Pierwsi to chyba był Andrzej W. jego biała (a wczesniej kawowa) Gelenda z kierownicą po tej niewłasciwej stronie i do tego na jodełkach siała spustoszenie na wszystkich rajdach w drugiej połowie lat 90'tych


Potem... to pamiętam Gele "Zeszutową" no i z bliższych znajomych chyba Kosiak stał sie posiadaczem śmietnika który za_wzięcie (i za_pieniążki) mu Andrzej W. wyremontował tak że zaczął jeździć

Z Kosiakiem chwile pojeździł Żaba (nie ta Żaba, ta druga Żaba)... i też sprawił sobie Gelende... potem przejechał sie z nim Benek.. i też mu sie spodobało, kolejna Gelenda w okolicy przyjechała.
Potem padło na mnie, zawsze sceptycznie podchodzącego do Gelendy i jej mitologicznych trzech ton wagi napędzanych silnikiem o mocy tego spotykanego w kosiarkach, ale co tam, pojechaliśmy na Kaszubie w klasie Wyszyn, Kos za fajerą, ja z Benkiem na zmiane na prawym fotelu

Dwa miesiące później, już moją G pojechaliśmy z Kosem i Aparatem na zimową Kaszubię... Aparat nawrócony, kolejne G kupione 'do rodzinki'
Chwilę później na bodajże Żelazną pojechał ze mną Pol... pojechał, potargał troche Gele tirforem, potem pojechał jeszcze raz na Kaszubie, pewnie żeby sie utwierdzić w przekonaniach... znów potargał... i kupił sobie swoją Gelende.
Potem było przez jakiś czas nic... aż do teraz... kiedy to kolejny pilot po kilku rajdach w roli pilota.... wczoraj kupił Gelende...
Jakos sie ludzie przekonują do sprzętu

Zatem, powitać kolejnego _SZCZĘŚLIWEGO_ (oh jak on MUSI być teraz szczęśliwy) posiadacza Gelendy, a właściwie Puchatka, PitBullem do tej pory znanego, ale chyba trzeba go bedzie przechrzcic

Szczęśliwy posiadacz jest już w drodze do domu.. już 16 godzin wraca ze szczecina gdzie zanabył wóz... ale nadal jesteśmy optymistycznie nastawieni do tematu... po drodze skończyły sie już światła, wycieraczki, ładowanie, akumulator, do tego pada i jest nie przyjemnie a do domu jeszcze dwieście kilometrów...
To bedzie wyzwanie


