- burek w każdej postaci, zwłaszcza z serem i szpinakiem u wieśniaków w lukomirze - pychota

- pleskavica
- ćevapčići
- najzwyklejsza srbska sałatka popijana włoską lemon sodą

- podane na wybrzerzu albanii/czarnogory owoce morza, w typowo włoskim stylu, kalmary, krewetki, małże..
ukraina:
- wszędzie obecne chrupiące pierożki z różnorodnym nadzieniem

- najlepszejsza lemoniada jaką zdarzyło mi się pić

- pyszne grilowane rybki na krymie

rosja:
- ruski standard i zielona bajka , najlepszejsze wodeczki

- 1,5l plastiki wypełnione mocnym, goryczkowo słodkim piwem o wdzięcznej nazwie..
- grilowany omul nad bajkałem (wedzony czy suszony mi nie podchodzi)
- pielmieni w każdej postaci
mongolia:
tu proponuje nic nie jesc.. kumys mocny ale zbiera mnie na wymioty... herbaty z łojem, masłem, solą i ryżem paskudne... żylaste mięso z wychudzonych zwierzaków nie do zjedzenia... wysysać szpiku z kości nie umiem... różnorakie przetwory mleczne też mi nie podchodzą...
portugalia:
- rybki w każdej postaci
- francesinha w porto

- zupy/kremy z marchwi/kukurydzy
- babeczki z lizbonie

norwegia:
- sardynki w każdej postaci
- zajebisty brązowy ser
włochy:
tutaj wszystko jest zajebiste.. ale pizze tylko na poludniu od neapolu, owoce morza tylko w portowych miejscowosciach, a bisteca fiorentina tylko we florencji

i na koniec mój kulinarny hit! CHINY:
tutaj także wszystko jest pyszne... byłem tam równy miesiąc i rozmaitość świetnych smaków każdego dnia mnie zaskakiwała.. próbować, próbować i jeszcze raz próbować...
klik na zachete