Rekwizytornia pisze:Tylko szalone czyny będą spisane
Pomyśl, pokombinuj i pojedź. Pustynia też jest dla ludzi, Jak nie dasz rady głęboko, to spenetrujesz płytko, a i tak masa ludzi będzie Ci zazdrościć.
W tym ja
@danielpoz - Facet nie jedzie na wojnę, tylko na wycieczkę, pohukując na niego nie uratujesz mu życia. wyluzuj się

Witam
To fajnie, że ktoś podbił wątek.
Byłem w Maroku. Co prawda nie rasowym 4x4, tylko starym Foresterem, ale trochę przygody z pustynią było. Niestety na większość szlaków się nie zapuszczałem zwłaszcza, że prowadziłem plaskacza (chociaż 4x4) no i dlatego, że nie wiedziałem czego się spodziewać. Pojeździłem więc po kilkudziesięcio (maksymalnie) kawałkach szutru.
Trasa: Algeciras=>Ceuta, Casablanki, potem Marrakesz, przepiękna droga do Ouarzazate, tam spędziliśmy większość czasu u naszych znajomych, pojeździliśmy na południu (w tym Tamegroute, prawie pod granicą), powrót do Marrakechu, Jadida i na północ do domu.
Po drodze dwie przeprawy promowe. całość zajęła nam 17 dni, bez noclegu w Europie.
I tak przegladam ten wątek od pierwszego mojego postu i rzeczywiscie: nie miałem pojęcia o tym jak się jeździ w Afryce. Temperatury co prawda były od 10 stopni w nocy do niecałych dwudziestu w dzień (i w sumie się zmieniały w zależnosci od tego, po której stronie Atlasu byliśmy), a pustynia w rejonie ourazazate to w większości szutrowe szlaki i górskie drogi (wiem, że na południu Maroka wygląda to zupełnie inaczej). Najbardziej bałem się jeździć naokoło Tamegroute, bo tam naprawdę była masa prawdziwego piachu, no i co tu gadac, wyglądało jak na rasowej pustyni.
Ale tak naprawdę nie było co panikować przed wyjazdem i właściwie poczuliśmy się tacy trochę rozczarowani, że wszystko poszło tak łatwo. Dlatego tak trochę z przymrużeniem oka biorę od teraz opowieści o niesamowitych wymaganiach sprzętowych na wyjazd na pustynię (nie licząc oczywście podstawowego ekwipunku).
Nawigowaliśmy najzwyklejszym etrexem oraz dwiema mapami, jedną kupioną w Londynie i jedną kupioną na miejscu (tą drugą używaliśmy do potwierdzania nazw miejscowości - angielska mapa miała z dupy nazwy czasami). Dodatkowo w samochodzie miałem tomtoma na dojazd przez Europę. Żadnych wymyślniejszych urządzeń. I tyle, i tak czułem, ze nawet Foresterem mogłem zwiedzić naprawdę o wiele więcej fajnych miejsc i mieć o wiele więcej frajdy. Ale chcieliśmy lajtowego wyjazdu, bez niepotrzebnych kombinacji i ton niepotrzebnego sprzętu, w normalnym, niewyśrubowanym budżecie, no i udało się.
To tyle. Tego lata jadę zwiedzić Saharę Zachodnią. Może lepszym samochodem, a może nie, zależnie od kasy. W sumie, gdyby ktoś jechał w rejonie sierpnia albo września w tamte rejony to mógłbym się podpiąć, chociaż na chwilkę do jakiegoś konwoju rodaków.
Pozdrawiam