A oto studium przypadku:
Jazdy testowe na warsztacie wypadły pomyślnie, więc stwierdziłem, ze czas powitac strucla w domu. jazdy odbywały się bez termostatu.
Silnik chodził cacy, tylko był niedogrzany.
Przyjechałem do domu, wsadziłem termostat, posprzątałem w środku (15 l. błota w wiaderku z niego wyniosłem

No i czas na testy. Rodzina zapakowana na małą wycieczkę Bożociałową, wyjazd z podwórka, a tu misiu zaczyna parskać i jakby na wszystkie gary nie palił.
No i sprawdzam kable, kopułkę a tu nic się nie dzieje, więc jazda znowu z dusza na ramieniui znowu to samo.
Więc telefon do "przyjaciela" - jeden mechanik w Tarnowie, drugi na miejscu. Przywiozłem sobie mechanika do domu, wsiadamy na jazdę próbną a tu wszystko w normie. Chodzi na wszystkie gary, przyśpiesza, nic go nie dusi. ZONK. Przeglad kopułki, czyszczenie kabli na wszelki wypadek i takie tam.
Odwiozłem mechanika do domu, w drodze powrotnej też wszystko w porządku. Więc myśle sobie jadę dzisiaj miśkiem do pracy.
I dzisiaj rano zabawa od początku. Ledwo z domu wyjechałem a tu zaczyna prychać. Ledwo z Zabrza do Katowic dojechałem. Co ciekawe w miarę rozgrzewania się silnika objawy ustępują. Tak po 20 km jazdy objawy prawie ustają.
Prychanie jest falowe, bo przez kilka minut chodzi cacy a potem ma swoje kaprysy.
Niesty nie stać mnie na mechanika stale siedzącego w samochodzie, więc zwracam się do braci forumowej o HELP.