Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
Moderator: Misiek Bielsko
- Fiba
-
- Posty: 3725
- Rejestracja: pt sie 17, 2007 11:17 am
- Lokalizacja: Podkarpackie Nowa Dęba
- Kontaktowanie:
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
Dolary a najlepiej nowe .W paru kantorach nie chcieli starych wymieniać .CAPROS pisze:euro czy dolary co lepiej zabrać,
Lepszy głupiec wędrujący po świecie od mędrca ,który siedzi w domu.
Patrol Y60 2.8
Patrol Y61 2.8
Patrol Y60 2.8
Patrol Y61 2.8
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
karte i wyplacic sobie z bankomatu - nie ma z tym problemu, przelicznik w mbanku nawet wyszedl calkiem niezleCAPROS pisze:euro czy dolary co lepiej zabrać,
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
a czy często w sklepach i na stacjach można płacić kartą
Y61 Konin
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
to zależy, ale w większych miastach nie ma z tym żadnego problemu, w górach gdzie dystrybutory mają po 40 lat a właściciele po 80 trudno o terminal... podobnie ze sklepami... najlepiej przed każdym wyjazdem w góry do tankować się do pełna, natomiast gotówkę i tak trzeba mieć bo sklepikach w wioskach tylko gotówka... i to ze nie widać sklepu w wiosce nie znaczy ze go nie ma... często sklepiki są u kogoś w garażu itp... trzeba pytać miejscowych czy jest sklepCAPROS pisze:a czy często w sklepach i na stacjach można płacić kartą
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
No my z homerem wyjechalismy e czwartek. Póki co siedzimy na mołdawia bo poszedł wąż od wspomagania (homera parch) i czekamy od soboty na odbiór auta, dzisiaj ma byc ale co ztego wyjdzir nikt nie wie bo naprawy podjal sie niejaki misza syn prezydenta macedoni
jakby niezadzialamsgiczns naprawa to pewnie będziemy prosić o pomoc z polski:) ave parch

Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
ech pech, dobrze, ze blisko, potem juz będzie bezawaryjnie
Powodzenia
P.
Powodzenia
P.
- Marta&Marek
-
- Posty: 1402
- Rejestracja: wt sie 24, 2004 8:55 am
- Lokalizacja: Maślice :) Wrocław
- Kontaktowanie:
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
Hej,
my już też dotarliśmy do Gruzji. Przez UA i RUS bez problemów. Pierwsza nocka pod Kazbekiem, druga w Tibilisi, trzecia również a potem zobaczymy.
M&M
my już też dotarliśmy do Gruzji. Przez UA i RUS bez problemów. Pierwsza nocka pod Kazbekiem, druga w Tibilisi, trzecia również a potem zobaczymy.
M&M
Krowa - KDJ95 skundlona przekaźnikiem z GMa 

Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
podpowiedzcie szybko, jak to jest otwarta ladem? jakies rady?
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
a możesz trochę rozwinąć pytaniePrzemm pisze:podpowiedzcie szybko, jak to jest otwarta ladem? jakies rady?


Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
kilka fot
https://picasaweb.google.com/1081105643 ... 557/Gruzja
wiem dużo tego, wiem czytać się będzie ciulowo
ponad 3 tygodnie jazdy, zwiedzania, zabawy, imprez lokalnych
trasa nie dokładnie tak jak w 1 poście poszła Ukraina->Rosja->Gruzja->Turcja->Bułgaria->Rumunia->Ukraina->Słowacja
ogólnie ponad 8,5kkm, w zasadzie wszystko da się opycić na LPG
u nas ze względu na lenistwo nie wszytko na LPG i spaliliśmy dodatkowo 180 litrów PB95 
spalanie monciaka średnio (z całego wyjazdy w tym jakieś 200km na reduktorze po górach) 14,5l/100 LPG 12,5l/100 PB
paliwo najtańsze w Rosji najdroższe w Turcji (tu się udało na 1 tankowaniu całą Turcję przepycić
ale i tak za 80l LPG ponad 400pln dla porównania zatankowanie syfa do pełna (105 litrów PB i 90litrów LPG w Rosji kosztowało niecałe 300 pln
) reszta paliwa dość porównywalna jak u nasz -Ukraina/Bułgaria/Rumunia ciut taniej (niecała złotówka na PB niecałe 50gr na LPG)
sama Gruzja Bena po 4pln LPG niecałe 3pln
wszystkie przejścia graniczne bardzo miło, pełna kultura i pomoc ( u mnie z zastępczymi tabliczkami znamionowymi i innym "nowym" VINem ciut problemów, na szczęście miałem ze sobą karte pojazdy i poszło szybko i bez problemów większych w RUS zgodziliśmy się wspólnie stary VIN wpisać tak jak i w Gruzji, w Turcji u w UA nowy
) jedyny zgrzyt to 2 godziny oczekiwania na kontrole na granicy... tadam SŁOWACKIEJ!!!
:?
czyli w teorii tam gdzie problemów być nie powinno, słowacy trzepali tak dokładnie auta że bardziej nie można, zaglądali do wszystkich toreb torebek, opukiwali auta, sprawdzali ilość paliwa wwożonego masakra ogólnie, na samą kontrole nie można narzekać bo trwała 5 minut
celnik-papierosy?
my-nie
-alkohol?
-nie
-benzyna?
-1/4 baku, zapas na dachu czyli jakieś 40 litrów
- :shock: ludzie z czego wy żyjecie??? :shock:
- :? yyy z pracy?
koniec odprawy
ale wielce zdziwieni że auto mające 100 litrowy prawie bak jedzie z 40 litrami benzyny, bez fajek ani nic
nawet pies od szukania narkotyków się nie interesował...

