No, do Ushuaia dojechalismy. Wyprawa zakonczona sukcesem, wszyscy cali, zdrowi i szczesliwi

.
relacje beda w gazetce zakladowej za dwa-trzy numery, zdjecia tutaj i na stronie globtroter4x4. Jeszcze kilka dni i wrocimy do Polski, bedzie wiec czas na pisanie.
Generalnie wybralismy sie w 4 Defendery, 2 Patrole i jeden H3. W skrocie bylo tak: Zaczelismy w Buenos Aires skad turystycznie pojechalismy do Iguazu aby zobaczyc wodospady. Przjezdzajac Foz i Asuncion wjechalismy w selwe na Chako w Paragwaju. Tam zaczely sie upaly po 50 C i deszcz. Blota bylo troche, selwa zatrzymala nas o dwa dni dluzej niz planowalismy. Stamtad wdrapalismy sie na ponad 3500 mnpm w Boliwii gdzie wiekszosc z nas dopadla choroba wysokosciowa i niskie temperatury. Przejechalismy 3 salary lacznie z Uyuni z noclegiem na brzegu jeziora. Z salarow, przez pasmo wulkanow i Kordyliere Domeyki dotarlismy do Atacamy w Chile. Tam o malo nas nie pokonala przelecz Jama (4800mnpm) - dlugie podjazdy, radkie powietrze i gotowanie sie samochodow - lecz po nocce drapania sie pod gore dalismy rade. Pozniej przyszedl czas na Abre del Acoy (4950mnpm) - najwyzsza przelecz w Ameryce Poludniowej ze wspanialymi serpentynami i widokami - takze dalismy rade. Stamtad gorskimi odcinkami Ruty 40 dojechalismy do Cordoby i dalej przez szybo zmieniajaca sie w pustynie pampe przejechalismy do El Calafate. Zobaczylismy lodowiec Perito Moreno, przeprawialismy sie w deszczu znow do Chile do Torres del Paine skad dotarlismy do Punta Arenas. Po przeprawie przez ciesnine Magellana kultowym promem do Pornevir zaczelismy eksploracje Ziemi Ognistej. Przejechalismy kawalek trasy Camel Trophy z 98r ktory to zatrzymal nas na dzien dluzej (brody, bloto, woda, zwalone drzewa - zabawa byla na calego) i na koncu dotarlismy do Ushuaia. Miejsce kultowe i przepiekne, zwlaszcza gdy sie siedzi na balkonie hotelu i obserwuje wschodzace slonce nad kanalem Beagle......
Lacznie, do dzisiaj, przejechalismy prawie 9500km.
No to na razie tyle, pozdrawiam i do zobaczenia w Polsce
Michal Synowiec "Zetor"
Jak to miło i wesoło gdy kangury skaczą wkoło...