Winter Lappland 2007 UAZ + DEFENDER ( 193 zdjęcia )

czyli wyjazdy te bliskie i te bardzo dalekie

Moderator: Misiek Bielsko

Awatar użytkownika
klusownik
 
 
Posty: 190
Rejestracja: ndz sty 11, 2004 10:31 pm
Lokalizacja: Słupsk / Lappland

Winter Lappland 2007 UAZ + DEFENDER ( 193 zdjęcia )

Post autor: klusownik » czw kwie 19, 2007 3:53 pm

Najlepsze wyprawy zawsze organizowałem z doskoku. Tak też było pewnego marcowego wieczoru, kiedy zadzwonił do nas przyjaciel z Laponii z bardzo elektryzującą propozycją. Propozycja brzmiała mniej więcej tak: Przyjeżdżajcie do Laponii na 5 tygodni bo my musimy jechać do Niemiec a nie mamy nikogo, kto mógłby przez ten czas zaopiekować się domem i obejściem. Czekać tu będzie na was wszystko: jedzenie, picie i co tylko dusza zapragnie. Jako, że natura moja jest niespokojna dwa razy tego powtarzać mi nie było trzeba.

Czym prędzej odwiedziłem strony internetowe przewoźników promowych i wybrałem najkorzystniejsza ofertę, czyli Gdańsk – Nyneshamn obsługiwaną przez Polferries. Polecam tę linie głównie dlatego, że są elastyczni. Wszelkie zmiany planów podróży (zgłaszane oczywiście odpowiednio wcześniej) są przez nich akceptowane bez dodatkowych opłat. Z kolei StenaLine, z którą płynąłem raz stosuje bardzo restrykcyjne opłaty. Za każdą zmianę terminu odpłynięcia pobierają duże pieniądze…
Polecam więc wszystkim Polferries.

Bilecik wykupiłem przez Internet. Do wypłynięcia zostało mi 4 dni, więc czym prędzej zacząłem przygotowania. Jako, że UAZ jest zawsze w pełnej gotowości bojowej zatem jego przygotowywać specjalnie nie trzeba było. Wyprawa za koło polarne to dla mojego UAZa nie pierwszyzna jako, że te trasę przemierzał on już 3 razy…
Sześć przepłynięć Bałtyku mamy wspólnie na swoim koncie. Niemniej jednak nigdy nie jechałem w taka wyprawę w warunkach arktycznych, a z relacji przyjaciół i z danych dostępnych z Internetu wynikało, ze zima w Laponii jest właśnie w pełni…

No ale co tam…
Nie z takimi utrudnieniami przyszło nam się już w życiu zmierzać.
Tak więc pakujemy do UAZa najpotrzebniejsze graty, i w drogę.
Jedzie nas czworo. Ja, moja dziewczyna Luśka, mój brat Jarek i ojciec.
W razie czego we czwórkę łatwiej sobie poradzimy gdyby jednak po drodze coś się stało.
1 marca wyjeżdżamy ze Słupska i kierujemy się do portu w Gdańsku.
Zajeżdżamy tam bez przeszkód i już widzimy znajomy terminal:

Obrazek
Odprawa paszportowa po polskiej stronie, to właściwie tylko formalność, bez zbędnych, wnikliwych pytań podjeżdżamy do promu. Celnicy jednak nie omieszkają zapytać mnie czy nie boję się jechać do Skandynawii UAZem ? Na to oczywiście odpowiadam im, ze UAZ uwielbia tam jeździć i jeździ tam co roku, więc bez obawy…
Widać, że nie wierzą mi za bardzo, ale do tego stanu rzeczy jestem przyzwyczajony od lat…
Tak wiec podjeżdżamy do burty:
ObrazekObrazek
UAZ jest tu jedynym „stalowym” pojazdem, reszta to same „plastiki”.
Pan z obsługi promu kieruje nas do właściwego wjazdu i już po stromej kładce pniemy się do wnętrza promu.
W środku pustki, naprawdę mało aut jedzie w „tamtą” stronę.
Obrazek Obrazek
Na pokładzie promu, podobnie jak w ładowni same pustki, gdzieniegdzie kręcą się tylko niewielkie grupki ludzi.
Przed snem udajemy się na nocne zwiedzanie promu. Widzimy oczywiście nieśmiertelną reklamę polskiej wódki. A wódka naprawdę jest „very good”. Kto pił ten wie…
Obrazek Obrazek
Tym razem jednak korzystając z zimowej promocji wykupiliśmy 4 osobową kabinę. Wydatek niewielki a korzyść spora. W kabinie 19 godzin rejsu mija nam nadzwyczaj szybko. Zanim zasnęliśmy, każdy na swój sposób przeżywał początek nowej arktycznej przygody…
Obrazek
Noc minęła spokojnie i już o 12 godzinie staliśmy gotowi do odprawy celnej po stronie szwedzkiej. Niestety tym razem odprawa była wyjątkowo szczegółowa. Celnicy sprawdzali bardzo dokładnie każdy z wjeżdżających samochodów. Sprawdzana była trzeźwość kierujących a ponadto auta obwąchiwało straszliwe psisko z wyglądu przypominające wilka. Odprawa dłużyła się w nieskończoność. W ogóle nie mieliśmy wrażenia, ze jesteśmy krajem Unii…
Ale co tam..
Przyszła w końcu i nasza pora. A tu od razu celnicy biorą nas na bok. I o to po raz kolejny okazało się, że UAZ stał się dla nas „przepustką” do łatwego wjazdu. Celnicy nie zadają ani jednego pytania o alkohol czy papierosy, nikt nam do niczego nie zagląda i nawet pies nas nie obwąchał. Za to pytają o UAZa, o to jakie ryby chcemy łapać i jak nam się w ogóle podoba Szwecja. Miło nam się rozmawia, atmosfera jest naprawdę sympatyczna. Po kilku minutach rozmowy pan celnik stwierdza, że jest przed nami kawał drogi, więc nie zatrzymuje nas i życzy wszystkiego najlepszego. I tak minąwszy wszelkie kontrole wjechaliśmy na teren Królestwa Szwecji.
Obrazek Obrazek
W okolicy Sztokholmu nie widać było tej słynnej arktycznej zimy, choć gdzie niegdzie zalegały jeszcze resztki brudnego śniegu. Jednak pamiętając ostrzeżenia naszych lapońskich przyjaciół kierujemy się na trasę E 4 biegnącą wschodnim wybrzeżem. Według relacji Lapończyków ta trasa jest utrzymana znakomicie, natomiast jeśli zdecydujemy się jechać środkiem Szwecji to możemy natrafić na poważne problemy. Trzeba tu nadmienić, że w UAZie mam założone najzwyklejsze seryjne opony rosyjskiej produkcji JA 245. Gdy dowiedzieli się o tym nasi przyjaciele byli zdumieni, że zdecydowaliśmy się jechać na takim ogumieniu. Padło nawet hasło by lepiej przylecieć samolotem. Jednak w trasie okazało się, że te opony spisują się właściwie bez większych zarzutów. Po drodze widzieliśmy auta leżące w rowach a wyposażone w skandynawskie ogumienie lodowe z kolcami. Wygląda więc na to, że najlepszy system antypoślizgowy znajduje się nie w samochodach a u ludzi i lokalizuje się miedzy uszami. Przed nami ponad 1000 km drogi więc nie marudząc zbytnio jedziemy. UAZ ma 65 KM i z pełnym obciążeniem ma co robić. Jednak jak na razie spisuje się bez zarzutu. W trakcie jazdy nagle z CB radia słyszymy…” Chłopaki jakiś żuk jedzie przede mną! O rany to nie żuk to UAZ!!!...” I tu zaczęła się miła rozmowa pomiędzy załogą UAZa a załogami 3 polskich TIRów. Kierowcy byli szczerze zdziwieni obecnością UAZa na skandynawskich drogach. Twierdzili, że jeszcze nigdy nie widzieli tu UAZa a tym bardziej nie słyszeli by ktoś udał się tu UAZem i to za zimowe koło polarne. W informację, że UAZ jedzie tu już 4 raz nie za bardzo chcieli wierzyć, ale pewnie z grzeczności nic nie powiedzieli. Dowiedzieliśmy się od nich, że jadą aż do Kiruny i, że będą nocowali w Umea. Niestety długo nie pogadaliśmy, bo nie byłem w stanie utrzymać średniej prędkości, którą poruszały się Tiry. Dla UAZa zdecydowanie znośniejsza jest prędkość przelotowa w granicach 80km/h. A dla naszych uszu najlepszym kompromisem była prędkość w okolicach 70km/h. Niestety UAZ to pojazd dla wojska więc komfort podróżowania to kwestia, której wcale nie uwzględniono przy jego projektowaniu. Ale co tam…”Twardym trza być nie mientkim”…Ta myśl zawsze przyświeca nam na dalekich trasach z UAZem. Po około 300km mamy pierwszą awarię. Jest co prawda drobna. Okazuje się bowiem, ze pękł przewód doprowadzający płyn do dyszy spryskiwaczy. Szybko staje się dla nas jasne, że podróżowanie bez sprawnych spryskiwaczy o tej porze jest właściwie wykluczone. W przeciągu minuty przednia szyba UAZa pokryła się drogowym brudem i stała się całkowicie matowa. Z trudem udaje nam się zjechać na pobocze i rozpoczynamy próbę naprawy.

Obrazek
Awaria została szybko zlokalizowana. Pękł przewód ale przy samej dyszy, tak więc naprawa polegała na ucięciu pękniętego odcinka i nasunięciu jego nieuszkodzonej części na dyszę. Więc pełni szczęścia udajemy się w dalszą drogę. Tymczasem ogarnia nas powoli zmierzch, który przeszedł w ciemną noc. Temperatura na zewnątrz zaczęła bardzo szybko spadać. Ku mojemu lekkiemu przerażeniu asfaltowa droga zamieniła się w lodowisko. Cienka warstewka wody zamarzła błyskawicznie i patrząc na drogę z boku widać było w niej odbicia świateł i księżyca.
Obrazek
Widząc u wszystkich aut kolcowe ogumienie minę miałem nietęgą…ale cóż było zrobić? Trzeba było jechać dalej. Tymczasem temperatura na zewnątrz zaczęła spadać jeszcze gwałtowniej. Było już tak zimno, że na szybach zaczął mi zamarzać nasz polski zimowy płyn do spryskiwaczy. Co jakiś czas musieliśmy się zatrzymywać i zdzierać z boków szyb i ramion wycieraczek nagromadzony tam niebieski lód. Nietypowe zjawisko jak dla polskiego kierowcy. Po pewnym czasie z dysz spryskiwacza zaczął wylatywać płyn a do szyb dolatywała już lodowa kaszka. Trzeba było temu jakoś szybko zaradzić. Zjeżdżamy więc do stacji benzynowej i za nieprzyzwoicie wysoka cenę kupujemy lokalny specyfik odporny na zamarzanie do -43 stopni. Wlanie tegoż specyfiku radykalnie poprawiło sytuację i dalej jedziemy już bez niespodzianek ze strony spryskiwacza.
Grubo po północy załoga zaczyna zdradzać ochotę na zakotwiczenie gdzieś w celu przenocowania w ciepłym miejscu. Zajeżdżamy więc po kolei do różnych przy drogowych moteli i motelików. Jednak cena za nocleg jest dla nas po prostu zaporowa. Wracamy więc do w miarę przytulnego wnętrza UAZa i jedziemy dalej.
Po pewnym czasie chęć noclegu jest już tak silna, że zastanawiamy się nad przespaniem się w ogrzewanych przydrożnych kibelkach, które czasami mijamy. Temperatura na zewnątrz nadal spada. Niebo jest bezchmurne co zapowiada naprawdę mroźne warunki. To, że będzie jeszcze zimniej nie stanowi dla nikogo zagadki. W końcu jedziemy w okolice około polarne.
Obrazek
W związku z brakiem możliwości zanocowania w motelu zmuszeni jesteśmy jechać dalej. W UAZie mam co prawda webasto, jednak jest on tak wyładowany, że boje się je odpalić obawiając się o to, że coś może się zapalić lub nadtopić. W sumie w okolicach przednich siedzeń jest całkiem gorąco, jednak na tylnich siedzeniach nie jest już tak słodko, tym bardziej, że od czasu do czasu wpadają tam poprzez rożne nieszczelności podmuchy arktycznego wiatru. Moja załoga umordowana trudami podróży opatula się w koce i znużona zapada w letarg. Zostałem więc na stanowisku sam. Od czasu do czasu zatrzymuję się by zatankować paliwo i rozruszać kości. Kilka oddechów polarnego powietrza otrzeźwia mnie dość dobrze, jednak kilkanaście godzin za kierownicą UAZa daje mi się we znaki. Powoli wstaje świt a my wjechaliśmy już na tereny Laponii. Tu widać w pełni piękna i groźną polarną zimę. Zmęczenie dopada mnie jednak coraz bardziej podstępnie. Od czasu do czasu mijam wbite w śnieg samochody, które wyleciały z oblodzonej drogi. To zmusza mnie do maksymalnej koncentracji. Po pewnym czasie daję jednak za wygraną i zaczynam co pewien czas zjeżdżać do zatoczek w celu zdrzemnięcia się za kółkiem choć na kilka minut.
Obrazek
Takich kilkunasto minutowych drzemek zaliczę jeszcze kilka. Moja załoga śpi natomiast słodko przez cały czas. Nad ranem robi mi się trochę zimno, pomimo pracującego na pełnych obrotach ogrzewania. Szybko ustalam tego przyczynę. W grodzi silnika na przelotowym otworze dla wału kierownicy nie mam uszczelki i kiedy jadę mroźne powietrze wali mi tamtędy prosto w nogi. Sytuacji zaradziła szmata wetknięta w tę szparę. Teraz znowu jest w miarę ciepło i można jechać dalej. Powoli wschodzi słońce i piękna lapońska zima ukazuje mi się w swej całej okazałości. Podziwiam mijane krajobrazy a ponadto zachwycam się zimową drogą utrzymaną w stanie idealnym. Pomimo, że już dawno zjechaliśmy z E 4 stan dróg jest doskonały. Niebawem będziemy dojeżdżali do celu podróży. Budzę załogantów, ale tylko ojciec ma ochotę na łyk mroźnego polarnego powietrza. Na dworze jest grubo poniżej -20 stopni.
Obrazek Obrazek Obrazek
Po 19 godzinach jazdy jesteśmy wreszcie u celu. Oto jawi nam się przed oczami zaszyta wśród lapońskich lasów i zamarzniętych jezior chata naszych przyjaciół. Wjeżdżamy na podwórko, tu wita nas Klaus, ubrany jedynie w podkoszulek. My niestety jeszcze nie zaaklimatyzowani, jesteśmy szczelnie opatuleni w różnego rodzaju koszule, swetry i co tam kto jeszcze tylko mógł na siebie włożyć. Z czasem gdy przyzwyczaimy się do arktycznych warunków sami nie raz będziemy się dziwili przyjezdnym dlaczego są tak ciepło ubrani. Tymczasem Klaus przyrządził nam śniadanko i gorącą herbatę, która stawia nas na nogi. Jesteśmy tak zafascynowani polarnymi klimatami, że nie mamy czasu na odespanie zaległości. Klaus ogląda UAZa i po raz kolejny wyraża swoje obawy co do jakości jego ogumienia. Ja jednak opowiadam mu, że po drodze widziałem sporo aut, które wyleciały z drogi mimo, że miały kolcowe ogumienie. Klaus proponuje jednak byśmy na razie zafundowali UAZowi wakacje, bowiem czeka już tu na nas LR Defender wyposażony w kolcowe ogumienie oraz webasto i podgrzewane elektrycznie fotele. Dla nas po przesiadce z UAZa jest to szczyt komfortu. Więc wsiadamy do Defendera i ruszamy na zimowy patrol okolic.
Obrazek Obrazek Obrazek
Po drodze zajeżdżamy do naszych znajomych, którzy zapraszają nas na powitalne imprezy. Atmosfera jest po prostu znakomita. Kiedy wracamy już do domu na drodze witają nas także mikołajowe stada reniferów. Stęskniliśmy się za nimi od zeszłego lata.
Obrazek Obrazek
Tej nocy spaliśmy wyjątkowo dobrze. A z samego rana za oknami przywitały nas widoki do których nie byliśmy jeszcze przyzwyczajeni. Z biegiem czasu wizyty wszelkiej maści zwierzyny stały się dla nas normalnością.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Okazało się, że zarówno nasi gospodarze jak i wszyscy w okolicy, na zimę zakupują po kilka beczek jedzenia dla tych leśnych zwierzaków. Gdyby nie pomoc ludzi zwierzyna miała by naprawdę spore problemy z wykopaniem jakiegoś jedzenia spod grubej warstwy śniegu. Więc by im pomóc rano i wieczorem sypaliśmy hojnie jedzenie do przygotowanych uprzednio pojemników. Każdego ranka mieliśmy więc za oknami parady zwierzaków garnących się tłumnie do naszych punktów gastronomicznych.
Oczywiście pamiętając nasze letnie sukcesy w łowieniu ryb zapragnęliśmy spróbować szczęścia także zimą. Jednak w drodze do celu czekały na nas pewne utrudnienia. Kilkadziesiąt cm śniegu, 70cm lodu oraz mróz. Jednak nie straszne nam były te przeszkody i już nazajutrz zaczęliśmy odśnieżać sobie trasę na zamarzniętym jeziorze.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Niestety załamanie pogody na pewien czas zweryfikowało nasze plany odnośnie polowań na ryby. Przez kilka dni padało naprawdę sporo śniegu, więc nasza motywacja stopniała błyskawicznie.
Obrazek Obrazek
W tym czasie Klaus wyjeżdża już do Niemiec by dołączyć do Giseli, która udała się tam nieco wcześniej. Zostaliśmy więc na kilka tygodni sami. Spore opady śniegu zmuszają nas do odśnieżania okolicy, jednak do dyspozycji mamy nie tylko specjalne szerokie szufle. Klaus z Giselą zakupili sobie specjalny pojazd z montowanymi urządzeniami dodatkowymi, w tym z zimowym pługiem wirnikowym. Jest to naprawdę znakomite urządzenie do odśnieżania.
ObrazekObrazek
Któregoś dnia obliczyliśmy, ze masę śniegu, który zalega na naszym dachu można już wyznaczać w tonach. Wiec w celu polepszenia naszego samopoczucia przystąpiliśmy do jego przemieszczenia z góry na dół.
ObrazekObrazek Obrazek Obrazek
Ale zrzucenie śniegu z dachu to jeszcze nie wszystko. Wyszło na to, że przewożenie go taczką zajęło by nam strasznie wiele czasu, wiec znowu polska pomysłowość przyszła nam z pomocą.
Obrazek Obrazek Obrazek
Szybko okazało się, że nasze zimowe polskie buty wcale nie nadają się na warunki lapońskie. Z pomocą przyszli nam nasi lapońscy przyjaciele, którzy wypożyczyli nam na czas naszego pobytu prawdziwe arktyczne obuwie, które było całkowicie odporne na mróz, wodę, i śnieg. Tak wiec nasze reklamowane w Polsce „zimowe obuwie” powędrowało na półkę.
Pierwsze testy lapońskich bucików przeprowadziliśmy na spacerach po najbliższych okolicach. Testy wypadły znakomicie.
ObrazekObrazekObrazek
Pomimo ostrzeżeń Klausa zdecydowaliśmy się kilka razy na małe rajdowe wyprawy UAZem po lapońskich szlakach. Chcieliśmy zobaczyć co się tu zmieniło od czasu naszej letniej wyprawy.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Oczywiście nie zaniedbywaliśmy tez Defendera. Musiałem nim sporo jeździć, by się go po prostu nauczyć…Defender bowiem miał z nami wrócić do Polski…
ObrazekObrazekObrazekObrazek
W międzyczasie nastąpiła lekka odwilż a zaraz potem ponownie ścisnął mróz co skutkowało pojawianiem się idealnego lodowiska na drogach. Defender z jego kolcowymi oponami radził sobie jednak na lodzie znakomicie, w przeciwieństwie do nas.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Z kolei w mieście zauważyłem, ze ludzie z lodowiskiem radzą sobie używając specjalnych pomocniczych sań do chodzenia lub specjalnych „chodzików”, które to uniemożliwiają wywrotkę, pomysłowość ludzka nie zna granic.
Obrazek
Niedługo potem nasi znajomi Monika i Pascal zaprosili nas na rajd skuterami śnieżnymi. Nigdy jeszcze takimi cudakami nie jeździliśmy wiec byliśmy podekscytowani opowieściami Moniki o wielkich możliwościach terenowych tychże skuterów. Czym prędzej więc stawiliśmy się na umówione spotkanie. Tu zatankowaliśmy skutery i Pascal wraz z Monika udzielili nam krótkiej instrukcji obsługi.
ObrazekObrazek
Skutery są lekkie i maja bardzo mocne silniki, modele którymi jechaliśmy miało po 80 KM, mogły rozwijać prędkość ponad 110 km/h. Tak więc nie ma z nimi żartów. To nie są zabawki. A wiec ruszamy.
Obrazek
Monika życzy nam dobrej zabawy i prosi byśmy wrócili żywi.
Obrazek
No i zaczęła się jazda. Zdjęcia nie oddają nawet 10% tego co tam się faktycznie działo. Tego trzeba spróbować samodzielnie. Praktycznie bez przerwy się śmiejemy, te uśmiechy nie będą nam schodziły z twarzy jeszcze przez resztę dnia. Frajda niesamowita. Z kilometra na kilometr jedziemy coraz szybciej, nierzadko pędzimy pomiędzy drzewami ile tylko fabryka dała.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Okazuje się jednak, że mimo iż skuter jest znakomitym pojazdem terenowym i jego też można zakopać. Udało się to mi. Wpadłem w sypki śnieg i skuter osiadł metr niżej mieląc bezradnie gąsienicą. Z pomocą przyszła mi ekipa, ale żeby do mnie dojść musieli iść na czworaka, bowiem próba stanięcia na nogach kończyła się natychmiast zapadnięciem w śnieżnym puchu.
Obrazek ObrazekObrazekObrazek
Na dobre zakończenie dnia zapraszamy wszystkich przyjaciół do nas na polskie danie czyli gorący bigos a do tego danie lapońskie czyli kotleciki z renifera a wszystko to zapijane litrem porządnej 50% wódeczki przypalonej karmelem. Impreza trwała parę godzin. Mieszały się języki: polski, niemiecki, angielski i szwedzki a nawet były śpiewy po rosyjsku. Pełen internacjonalizm.
Obrazek
Kilka dni później, mając jeszcze świeżo w pamięci nasze śnieżne rajdy zapragnęliśmy pojechać na ryby skuterami. Wyciągnęliśmy więc Monikę na małe wędkowanie. Monika, jako, że rodowita polka, nigdy nie przepuści okazji by sobie pogawędzić z rodakami. Tak wiec wsiadamy na skutery i hajda na jeziora.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Monika następnym razem zaprasza nas na imprezę połączoną z pieczeniem złowionych ryb w specjalnej lapońskiej chatce. W imprezie biorą udział kolejni znajomi, którzy przyjechali tam z Niemiec. Atmosfera jest gorąca a impreza trwa ładnych kilka godzin. Wrażenia niezapomniane.
ObrazekObrazek
W tym czasie Monice i Pascalowi psuje się ich auto, więc pomagamy im naszym sprzętem na ile to możliwe. Do najbliższego sklepu jest 40 km w jedną stronę, więc co jakiś czas trzeba się tam wybrać na zakupy. Ale zakupy są takie, że nierzadko Defender jest wypakowany po sam dach.
ObrazekObrazek
Oczywiście jako, że jesteśmy w okolicach koła polarnego możemy dość często podziwiać na nocnym niebie piękne zorze polarne. Jedną z takich migotliwych zórz udało nam się uwiecznić na zdjęciach. Wrażenia są niesamowite. Zdjęcia nie oddają tak naprawdę klimatu jaki wtedy panował. Uchwycenie zorzy polarnej jest kwestią szczęścia lub bardziej kwestią częstego przebywania na dworze w nocy. Dla nas było to niesamowite zjawisko, dla ludzi tam mieszkających to była zwykła codzienność.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek
Czas na północy mija nam bardzo przyjemnie i niebawem przyjeżdżają z Niemiec nasi gospodarze Klaus i Gisela. Na ich przywitanie urządzamy prawdziwą ucztę, której autorem był Jarek. Cały dzień przygotowywał specjały kuchni chińskiej. Imprezowanie i dyskusje zajmują nam niezłych kilka godzin. Atmosfera jest bardzo miła.
Obrazek
Spędzamy wspólnie jeszcze kilka miłych dni. W tym czasie odwiedzamy też wszystkich naszych miłych znajomych. Imprezujemy i pomagamy wszystkim w miarę możliwości. Niestety czas mija nieubłaganie. Wszystko co dobre kiedyś się musi skończyć i tak właśnie dobiega końca nasz pobyt w lapońskich lasach. Żal się pakować, ale wiemy, że nie wyjeżdżamy stąd na długo…
ObrazekObrazekObrazekObrazek
W tym czasie zmieniłem kolcowe opony Defendera na potężne AT-ki. W trakcie tej czynności złamałem w rekach mój największy chromo – wanadowy klucz. Zdziwiłem się niesamowicie, tym bardziej, że w Polsce nierzadko nakładałem na niego półtorametrowa dźwignię i nigdy nie zawiódł. A tu pękł po prostu w trakcie ręcznego dokręcania nakrętki koła. Nie miałem wesołej miny, bo był to najczęściej używany przeze mnie klucz. Pasował do wszystkich nakładek jakie miałem do niego w komplecie. Wiec zostałem bez najważniejszego klucza. Pozbierałem więc jego resztki i pojechałem do naszego przyjaciela Hardiego by mi go choć prowizorycznie pospawał. Hardi oglądnął go uważnie po czym wyrzucił go do kosza twierdząc, że tu zimą to normalka. Niejeden dobrej jakości klucz chromo – wanadowy pękał tu na mrozie jak zapałka. Hardi zabrał mnie do swojego warsztatu, wyciągnął 3 komplety dużych markowych kluczy i grzechotek wraz ze wszystkimi przedłużkami, po czym wręczył mi je twierdząc, że to jest prezent od niego na drogę. Na nic zdały się tłumaczenia, że przecież te klucze kosztują masę pieniędzy. Był to bezinteresowny prezent od człowieka, który nie był skażony komercją i chęcią zysku za wszelką cenę. W ogóle wszyscy, tu w Laponii poznani ludzie różnią się zasadniczo od tych z którymi miałem do czynienia w innych częściach Europy. Wiele by można o tym pisać, ale najlepiej jest pojechać i przekonać się samodzielnie, bowiem słowo pisane nigdy nie odda wiernie całego tego niesamowitego klimatu jaki tam panuje…
Tak więc nastał poranek naszego wyjazdu. Nasi wspaniali gospodarze przygotowali nam prowiant na drogę i pożegnawszy się ruszyliśmy w czekająca na nas długa drogę…
Niestety już podczas wyjazdu z podwórza Defender na szerokich AT-kach spłatał mi niezłego figla. Na totalnie oblodzonym zakręcie w ogóle nie zareagował na skręt kierownicy i pojechał prosto sadzając nas w rowie…
Próba wyjechania o własnych siłach zakończyła się bezradnym kręceniem wszystkich 4 kół w miejscu. Na szczęście w pobliżu czekał gotowy do pomocy UAZ. Ustawiamy więc go z dala od lodu i ratujemy Defendera.
ObrazekObrazek Obrazek
Gisela, która zeszła z góry obejrzeć co się stało powiedziała mi, że nie mam się czym przejmować, bo ona w tym roku podobnie wpadła do rowu Defenderem raz a Klaus dwa razy. Tym samym znacząco poprawiła moje samopoczucie. Jednak stało się dla mnie jasne, że szerokie opony na lodzie to nie jest najlepsze rozwiązanie. UAZ ze swoimi wąskimi oponami radził sobie na lodzie bez zarzutu. Ale nie ma co narzekać. W drogę!
Wyjeżdżamy z gościnnych lapońskich lasów. Żegnają nas przyjaciele, żegna nas domowa i leśna zwierzyna, żegna nas zima.
ObrazekObrazekObrazek
Po drodze obowiązkowo stacja paliw. Teraz paliwo tankujemy x2. Sporym ułatwieniem jest fakt, że korek wlewu w Defenderze jest po prawej stronie a w UAZie po lewej stronie, więc możemy tankować jednocześnie oba auta z jednego dystrybutora.
Obrazek
Brak CB radia w Defenderze skutkuje na początku problemami z komunikacja, czego efektem są drobne błędy w obranym kierunku jazdy. W późniejszym czasie udaje nam się wypracować system porozumiewania się za pomocą świateł. Działało to zupełnie zadowalająco. Jednak jedną z pierwszych modernizacji Defendera, które mam zamiar zrobić będzie założenie instalacji CB.
Obrazek
W miarę posuwania się na południe śniegu jest coraz mniej. Pogoda jest dobra lecz silny mroźny wiatr buja wysokimi samochodami dość mocno. Po drodze znów spotykamy renifery, które tym razem nie chcą jednak zbyt szybko zejść z szosy.
Obrazek Obrazek Obrazek
Im dalej na południe tym mniej zimy…
Jednak mimo, że śniegu jest tu jak na lekarstwo nieomylnym świadectwem długiej, surowej zimy są nadal mocno zamarznięte jeziora. Ruch na drodze jest niewielki i spotykamy tu ludzi ciągnących na przyczepach skutery śnieżne. Wszyscy ze skuterami kierują się na północ, gdzie śniegu jest jeszcze pod dostatkiem.
ObrazekObrazekObrazek
Po drodze robimy co jakiś czas przerwy. Zaczynają się pojawiać drobne problemy z UAZem. Pojawiła się nieszczelność na podgrzewaczu paliwa mojej konstrukcji. UAZ powoli gubi płyn chłodniczy. Jednak przenikliwy zimny wiatr skutecznie odbiera mi chęć naprawy tej usterki i decyduję, że jedziemy dalej stawając po prostu co jakiś czas i dolewając wodę do zbiornika wyrównawczego układu chłodzenia. Płynu chłodniczego mi nie szkoda bo i tak minął właśnie zalecany termin jego wymiany.
ObrazekObrazekObrazek
Jedziemy teraz w często tu spotykanych drogach wykutych w skale. Niebawem wjedziemy na znaną nam doskonale trasę E 4. Po drodze mijamy jedne z największych w Europie zakładów przetwórstwa drewna.
ObrazekObrazek
Wieczorem dojeżdżamy do malowniczego punktu widokowego nieopodal Sundsvalu. Zatrzymujemy się tu na chwilę w celu dolania wody do UAZa i zrobienie kilku pamiątkowych zdjęć. Przenikliwy porywisty wiatr wygania nas jednak szybko w dalsza drogę.
ObrazekObrazekObrazek
Szybkimi krokami dopada nas noc. Zaczynamy odczuwać zmęczenie. Zjeżdżamy na przydrożny parking i znajdujemy tam ciepły i „przytulny” kibelek. W środku jest nawet gorąca woda. Nie grymasząc wiele myjemy się tu i zjadamy kolacje w „ciepłym i zacisznym szwedzkim kibelku”
Obrazek
Po krótkiej naradzie postanawiamy zanocować właśnie na tym parkingu.
Każdy znalazł sobie swoje „przytulne legowisko”.
Luśka wybrała miejsce 1 klasy w Defenderze.
Obrazek
Ja wybrałem miejsce 2 klasy w Defenderze.
Obrazek
Jarek wybrał miejsce 1 klasy w UAZie.
Obrazek
No a ojcu przypadło miejsce 2 klasy w UAZie…
Obrazek
Noc była niestety niespokojna. Wiatr huczał niesamowicie. Trzęsło autami na wszystkie strony. Co prawda my w Defenderze mieliśmy całkiem szczelnie ale w UAZie przeciąg hulał z każdej strony…No ale w końcu miejsca każdy wybierał sobie bez przymusu. W nocy często budziłem się i włączałem na chwile stacyjkę w Defenderze by sprawdzić odczyty termometru zewnętrznego. Obawiałem się po prosto o to, że w razie mrozu może zamarznąć woda w bloku UAZa a wtedy katastrofa była by murowana. Na szczęście w nocy było ciepło, bo temperatura była równa 0 stopni. Poranek przywitał nas zimną pogodą ale za to było słonecznie. Po szybkiej toalecie ruszamy w drogę.
Obrazek
Podczas startu UAZa okazało się, że popsuł się główny włącznik świateł. Działały tylko pozycyjne i długie światła. A my potrzebowaliśmy krótkich jako, że jazda na światłach jest w Szwecji obowiązkowa przez cały rok. Wpadłem wiec na pomysł, że UAZ będzie jechał na przeciwmgielnych halogenach zamiast na krótkich światełkach. Grunt żeby coś się z przodu paliło. Po jakimś czasie okazuje się, że wyciek płynu chłodniczego w UAZie się wzmaga. Wiatr wiał nadal lodowaty i nie chciało mi się tego teraz właśnie naprawiać, więc co 50 km zatrzymywaliśmy się i uzupełniałem wodę w zbiorniku wyrównawczym.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Po niedługim czasie dojeżdżamy do stolicy Królestwa Szwecji – Sztokholmu. To oczywiście całkowicie wielko europejskie klimaty, zasadniczo odmienne od tych lapońskich. Jednak i Sztokholm nam się bardzo podoba. Odnajdujemy trasę do naszego portu i kierujemy się do systemu wielkich tuneli pod Sztokholmem.
ObrazekObrazekObrazek
Po przejechaniu tuneli zatrzymujemy się by kolejny raz dolać wody do UAZa. Odkrywam jednak, że tym razem pęknięcie w korpusie podgrzewacza paliwa powiększyło się i dalsza jazda może grozić błyskawiczną stratą chłodziwa a to zakończyło by szczęśliwy dotychczas żywot silnika UAZa. Decyduję się w końcu na interwencje. Jako, że UAZ to leśny pojazd mój wzrok kieruje się ku rosnącym w pobliży krzaczkom. Tam znajdę na pewno do niego jakieś części umożliwiające mi prowizoryczną naprawę. I tak też się stało. Sposobem na „Jakuba Wędrowycza” przypalikowałem UAZa 2 osikowymi kołeczkami i wszyscy szczęśliwi pojechaliśmy w dalsza drogę.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Niebawem zajeżdżamy do naszego portu, gdzie oczekuje już na nas wielka Scandynavia. Tym razem odprawa paszportowa jest króciutka i już po chwili kierowani przez obsługę zajmujemy miejsce w „brzuchu” promu.
ObrazekObrazek
W tym miejscu właściwie zakończyła się nasza czwarta już przygoda z piękną Szwecją. Pozostaje nam jeszcze sycić zmysły panoramą portu i zatoki z perspektywy tarasów widokowych na naszym promie. A widoki te są naprawdę niesamowite.
ObrazekObrazekObrazek
Pamiętając przerażające przygody z zeszłego roku przezornie wykupujemy dla nas 4 osobową kabinę. Lepiej się na to zdecydować, tym bardziej, że już na terminalu widzieliśmy tabuny rodaków taszczących na prom spore ilości alkoholu. Noc spędzona w kabinie minęła nam spokojnie choć odgłosy awantur podpitych rodaków od czasu do czasu zakłócały nam sen. Ważne jednak, że byliśmy od tego bezpośrednio odizolowani. Rejs poza tym był bez zarzutu. W Gdańsku rozładunek z promu przebiegł szybko, odprawa paszportowo - celna była formalnością i przed nami ostatni 150km odcinek drogi do domu.
ObrazekObrazek
Oczywiście przyzwyczajeni do szwedzkich kierowców, dróg i zachowań, na nowo jak co roku przeżywamy szok. Dziurawe drogi, mylne oznaczenia, nerwowa atmosfera, wyprzedzanie na trzeciego, zajeżdżanie drogi czy też nie wpuszczanie na sąsiedni pas to w kraju normalka, jednak my zdążyliśmy już od tego nieco odwyknąć ale niebawem dostaniemy szybki kurs reedukacyjny i już znowu nic nas nie będzie dziwiło. Po 150 km drogi wjeżdżamy na nasze podwórko gdzie po 5 tygodniach rozłąki witają nas wszyscy domownicy, cały nasz zwierzyniec…oraz wiosna w pełni!
Obrazek

Takim to oto sposobem po raz 4 w ogóle a po raz 1 zimą wybraliśmy się UAZem za koło polarne. Po raz 4 zagraliśmy na nosie wszystkim sceptykom, i wszystkim tym, którzy nierzadko nieszczerze nam kibicowali.
Jak wynika z naszego doświadczenia wszystkie przeciwności losu można pokonać. Człowiek wraz z maszyną jest w stanie dokonać więcej niż mu się to początkowo wydaje. Nawet w surowych warunkach z biegiem czasu wszystko wydaje się całkiem naturalne. Nie trzeba więc zniechęcać się już od samego początku. Zwłaszcza nie należy słuchać wszystkich tych pseudo specjalistów, którzy służą masą swoich rad a tak naprawdę nie ruszyli tyłka spoza swojego domowego fotela.
Tak więc koledzy i koleżanki. Po raz kolejny zachęcamy Was : Łapcie wiatr w żagle! Nie zważajcie na opinie ludzi wam nieprzychylnych, oni nie maja wpływu na wasze życie dopóki im na to nie pozwolicie.
Żyje się tylko raz a bilet na życie wszyscy mamy tylko w jedna stronę!

Tym miłym akcentem pozdrawia wszystkich

„Zespół Expedycyjy”
Winter Lappland 2007
Luśka i Jacek
Jarek i Irek
UAZ i LR Defender
Ostatnio zmieniony czw maja 10, 2007 10:40 pm przez klusownik, łącznie zmieniany 1 raz.
UAZ 469B S-21 + LPG UAZ 315126 2.4 MB
K- 750
Daihatsu Feroza 1.6 16V
Defender 90 300Tdi

Awatar użytkownika
DruhRafal_PL
jestem tu nowy...
jestem tu nowy...
Posty: 54
Rejestracja: pt wrz 15, 2006 4:27 pm
Lokalizacja: Londyn, Wielka Brytania

Post autor: DruhRafal_PL » czw kwie 19, 2007 4:09 pm

Zajebista relacja. Macie gdzieś mapkę?