przejścia Ukraińskie bardzo sprawnie bez problemów Rosyjskie jeszcze bardziej
pełna kultura nawet pomagali wypełniać dokumenty
Gruzja pełna kultura, technik na granicy lepsza niż u nas
na Tureckiej granicy złapaliśmy gumę
ogólnie wszędzie pełna kultura 
co do samej Gruzji
na 1 ogień idzie Droga Wojenna całkiem fajna, Monastyr Gergeti piękny
ale sama droga przereklamowana trochę, offroadowo to nic przy drogach do Omalo czy Shatili a także drogi Mestia-Lenteki czy Alkaltsikhe-Batumi
koniec drogi wojennej mieliśmy w Twierdzy Avari, nocleg nad jeziorem z widokiem na zamek
psy pilnujące namiotów i samochodu
potem zjazd do Tibilisi
Tibilisi fajne ale nie w upalny dzień
nocą pięknie na prawde wtedy wszytko widać
wiele fajnych rzeczy do zobaczenie m.in Katedra Soni,obowiązkowo należy zajść do łaźni
fajne miejsce na nocleg jest nad Tibilisi Mare niedaleko pomnika Historii Gruzji, który też warto zobaczyć 
z Tibilisi fajną drogą do Jvari gdzie jest bardzo ładny monastyr na górce i piękna panorama na Mtskhete (jedno z ważniejszych miejsc kościoła autokefakicznego Gruzji),
z Mtskhety prosto w góry do wspomnianego miasta wież Shatili (piękne 50 kilometrowe serpentyny w górach, mocno offrodowa droga zwłaszcza po deszczu, jeśli ktoś ma lęk przestrzeni lub wysokości nie polecam
) z noclegiem pod przełęczą prawie 3000m n.p.m, rano piękne widoki
i ujemna temperatura
(w mtskhecie było koło 35 na plusie
), na miejscu spotykamy samych Polaków
z którymi potem się spotkamy jeszcze nie raz
robimy małe zakupy (puri (miejscowy pyszny chleb w formie placka), mleko, miód) i hajda na dół serpentynkami kierunek Tianetia,
z tamtąd dość mocno offroadową drogą do rzeczy wartej zobaczenia, czyli Kvetera, tam fajna miejscówka na nocleg
genialną supre tam miliśmy razem z "miejscowymi" Gruzinami
w życiu tyle wina nie wypiłem co tam
skutków też jeszcze takich w życiu nie miałem
ale wilki nas w sumie nie zjadły więc następnego dnia po małym praniu i suszeniu spotykamy znajomych motocyklistów (2 Affrica Twin z genialnymi ludźmi z okolic Białegostoku Pala, Darek i Rafał
) mała posiadówa z arbuzami, melonami, winogronami i "jebiącym" serem, wpis do zeszytu w cerkwi i w droge do Omalo (czyli powtórka z rozrywki z drogi do Shatili) na podjeździe zaczyna nam się monciak grzać
na górze (prawe 3000m n.p.m) okazuje się że mamy dziurę w chłodnicy
2 kanały mocno uszkodzone, 3 delikatnie, ale płyn wali jak z sikawki, jesteśmy w Omalo 70km od cywilizacji a klej i trytytki zostały w domu
zaparkowaliśmy syfa na podwórku u jednego z mieszkańców (1 dom w Omalo, jak się później okazało "hotel"
) chłodnica z auta, mała inspekcja, poszukiwania kleju w aucie i... jesteśmy w czarnej dupie 
na szczęście nasza znajomość bratniego języka była na tyle dobra, że udało się zaciągnąć z wioski jednego człowieka, który miał klej i nam pomógł (całość zajęła nam jakieś 5 godzin, przy okazji w pierwszym odruchu uruchomione kontakty Polskie prawie dostarczyły nam nową chłodnice do góry
na szczęście nie zdążyli wyjechać
dzięki Romek (PiRoman) wielkie
) w hotelu jak się okazało sami Polacy
więc mieliśmy małą polską supre do 3 w nocy
rano napełnienie chłodnicy mały rajdzik po Omalo-Keselo co by zgrzać auto, wsio działa i buczy, zgubiliśmy rure wydechową
(końcówka od tłumika do tyłu) więc buczy bardziej
ale auto działa da się jechać dawaj dalej 
wracamy do hotelu zapis w księdze małe do widzenia przez godzine, gdzie zostałem Dżygitem
(cholera wie jak się to pisze, ale tak jak Grigorij w "czterech Pancernych") dostałem czapke (пропуск во всем , co się w sumie okazało prawdą
), zaproszenia na obiad (akurat trafiliśmy na święto narodowe Gruzji więc mału obiad to taki eufemizm bo to uczta na 2 dni, ale udało nam się "prawie" wymigać) i jazda na dół, w końcu tyle do zobaczenia 
ogólne zwiedzania rejonu Tusheti z jego świątyniami i zamkami (shuamta Sameba 2 fajne klasztory, rewelacyjna restauracja na wolnym powietrzu, menu na zasadzie
-"co zjecie?rawie
-a co macie?"
i standardowo z 2 zamówionych dań zdobiło się 4 i pół
) ,
potem kurs na półpustynie i klasztory David Gareji, upał ponad 40 stopni, wiatr straszny ale palący nie chłodzący, ogólnie poczuć się można jak w piekarniku, w samym klasztorze (bardzo fajne miejsce do zwiedzania) spotykamy budowlańców, wpuszczają nas na remontowaną wirze i częstują obiadem (jak zwykle obowiązkowe khachapuri za którym ja przepadam, pare innych rzeczy ogólnie pycha) dalej na Rustawi przez poligon wojskowy
powrót do Tibilisi, po godzinnym kluczeniu po rozkopanym mieście w końcu trafiamy na drogę do Ninotsmindy, przejazd przez piękny płaskowyż z jeziorami (wszytko na wysokości minimum 1600m n.m.p) wielką ilością owiec, krów i kóz stadami biegających po drodze, krajobrazy piękne ludzie serdeczni, zaopatrujemy się w jedzenie (chleb prosto z pieca, mleko prosto od krowy dojone na chybcika przy nas, świeży ser (tak ten jebiący, ale pycha
) dalej w kierunku na Vardzie i miasta kute w skale 
na noclegu przed Vardzią spotykamy Czarka (super tenere) szybka wspólna kolacja, gadki szmatki okazuje się że Czarkowi ukradziono sporo rzeczy (w Armeni), rano kleimy buty Czarka i my do Vardzi Czarek w strone Batumi,
Vardzia piękne miejsce warto zobaczyć
po zwiedzeniu Vardzi dalej na zachód w stronę Batumi, nad morze, droga Alkaltsikhe-Batumi zaskakuje nas chmurami, wioskę i przełęcz mijamy w chmurach, zjazd w nocy, popas nad rzeką niedaleko zabytkowych mostów Makhunsheti,
rano małe pranie, dostajemy w prezencie ryby od rybaków
i jazda do Batumi, (ogólnie 2 co do wielkości miasto Gruzji, ale zgiełk i ruch o wiele większy) prubujemy znaleźć gaz do kuchanki najpierw jakiś sklep spotrowy potem cokolwiek, złaziliśmy całe Batumi nie ma
cóż będziemy oszczędzać albo kupimy butle turystyczną (mała butla nabita propanem-butanem z palnikiem koszt w granicach 60-80pln) tylko gdzie to zmieścić w i tak już zapakowanym króciaku? szybka decyzja nie kupujemy jak będzie trzeba to się kupi bez problemu
jedziemy się w końcu wykąpać w morzu

trasa Batumi-Kobuleti wygląda jak droga na Kubie
palmy banany, bambusy, pnącza a w środku ukryte hacjendy jak z krajów cocą płynących
w Kobuleti jest jak u nas nad morzem deoga 2 rzędy domów i tak przez 20km
w końcu trafiamy na plaże
siup do wody lekki popas, wyciąganie sprintera z piachu/żwiru plaży
i jazda na północ, kierunek Zugdidi,
Zugdidi miasto dziwne, jedna żarciodajnia wyglądająca jak speluna (żarcie pyyyszne
) 2 hotele (na przeciw siebie) śpimy w hotelu (gorący prysznic
) choć śpimy przy tym zgiełku to za dużo powiedziane
, rano kierunek Mestia
z Mestii droga przez miasta wież (Shuamta) do Lentekhi,po drodze (mocno offroadowej, z widokiem na lodowiec, małym instruktarzu Gruzińskich młodych wojaków jak działa i dlaczego się dupcy LR Defekter językiem migowo-rosyjsko-gruzińsko-angielskim, i jak wygląda dyskoteka pospotkaniu ze skałą [na drodze do oOalo stała rozpierdzielona w drobny mak]) zjeżdżamy na dół (droga częściowo zmyta przez deszcze) po drodze zabierając autostopowicza z Iranu, Reza (Alireza) (jak potrzeba to w Gruzji stopa Policja Ci złapie
) śmigając na dół spotykamy naszych znajomych z na Africach razem z Czarkiem (łatających gume), postanawiamy rozbić się razem, wieczorkiem ognisko pogaduchy foty takie tam, policja uprzejma, w razie W dostaliśmy nr tel do szefa wydziału kryminalnego tamtejszej policji, który przywiózł nam wino na biwak
mała pogaducha,
3km dalej śpią Ukraincy ale my już rozbici więc zostajemy
, rano śniadanie chwilowo droga wszytkim w tym samym kierunku więc jazda do Kutajsi, po drodze wysiada Reza, Afriki jadą w stronę Rosji (kierunek dom) my z Czarkiem kierunek Kutaisi i katedra potem katedra w Gelati, potem kierunek na Gori i skalny kompleks Uplistsikhe, dużo błota zanim trafiamy na porządny asfalt, za Gori zakupy jak zwykle tyle że tym razem w prezencie dostajemy ciastka domowe i figi (do wina
)
wieczór pod kompleksem nad rzeką przy ognisku
rano zwiedzanie kompleksu (1 znaleziska datowane na 5 wiek p.n.e) koło 12 Gori i muzeum Stalina
razem z przeniesionym domem jego Ojca i wagonem, którym podróżował (w muzeum można znaleźć akcenty polskie też
), powoli kończymy wycieczke po Gruzji my lecimy w strone Batumi i morza Czarek w stronę centralnej Turcji i Kapadocji
,
w nocy przechodzimy granice Turecką centralnie na przejściu między odprawą paszportową a celną łapiąc gumę
szybka wymiana koła i jazda dalej,
śpimy nad morzem, na plaży, rano woda błękitna i przejrzysta, stojąc w wodzie po szyje widać stopy, pływając w masce widoczność na 40-50m
w końcu wyciągamy płetwy
(w kaukazie się troche dziwili po co nam
), potem hajda przez całą Turcje, do Stambułu,
przejazd przez Bosfor i nad morze, odespać drogę
jedyna piaszczysta plaża nad Czarnym Morzem jaką widzieliśmy, śpimy u ujścia Bosforu, no morzu widać jak statki robią kolejkę do przepłynięcia, pijemy gruzińskie wino
ogólnie miodzio, rano Aja Sofia i Błękitny Meczet
na prawde warto zobaczyć, Aja Sofia (Haga Sofia) to katedra z 4 wieku, kopuła na wysokości 18 piętra, piękne mozaiki z 11 wieku
Błękitny Meczet powala kolorami, detalami ilością kopuł i rozmachem sklepienia
potem tylko 2 godziny wyjazdu ze Stambułu (metropolia 18 milionów mieszkańców 2 mosty przez Bosfor przejazd całości 4 godziny
) i jazda do domu 
https://picasaweb.google.com/1081105643 ... 557/Gruzja
wiem dużo tego, wiem czytać się będzie ciulowo

ponad 3 tygodnie jazdy, zwiedzania, zabawy, imprez lokalnych

trasa nie dokładnie tak jak w 1 poście poszła Ukraina->Rosja->Gruzja->Turcja->Bułgaria->Rumunia->Ukraina->Słowacja
ogólnie ponad 8,5kkm, w zasadzie wszystko da się opycić na LPG


spalanie monciaka średnio (z całego wyjazdy w tym jakieś 200km na reduktorze po górach) 14,5l/100 LPG 12,5l/100 PB
paliwo najtańsze w Rosji najdroższe w Turcji (tu się udało na 1 tankowaniu całą Turcję przepycić


sama Gruzja Bena po 4pln LPG niecałe 3pln
wszystkie przejścia graniczne bardzo miło, pełna kultura i pomoc ( u mnie z zastępczymi tabliczkami znamionowymi i innym "nowym" VINem ciut problemów, na szczęście miałem ze sobą karte pojazdy i poszło szybko i bez problemów większych w RUS zgodziliśmy się wspólnie stary VIN wpisać tak jak i w Gruzji, w Turcji u w UA nowy



czyli w teorii tam gdzie problemów być nie powinno, słowacy trzepali tak dokładnie auta że bardziej nie można, zaglądali do wszystkich toreb torebek, opukiwali auta, sprawdzali ilość paliwa wwożonego masakra ogólnie, na samą kontrole nie można narzekać bo trwała 5 minut
celnik-papierosy?
my-nie
-alkohol?
-nie
-benzyna?
-1/4 baku, zapas na dachu czyli jakieś 40 litrów
- :shock: ludzie z czego wy żyjecie??? :shock:
- :? yyy z pracy?

koniec odprawy




przejścia Ukraińskie bardzo sprawnie bez problemów Rosyjskie jeszcze bardziej





co do samej Gruzji
na 1 ogień idzie Droga Wojenna całkiem fajna, Monastyr Gergeti piękny




Tibilisi fajne ale nie w upalny dzień




z Tibilisi fajną drogą do Jvari gdzie jest bardzo ładny monastyr na górce i piękna panorama na Mtskhete (jedno z ważniejszych miejsc kościoła autokefakicznego Gruzji),
z Mtskhety prosto w góry do wspomnianego miasta wież Shatili (piękne 50 kilometrowe serpentyny w górach, mocno offrodowa droga zwłaszcza po deszczu, jeśli ktoś ma lęk przestrzeni lub wysokości nie polecam






z tamtąd dość mocno offroadową drogą do rzeczy wartej zobaczenia, czyli Kvetera, tam fajna miejscówka na nocleg

genialną supre tam miliśmy razem z "miejscowymi" Gruzinami










na szczęście nasza znajomość bratniego języka była na tyle dobra, że udało się zaciągnąć z wioski jednego człowieka, który miał klej i nam pomógł (całość zajęła nam jakieś 5 godzin, przy okazji w pierwszym odruchu uruchomione kontakty Polskie prawie dostarczyły nam nową chłodnice do góry








wracamy do hotelu zapis w księdze małe do widzenia przez godzine, gdzie zostałem Dżygitem




ogólne zwiedzania rejonu Tusheti z jego świątyniami i zamkami (shuamta Sameba 2 fajne klasztory, rewelacyjna restauracja na wolnym powietrzu, menu na zasadzie
-"co zjecie?rawie
-a co macie?"
i standardowo z 2 zamówionych dań zdobiło się 4 i pół

potem kurs na półpustynie i klasztory David Gareji, upał ponad 40 stopni, wiatr straszny ale palący nie chłodzący, ogólnie poczuć się można jak w piekarniku, w samym klasztorze (bardzo fajne miejsce do zwiedzania) spotykamy budowlańców, wpuszczają nas na remontowaną wirze i częstują obiadem (jak zwykle obowiązkowe khachapuri za którym ja przepadam, pare innych rzeczy ogólnie pycha) dalej na Rustawi przez poligon wojskowy

powrót do Tibilisi, po godzinnym kluczeniu po rozkopanym mieście w końcu trafiamy na drogę do Ninotsmindy, przejazd przez piękny płaskowyż z jeziorami (wszytko na wysokości minimum 1600m n.m.p) wielką ilością owiec, krów i kóz stadami biegających po drodze, krajobrazy piękne ludzie serdeczni, zaopatrujemy się w jedzenie (chleb prosto z pieca, mleko prosto od krowy dojone na chybcika przy nas, świeży ser (tak ten jebiący, ale pycha


na noclegu przed Vardzią spotykamy Czarka (super tenere) szybka wspólna kolacja, gadki szmatki okazuje się że Czarkowi ukradziono sporo rzeczy (w Armeni), rano kleimy buty Czarka i my do Vardzi Czarek w strone Batumi,
Vardzia piękne miejsce warto zobaczyć

rano małe pranie, dostajemy w prezencie ryby od rybaków






trasa Batumi-Kobuleti wygląda jak droga na Kubie





Zugdidi miasto dziwne, jedna żarciodajnia wyglądająca jak speluna (żarcie pyyyszne



z Mestii droga przez miasta wież (Shuamta) do Lentekhi,po drodze (mocno offroadowej, z widokiem na lodowiec, małym instruktarzu Gruzińskich młodych wojaków jak działa i dlaczego się dupcy LR Defekter językiem migowo-rosyjsko-gruzińsko-angielskim, i jak wygląda dyskoteka pospotkaniu ze skałą [na drodze do oOalo stała rozpierdzielona w drobny mak]) zjeżdżamy na dół (droga częściowo zmyta przez deszcze) po drodze zabierając autostopowicza z Iranu, Reza (Alireza) (jak potrzeba to w Gruzji stopa Policja Ci złapie




3km dalej śpią Ukraincy ale my już rozbici więc zostajemy


wieczór pod kompleksem nad rzeką przy ognisku




w nocy przechodzimy granice Turecką centralnie na przejściu między odprawą paszportową a celną łapiąc gumę

śpimy nad morzem, na plaży, rano woda błękitna i przejrzysta, stojąc w wodzie po szyje widać stopy, pływając w masce widoczność na 40-50m



przejazd przez Bosfor i nad morze, odespać drogę

jedyna piaszczysta plaża nad Czarnym Morzem jaką widzieliśmy, śpimy u ujścia Bosforu, no morzu widać jak statki robią kolejkę do przepłynięcia, pijemy gruzińskie wino






Ostatnio zmieniony ndz wrz 16, 2012 2:37 pm przez lbl78, łącznie zmieniany 1 raz.
Quidquid latine dictum sit, altum videtur
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
43 mrgreenów, 39 lajków w jednym poście
zanczy udane wakacje były




KZJ95 , Suzuki SV650, Celica GT-FOUR też 4x4 

Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
że Ci się chiało liczyć 
a wyjazd rzeczywiście bardzo udany

a wyjazd rzeczywiście bardzo udany

Quidquid latine dictum sit, altum videtur
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
ja na razie mogę tylko poczytać 

KZJ95 , Suzuki SV650, Celica GT-FOUR też 4x4 

Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)


ale jak przyjdzie lepsza passa w branzy to moze next year ..

jak pisal kuba .. narazie tylko mozemy czytac wspomnienia ..


era Hdi
BYŁ-> Samurai, Y60 ..

BYŁ-> Samurai, Y60 ..
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
no to może troche cyferek z wyjazdu
-22 dni pełne wyjazdu (2 niepełne wyjazd z kraju i powrót) w sumie 24
-8654km przejechane dojazd 2510km, powrót 3100km reszta po Gruzji
-4200 wydane na przejazd (paliwo+wizy+winiety)
-1 zatrzymanie przez policje (pouczenie +wskazanie drogi i noclegu )
-1 awaria samochodu (dziura w chłodnicy, chłodnica w zasadzie nowa 3 miesięczna
)
-1 zgubiona rura wydechowa (końcówka od tłumika, miałem bardzo sportowe brzmienie)
-1 kapeć (centralnie na przejściu tureckim)
-0 kasy wydanej na mandaty, łapówki i tym podobne rzeczy
-kilkoro nowych znajomych
-0 jakichkolwiek nieprzyjemnych wydarzeń pomimo plątania się w różnych dziwnych miejscach (od poligonów wojskowych przez Swanetię po Osetie)
-1 nr telefonu od szefa prefektury kryminalnej w Swaneti
-wino dostane od tegoż samego szefa (przywiezione pięknym defenderem policyjnym
)
-2 instruktaże dla wojska
i dywagacje dlaczego defekter bez włączonego reduktora pod góre nie robi
a w dół gotuje hamulce
-1 prawie urwany film
(po suprze Gruzińskiej, rachuba wina skończyła mi się na 3,5 litra a to jescze nie był koniec)
-0 rozjechanych krów, owiec, kóz, świnek
-1 o mało co nie potrącona sowa
-2 noce spędzone pod dachem
-8 państw i 10 przekroczonych granic
-całkowity koszt 6800 bez oszczędzania w zasadzie na niczym
-10m zgubionego sznurka
-4 pożyczone trytytki, 1 klej 2-składnikowy w prezencie
-kąpiel w 1 morzu ale za to w 4 krajach
-1 wygrany zakład że przez Turcje można przejechać bez żadnych opłat
-1 wycof z drogi (zbyt duża ilość błota na jedno auto)
-3 brody 1 trawers z asekuracją (droga z Ushguli do Lentekhi po opadach deszczu)
wrażenia bezcenne
za reszte zapłaciliśmy Visą
jakby ktoś jeszcze nie wiedział to są banki oferujące darmowe wypłacanie kasy z bankomatów na całym świecie
i nawet kurs był całkiem dobry 

-22 dni pełne wyjazdu (2 niepełne wyjazd z kraju i powrót) w sumie 24
-8654km przejechane dojazd 2510km, powrót 3100km reszta po Gruzji
-4200 wydane na przejazd (paliwo+wizy+winiety)
-1 zatrzymanie przez policje (pouczenie +wskazanie drogi i noclegu )
-1 awaria samochodu (dziura w chłodnicy, chłodnica w zasadzie nowa 3 miesięczna

-1 zgubiona rura wydechowa (końcówka od tłumika, miałem bardzo sportowe brzmienie)
-1 kapeć (centralnie na przejściu tureckim)
-0 kasy wydanej na mandaty, łapówki i tym podobne rzeczy
-kilkoro nowych znajomych

-0 jakichkolwiek nieprzyjemnych wydarzeń pomimo plątania się w różnych dziwnych miejscach (od poligonów wojskowych przez Swanetię po Osetie)
-1 nr telefonu od szefa prefektury kryminalnej w Swaneti
-wino dostane od tegoż samego szefa (przywiezione pięknym defenderem policyjnym

-2 instruktaże dla wojska



-1 prawie urwany film

-0 rozjechanych krów, owiec, kóz, świnek
-1 o mało co nie potrącona sowa

-2 noce spędzone pod dachem
-8 państw i 10 przekroczonych granic
-całkowity koszt 6800 bez oszczędzania w zasadzie na niczym
-10m zgubionego sznurka
-4 pożyczone trytytki, 1 klej 2-składnikowy w prezencie
-kąpiel w 1 morzu ale za to w 4 krajach
-1 wygrany zakład że przez Turcje można przejechać bez żadnych opłat


-1 wycof z drogi (zbyt duża ilość błota na jedno auto)
-3 brody 1 trawers z asekuracją (droga z Ushguli do Lentekhi po opadach deszczu)
wrażenia bezcenne


jakby ktoś jeszcze nie wiedział to są banki oferujące darmowe wypłacanie kasy z bankomatów na całym świecie


Quidquid latine dictum sit, altum videtur
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
-
-
- Posty: 259
- Rejestracja: sob cze 26, 2004 1:16 pm
- Lokalizacja: Klucze k/Olkusza
- Kontaktowanie:
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
Aleś pojechał textem (lbl78) po mojej wyobraźni
. Aż mi wypieki wyszły. To jest to, co mi po czerepie łazi, i cel mój na najbliższe 2 lata. Opis tak dokładny, że skopiować można. Jeszcze tylko brakuje parcha. Ale zanabędę. Ostateczne rowerem 


Nie ważne czym ale dokąd zmierzasz.
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
szczerze odradzam Ci taki wyjazd paliwożernym dieslem na 2 sztywnych mostach
ale jeśli bardzo chcesz to musisz tylko większą kase na paliwo w budżecie założyć

ale jeśli bardzo chcesz to musisz tylko większą kase na paliwo w budżecie założyć

Quidquid latine dictum sit, altum videtur
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
-
-
- Posty: 259
- Rejestracja: sob cze 26, 2004 1:16 pm
- Lokalizacja: Klucze k/Olkusza
- Kontaktowanie:
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
Z tym parchem to wielkie uproszczenie było. Z innego wątku wiesz, że jestem na etapie poszukiwania czegoś odpowiedniego na moje potrzeby. Ale kierunek już obrany; kwestia szczegółów technicznych.
Nie ważne czym ale dokąd zmierzasz.
- Damian
-
- Posty: 21581
- Rejestracja: ndz sty 20, 2002 1:00 am
- Lokalizacja: mokotów/legionowo
- Kontaktowanie:
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
Łukasz, te 3 tygodnie w przypadku tej trasy to była napinka czy lejzi stajla? miałeś wrażenie, że za mało czasu? odpuściłeś armenię, prawda? ile czasu udało się spędzić w turcji?
the lifestyle you've ordered is currently out of stock.
LR
LR
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
w sumie jakiejś napinki w jeździe nie było, dzienne przebiegi różne czasem 50-70km (na reduktorze w górach) czasem 400 w tym 250 "autostradą", ogólnie powiem Ci, że wydawało się że będzie więcej jazdy (dziennej), ale udało sie tak ułożyć trase że problemów nie było żadnych, z założenia nawet mieliśmy odpocząć a nie męczyć sie w aucie
jako, że spanie w aucie lub w namiocie nie mieliśmy żadnego musu dojechać "do celu", rozbijaliśmy sie tam gdzie ładnie albo gdzie nas noc zastała, czyli jak zawsze
ogólnie jeden dzień mieliśmy zaplanowany na odpoczynek i nic nie robienie cały dzień, jeden na siedzenie nad morzem (co prawda trochę jazdy w tych dniach było ale niewiele)
Turcja to w sumie 3 dni ale tylko dlatego że chcieliśmy Stambuł zobaczyć i zostaliśmy nad morzem do rana, a rankiem do miasta żeby korków za wielkich nie było
pociśnięte było tylko na dojeździe do Gruzji i troche przy powrocie (choć bez przesady, bo tam gdzie była możliwośc to od razu był zjazd nad morze, odpoczynek i kąpiel
)
ogólnie prędkości przelotowe na dojeździe to 90-110km/h
na Ukrainie 90km/h ale drogi podłe dopiero z doniecka fajna dróżka na przejście, ale wieczorem więc widoczki fajne... bez pośpiechu
w Rosji 90-110 w zależności gdzie, drogi bardzo dobre, jeśli nie 2 pamówka to co chwile dodatkowy pas do wyprzedzania ciężarówek, te i tak jeżdżą tam dość szybko, więc w razie czego w tunelu można chwile polecieć
Gruzja drogi różne od fajnych 2 pasmówek przez podłe asfalty po mocno offroadowe drogi (oznaczone jako krajowe albo przynajmniej okręgowe)
Turcja drogi rewelacja, chciałbym żeby u nas takie były
nawet przy remoncie 1 pasa przez 150km nie było korków żadnych
Bułgaria i Rumunia podobnie jak u nas

jako, że spanie w aucie lub w namiocie nie mieliśmy żadnego musu dojechać "do celu", rozbijaliśmy sie tam gdzie ładnie albo gdzie nas noc zastała, czyli jak zawsze

Turcja to w sumie 3 dni ale tylko dlatego że chcieliśmy Stambuł zobaczyć i zostaliśmy nad morzem do rana, a rankiem do miasta żeby korków za wielkich nie było
pociśnięte było tylko na dojeździe do Gruzji i troche przy powrocie (choć bez przesady, bo tam gdzie była możliwośc to od razu był zjazd nad morze, odpoczynek i kąpiel

ogólnie prędkości przelotowe na dojeździe to 90-110km/h
na Ukrainie 90km/h ale drogi podłe dopiero z doniecka fajna dróżka na przejście, ale wieczorem więc widoczki fajne... bez pośpiechu

w Rosji 90-110 w zależności gdzie, drogi bardzo dobre, jeśli nie 2 pamówka to co chwile dodatkowy pas do wyprzedzania ciężarówek, te i tak jeżdżą tam dość szybko, więc w razie czego w tunelu można chwile polecieć

Gruzja drogi różne od fajnych 2 pasmówek przez podłe asfalty po mocno offroadowe drogi (oznaczone jako krajowe albo przynajmniej okręgowe)
Turcja drogi rewelacja, chciałbym żeby u nas takie były

Bułgaria i Rumunia podobnie jak u nas

Quidquid latine dictum sit, altum videtur
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
Jedno mi tylko w tym wszystkim nie pasuje... 14,5l LPG/100km
?
Od kilku lat jeżdżę różnymi gazówkami, ale tak małe spalanie w nieseryjnym, ciężkim 4x4 mnie zaskoczyło. Jak to się robi?


Isuzu Trooper 3.1 LTD '94
- Damian
-
- Posty: 21581
- Rejestracja: ndz sty 20, 2002 1:00 am
- Lokalizacja: mokotów/legionowo
- Kontaktowanie:
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
spalanie jest normalne, pewnie mógłby zejść niżej
silniki V6 a nawet V8 potrafią na trasie palić niewiele więcej niż 1,6 w mniejszej terenówce
silniki V6 a nawet V8 potrafią na trasie palić niewiele więcej niż 1,6 w mniejszej terenówce
the lifestyle you've ordered is currently out of stock.
LR
LR
Re: Zakaukazie 2012 (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan)
tak jak Damian mówi to normalne spalanie dla tego auta
opony Kumho Road Venture KL78 w rozmiarze 265x75r16
lift 3,5 cala,
auto waży koło 2,2 tony zapakowane, auto w zupełnej serii spalało o jakis litr mniej, niż teraz na kołach 33x12,5x15 MT pali 16-17litrów
przy normalnej jeździe, gdyby jechać na maxa ekonomicznie to pewnie by litr czy 1,5 urwał
opony Kumho Road Venture KL78 w rozmiarze 265x75r16
lift 3,5 cala,
auto waży koło 2,2 tony zapakowane, auto w zupełnej serii spalało o jakis litr mniej, niż teraz na kołach 33x12,5x15 MT pali 16-17litrów
przy normalnej jeździe, gdyby jechać na maxa ekonomicznie to pewnie by litr czy 1,5 urwał

Quidquid latine dictum sit, altum videtur
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Cokolwiek powiesz po łacinie, brzmi mądrze
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość