od niedawna posiadam Ferozę (3 tygodnie), rocznik 1992 (w sierpniu stała się pełnoletnia

Zaczęło się od dość ostrego wjazdu na rondo: po zjeździe zapaliła się na ok. 3 sekundy żółta kontrolka silnika - i zgasła. Samochód pojechał dalej (bez żadnych objawów), ale po ok. 3 km silnik przy ok. 70 km/h zgasł. W trakcie jazdy. Serce podeszło mi do gardła ("no, to koniec.."), ale po zatrzymaniu odpalił bez problemu i pojechał dalej. Feroza wcześniej przejechała ok. 200 km trasę bez problemu, ale w baku było mało paliwa, więc myślałem, że może pompa zassała już powietrze.
Potem silnik gasł jeszcze trzy razy: raz przy dojeździe do skrzyżowania (też na ciepłym silniku), dwa razy w trasie, po przejechaniu ok. 200 km: raz podczas spokojnej jazdy ok. 50 km/h, drugi raz 10 minut później przy 80 km/h. Paliwa w baku dużo. Trudno dokładnie ustalić okoliczności: to nie było ani podczas przyspieszania, ani zwalniania, ani na dziurze, ani nic z tych rzeczy. Za każdym razem miało to miejsce w innych okolicznościach, ale zawsze silnik był ciepły (temperatura po środku skali).
Przeglądałem fora pod kątem tego problemu, ale problem gasnącego silnika dotyczy przeważnie sytuacji, gdy jest jeszcze zimny.
Dodam, że na biegu jałowym obroty utrzymują się dość nisko (ok. 500-600 obr.), czasem lekko falują (+- 150 obrotów). Samochód jeździ tylko na benzynie. Nie obserwuje specjalnego spadku mocy, silnik pracuje równo. Na jaki kolor dymi po zgaśnięciu trudno powiedzieć, bo za każdym razem było ciemno

Ki czort? Od czego zacząć poszukiwania? Może macie pomysły?
Pozdrawiam,
Przemek
PS. A może wiecie, kto w woj. dolnośląskim zdiagnozuje mi to "cudo"? Wrocław, Świdnica, Wałbrzych, okolice? Wcześniej jeździłem raczej samochodami "bezobsługowymi"
