 1 do 2 cm średnicy. Zajefajna pułapka na auta, nawet 4x4

Wjeżdża się na to siłą rozpędu, ale próba wyjechania ...

działa to mniej więcej jak koraliki rozsypane na podłodze.