Awatar użytkownika
lisiurski
 
 
Posty: 1125
Rejestracja: wt mar 07, 2006 2:34 pm
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: lisiurski » czw kwie 19, 2007 4:17 pm

Wspaniałą wyprawa, wspaniale przedstawiona wielkie :)2 tylko pozazdrościć
"Bo ofrojd to nie je rurka z kremem ani nie gilgotki, ostry...."
Uaz z uazowołgą a nie z andorią

Awatar użytkownika
Miro
jestem tu nowy...
jestem tu nowy...
Posty: 33
Rejestracja: śr lip 05, 2006 9:56 am
Lokalizacja: Świerklaniec, Śląskie

Post autor: Miro » czw kwie 19, 2007 6:39 pm

Super!! Brawo!! Zaje...ście.
Czy wybieracie się tam znowu, czy można się z Wami zabrać i zamieszkać np. w sąsiedztwie. Interesuje mnie nie tylko offroad ale i jazda na skuterze, który mam własny i chętnie bym go pociągnął do Skandynawii.
LC LJ 73 3,0Td +2"+Warn9500Ti + BFG MT 33"
& Mitsubishi L200 160KM + Hardtop
& Ski Doo GTX550

Awatar użytkownika
rico69
 
 
Posty: 183
Rejestracja: pt lut 02, 2007 11:12 pm
Lokalizacja: Leszno-Wielkopolska

Post autor: rico69 » czw kwie 19, 2007 8:15 pm

Kolejna super relacja, pozdrawiam i życzę powodzenia w następnych :)2
Adrian
LC 95 mota się

Awatar użytkownika
JackY61
Posty: 1558
Rejestracja: czw cze 02, 2005 6:38 pm
Lokalizacja: Opole, Poznań, Istebna
Kontaktowanie:

Post autor: JackY61 » czw kwie 19, 2007 8:23 pm

Miro pisze:Super!! Brawo!! Zaje...ście.
Czy wybieracie się tam znowu, czy można się z Wami zabrać i zamieszkać np. w sąsiedztwie. Interesuje mnie nie tylko offroad ale i jazda na skuterze, który mam własny i chętnie bym go pociągnął do Skandynawii.
relacja faktycznie super
@Miro, do Islandii bys wzial. Byloby urozmaicenie :D

<mario>
 
 
Posty: 196
Rejestracja: wt lut 06, 2007 7:09 pm
Lokalizacja: ok. Bełchatowa

Post autor: <mario> » czw kwie 19, 2007 10:00 pm

Super wyprawa. Tak trzymać :)2
Pozdrawiam.
LJ 70

Awatar użytkownika
Miro
jestem tu nowy...
jestem tu nowy...
Posty: 33
Rejestracja: śr lip 05, 2006 9:56 am
Lokalizacja: Świerklaniec, Śląskie

Post autor: Miro » pt kwie 20, 2007 5:09 am

@Miro, do Islandii bys wzial. Byloby urozmaicenie
@JackY61 ale tylko pod warunkiem , że ty pociagniesz do Danii, na Owczych i w Interiorze przyczepę 4,5m :lol: [/quote]
LC LJ 73 3,0Td +2"+Warn9500Ti + BFG MT 33"
& Mitsubishi L200 160KM + Hardtop
& Ski Doo GTX550

Awatar użytkownika
Kojak
Posty: 313
Rejestracja: pt lut 20, 2004 3:58 pm
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki/ Wawa

Post autor: Kojak » sob kwie 21, 2007 8:32 pm

Gratulacje !!!
Wspaniała wyprawa i super relacja !
Przypomniały mi się czasy gdy GAZ-ikiem jeździłem po całej Europie...
Ach, co to były za czasy, łezka w oku się kręci !
Jeszcze raz gratuluję !
KOJAK (Wertep Klub Wawa)
Myślami GAZ-ers, były dwa GIEZ-y, Disco 200TDI a teraz jest WJ 2,7CRD :-)

Awatar użytkownika
klusownik
 
 
Posty: 190
Rejestracja: ndz sty 11, 2004 10:31 pm
Lokalizacja: Słupsk / Lappland

Post autor: klusownik » pn maja 07, 2007 10:29 am

Miro pisze:Super!! Brawo!! Zaje...ście.
Czy wybieracie się tam znowu, czy można się z Wami zabrać i zamieszkać np. w sąsiedztwie. Interesuje mnie nie tylko offroad ale i jazda na skuterze, który mam własny i chętnie bym go pociągnął do Skandynawii.
------------------------------------
Hej.

Wybieramy sie tam znowu, jak co roku.
Generalnie 2 razy w roku: lato i zima.

Zamieszkac w sasiedztwie jest ciezko...bo :roll:
Sasiadow jest tylko kilku i to porozrzucanych w promieniu 5km. :D

Oczywiscie kwestia "blisko, daleko" na "połnocy" nabiera innego niz u nas znaczenia. :wink:

Ale jesli ktos ma ochote to znajdzie sie tam calkiem przyjemne kwaterki.

Zawsze mozemy sie zgadać.

pozdr
UAZ 469B S-21 + LPG UAZ 315126 2.4 MB
K- 750
Daihatsu Feroza 1.6 16V
Defender 90 300Tdi

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże i Wyprawy niekomercyjne”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości