Jadę sobie dzisiaj moją rakietą, prędkość ok 80 km/h - droga krajowa, spory ruch i słyszę że coś mi z tyłu zaczyna szumieć koło. Sam nie wiem czemu włączyłem kierunek zjechałem na pobocze i widzę jak ludzie machają z przejeżdżających obok mnie samochodów. Wysiadłem, patrzę a tu niespodzianka - lewa tylna półoś prawie cała wyjechała z mostu. Puścił pierścień zabezpieczający. Jaki z tego morał:
1 Miałem więcej szczęścia niż rozumu, że nikogo nie zawadziłem.
2 Nigdy nie używaj 2 razy tego samego pierścienia (w marcu zakładałem nowe łożysko - człowiek chciał parę groszy zaoszczędzić)
A teraz podwójna robota + koszty lawety.
Z optymizmu się wyleczyłem, z głupoty jeszcze nie więc jadę dalej i szukam tej właściwej ... drogi.