Długi weekend w Rumunii (uwaga dużo zdjęć)
Moderator: Misiek Bielsko
- MIRMIL
-
- Posty: 160
- Rejestracja: wt kwie 01, 2003 6:31 am
- Lokalizacja: Mielec/podkarpackie
- Kontaktowanie:
Super!!
Az zal du-pe sciska,ze sie tam nie bywa za czesto.
naprawde warto!
Zdjecia super!
Az zal du-pe sciska,ze sie tam nie bywa za czesto.
naprawde warto!
Zdjecia super!
niejedna przestrzen jeszcze moj uslyszy glos
www.misja-kamerun.pl
www.misja-kamerun.pl
- czarny bielsko
-
- Posty: 10703
- Rejestracja: ndz lut 08, 2004 12:56 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Kontaktowanie:
"tera q... my" Tymi sławnymi słowami pewnego polityka zaczniemy naszą relację z wypadu do Rumunii. Faktycznie był to tylko wypad i pierwsze zachłyśnięcie się powietrzem rumuńskich gór. A było to tak: w ramach długiego weekendu zrobiliśmy rodzinny wypad do Starego Sącza.
http://picasaweb.google.com/bradziaga/BeskidSDecki
Część rodziny zakotwiczyła u rodziny, natomiast my próbowaliśmy coś zrobić z wolnym czasem. Najpierw była Słowacja - Wysokie Tatry, http://picasaweb.google.com/bradziaga/W ... woSOwackie
wypad na Łomnicę, huraganowy wiatr wyrywający z ręki aparat fotograficzny, później piękna pogoda i tęcza. Następnego dnia, po noclegu namiotowym (w nocy -5 stopni Celsjusza) w pobliżu wąwozu Homole wypad w Pieniny. Wędrówka niebieskim szlakiem - Sokolica, Trzy Korony, następnie zejście żółtym szlakiem do wąwozu Sobczańskiego. Jeszcze 6 km asfaltem - "z buta" i po godzinie oczekiwania ostatnią tratwą pokonujemy przełom Dunajca. Promienie zachodzącego słońca tworzą niesamowity nastrój.
Jeden dzień "oddechu" na łonie rodziny w Starym Sączu. Stara piosenka mówi, że w czasie deszczu dzieci się nudzą, a gdy się nudzą to miewają szalone pomysły. Nam było tez nudno, więc wymyśliliśmy wypad do Rumunii. By w jakiś sposób usprawiedliwić przed samym sobą ten dwudniowy wyjazd, dorobiliśmy do niego pewną filozofię. Miał być to rekonesans przed lipcową wyprawą na bezdroża Rumunii. Nasze możliwości poznawcze ograniczał czas i plaskacz, choc był też i off-road - tyci, tyci, ale jednak
I tak było wspaniale. Te dwa dni bardzo wyostrzyły nam smak na danie główne, tzn. lipcową wyprawę.
Jak chodzi o przekraczanie granicy - naszych niewiele interesuje, Słowacy uprzejmi, otwierają paszporty z obowiązku. Węgrzy studiują dokumenty, sprawdzają w komputerze, przeglądają bagaże, tylko czekać, jak zajrzą w rurę wydechową. Rumunia powitała nas postacią dwudziestoparoletniej funkcjonariuszki straży granicznej - uśmiechnięta, grzeczna i można się było porozumieć z nią po polsku. Przy wyjeździe z Rumunii pożegnało nas przyjazne kiwanie rękami trzech rumuńskich pograniczników, którzy nawet nie ruszyli się z ławki. Węgrzy znowu odprawili swoje "czary". Kolorytu obrzędowi dodają czarne mundury i wyposażenie: broń, pałki, ręczne miotacze gazu i kajdanki. Przejazd przez Węgry jest przykrą koniecznością.
http://picasaweb.google.com/bradziaga/Rumunia
http://picasaweb.google.com/bradziaga/BeskidSDecki
Część rodziny zakotwiczyła u rodziny, natomiast my próbowaliśmy coś zrobić z wolnym czasem. Najpierw była Słowacja - Wysokie Tatry, http://picasaweb.google.com/bradziaga/W ... woSOwackie
wypad na Łomnicę, huraganowy wiatr wyrywający z ręki aparat fotograficzny, później piękna pogoda i tęcza. Następnego dnia, po noclegu namiotowym (w nocy -5 stopni Celsjusza) w pobliżu wąwozu Homole wypad w Pieniny. Wędrówka niebieskim szlakiem - Sokolica, Trzy Korony, następnie zejście żółtym szlakiem do wąwozu Sobczańskiego. Jeszcze 6 km asfaltem - "z buta" i po godzinie oczekiwania ostatnią tratwą pokonujemy przełom Dunajca. Promienie zachodzącego słońca tworzą niesamowity nastrój.
Jeden dzień "oddechu" na łonie rodziny w Starym Sączu. Stara piosenka mówi, że w czasie deszczu dzieci się nudzą, a gdy się nudzą to miewają szalone pomysły. Nam było tez nudno, więc wymyśliliśmy wypad do Rumunii. By w jakiś sposób usprawiedliwić przed samym sobą ten dwudniowy wyjazd, dorobiliśmy do niego pewną filozofię. Miał być to rekonesans przed lipcową wyprawą na bezdroża Rumunii. Nasze możliwości poznawcze ograniczał czas i plaskacz, choc był też i off-road - tyci, tyci, ale jednak

I tak było wspaniale. Te dwa dni bardzo wyostrzyły nam smak na danie główne, tzn. lipcową wyprawę.
Jak chodzi o przekraczanie granicy - naszych niewiele interesuje, Słowacy uprzejmi, otwierają paszporty z obowiązku. Węgrzy studiują dokumenty, sprawdzają w komputerze, przeglądają bagaże, tylko czekać, jak zajrzą w rurę wydechową. Rumunia powitała nas postacią dwudziestoparoletniej funkcjonariuszki straży granicznej - uśmiechnięta, grzeczna i można się było porozumieć z nią po polsku. Przy wyjeździe z Rumunii pożegnało nas przyjazne kiwanie rękami trzech rumuńskich pograniczników, którzy nawet nie ruszyli się z ławki. Węgrzy znowu odprawili swoje "czary". Kolorytu obrzędowi dodają czarne mundury i wyposażenie: broń, pałki, ręczne miotacze gazu i kajdanki. Przejazd przez Węgry jest przykrą koniecznością.
http://picasaweb.google.com/bradziaga/Rumunia
- Misiek Bielsko
-
- Posty: 5195
- Rejestracja: czw lut 21, 2002 1:00 am
- Lokalizacja: Bielsko-Biala
- Kontaktowanie:
WItam
Macie chyba jakieś zakazane facjaty
Moje dotychczasowe doświadczenia z Węgrami są raczej pozytywne. Tymi razy kiedy jechałem do Rumunii samochodem, sprawdzanie paszportu ograniczało się tylko do przekartkowania. Raz jeden zatrzymali mnie w nocy kilka kilometrów od granicy. Zerknęli w prawo jazdy/dowód rejestracyjny i jazda. W czasach przedunijnych raz czesali wszystkich na granicy. A mnie spytali tylko czy było fajnie i pojechałem dalej. Innym razem jak jechaliśmy przez Węgry przed jakimiś wyborami, to jeżdzili obwieszeni flagami trąbili przyjaźnie i machali do nas. Jak widać nie ma reguły. Pozdrawiam!
Macie chyba jakieś zakazane facjaty

Paweł
MB G240D/300D 24V '84
MB G240D/300D 24V '84
Mi na Wegrzech jakies 50km przed granica Rumunska w jakims malym miasteczku wypadl telefon bo siegalem nowa mape z bagaznika. Podjechalem kawalek dalej zeby zatankowac i dopiero wtedy stwierdzilem ze zgubilem komorke
szukalem po calym aucie dzwoniac z zony tel. i nagle ktos odbiera i nawija po wegiersku hahaha on swoje ja swoje
powiedzialem ze jestem na MOL(chyba jedyne co zrozumial) - po paru minutach podjezdza citroen i gosc podaje mi przez szybe moj telefon
zupelnie nie oczekujac nic wzamian
bylem tak szczesliwy ze wcislem mu 20 euro
I jak tu nie wierzyc w przyslowie "Polak,Wegier dwa bratanki"


powiedzialem ze jestem na MOL(chyba jedyne co zrozumial) - po paru minutach podjezdza citroen i gosc podaje mi przez szybe moj telefon


I jak tu nie wierzyc w przyslowie "Polak,Wegier dwa bratanki"
Jeep ZJ-zagazowany(byl)!!! Ford Explorer z gazem hehehehe
guma AT 32" a w gore ponad 2"
guma AT 32" a w gore ponad 2"

Witaj
W ogóle wywaliłem wszelkie wyciszenia ze srodka bo były siedliskiem wilgoci i po przejechaniu jakiegoś głębszego cieku wodnego nie mogłem dojść z nimi do porządku. Jak bedę walczył z blacharką za jakiś czas, to pomyśle o czymś. Podstawowy warunek - zerowa nasiakliwość. Otwór rewizyjno-obserwacyjny wyciągarki nie jest podstawowym źródłem zakłóceń akustycznych. W moim przypadku to plandeka i w trochę mniejszym stopniu opony. Dźwięki układu napedowego giną przy takim tle. A trzeba pamiętać też o tym, że załadowany w trybie "wyprawowym" samochód tłumi dźwięki, szczególnie pochodzące z tylnej półsfery.
Co do fotek, to może jak nie zapomnę, to jutro coś cyknę i prześlę. Pozdrawiam.
Eeee tam, trza twardym byćsebalodz pisze:... swojego mechanika masz jakos w szczegolny sposob wyciszonego ?

Co do fotek, to może jak nie zapomnę, to jutro coś cyknę i prześlę. Pozdrawiam.
Paweł
MB G240D/300D 24V '84
MB G240D/300D 24V '84
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości