No...

Z Euroopy do Wietnamu i na Filipiny długa droga.
Musiałem sobie wygóglać prawie wszystkie nazwy, przyznaję (poza Rodos i Tarifą).
To spora korekta. Półwysep Arabski wypadł i powstała mega dziura. Banalnie prosta droga przez Iran.
Bardzo trudno uzyskac pakistańską wizę (ale to możliwe). Przez Beludzystan przejeżdżacie w konwoju i dalej juz wolna droga do Indii. Bez CdP już ani rusz oczywista, ale można płacic kaucję na granicach również (karnet jednak pewniejszy).Ale czy coś z Indii pływa do złotego trójkąta, to nie wiem.
Gadaj z prezesem (wątek o Tybecie).
Oni jadą do Lhasy (4x4 i moto) i wracają, Ty pojechał byś dalej, prosto do Wietnamu.
To byłaby przepiękna wyrypa. Na kitajskich blachach i z kitajskim dowodem rejestracyjnym (inaczej się nie da).
Tyle, że załatwianie kwitów przez agenta trwa min. 4 m-ce. Musiałbyś się pospieszyć.
Pytanie, czy między Kitajem a Wietkongiem funkcjonuje drogowe przejście graniczne. Pewnie tak.
Z Wietkongu samolotem na Filipiny.
To jest na ten moment real.
Reszta, to komletna utopia, chyba, że spedycja morska, czyli wózek w konener... ale to przede wszystkim czasu kosztuje kupę.
W sumie to taki logistyczny hardcor, że aż ciekaw jestem, jak sobie poradzicie.
Skoro jednak dopiero teraz nad tym pracujecie, to może lepiej (i pewnie tak się stanie) cały wyjazd podzielić na dwa etapy.
Teraz wariant europejski, a w przyszłym roku azjatycki, jak nabierzecie doświadczenia w tego rodzaju wojażach i będziecie mieli czas przemyśleć i zweryfikować marzenia raz jeszcze.
Auto nadacie spedycją albo grzać przez Kitaj.
he, he... ale se pogalopowałem, jakby sam miał jechać.
Zresztą i tak... pojadę.