przyblizam:
jak co roku od 5 lat -
szwendac sie, szwendac sie, szwendac sie.
Odwiedzic stare i znane katy, troche popracowac, poszukac nowych "drog" i wyzwan.
Polowic troche widokow, odpoczac od (bacznosc) przenajswietszej (spocznij), wyzygac z mozgu ogolnopolski Dyzmiz-Anielizm.
Posiedziec z pasterzami i pogapic sie przed siebie, nazrec normalnego zarcia, ochlac mlekiem, urabac sie palinka, pobawic sie w jaskiniowca, spenetrowac ze dwie stare kopalnie ktore czekaja od dwoch lat, pomartwic sie troche ze kiedys bedzie trzeba wrocic do PL, zaczynac kazdy dzien od bulgotu kocioga z poranna porcja kawy,
oddac sie czystym radoscia zycia, wymrozic tylek w lodowatych wodospadach, moze troche ponurkowac (jak uda sie sprzet upchnac - znaczy jak pojade dwoma autami

)
zrobic kilka tysiecy zdjec, polezec na poloninie, pogapic sie na zachody, poklac na deszcz, zdemolowac to i owo w samochodzie, wykonczyc sie fizycznie i nabombac psychicznie, wyczochrac niewiadoma ilosc psow pasterskich, nacieszyc sie konska obecnoscia, wieczorem na ktorejs ze starowek wyduladac ciezka smolista kawe, naprawic po raz kolejny jakas pierdzielona awarie lub usterke, utytlac sie w blocie, przemoknac i zmarznac, wypocic hektolitry potu, pokazac "wybrancom" moja Rumunie, wdepnac na Avram Ianciu Fest, nazrec sie miczi, zrobic zapas ciorby De Burta, popatrzec na ludzi ktorzy odnajduja w sobie radosci zycia, posiedziec pozna noca w Sighisuar`ze na jakiejs laweczce na zamkowym wzgorzu, nacieszyc sie spotkaniami z oslimi kuzynami, spotkac konie we mgle, wyczochrac potezne tonowe byczyska lagodne jak baranki, pozdrowic i byc pozdrowionym przez setki ludzi ...
No
i jeszcze kilka innych, bardziej osobistych zachcianek, ale o nich sza

Norbert J. Zbróg
PS i jeszcze to, co Karolina napisala na swoim blogu podrozniczym
(
http://peregrynacje.blox.pl/html ) po pierwszej "wizycie" w Rumunii, a pisala to wlasnie tak: (dodam tylko, ze wracalismy wlasnie z Kaukazu i Prielbrusia, mimo, to wlasnie Rumunia ja uzekla tak bardzo)
Kraina łagodności.
Harmonia natury, rozmarzenie czy też szmer strumyka frazy niegdyś kojarzące się z muzyką relaksacyjną... teraz z krajem, który sam w sobie jest muzuką, odprężeniem, upojeniem i oczarowaniem.Potykamy się o kolory, widoki, dotyk wiatru i słońca, szum rzeki...kulejemy opowiadając o odczuciach, przeżyciach, żadne słowo, żadne zdjęcie, żaden film nie odzwierciedli mistycyzmu Rumunii.
Radość w górach Rumunii rodzi się codziennie.Wstaje wraz ze słońcem, oświetlającym mleczno-mgliste połoniny, rozszczepiającym promienie na stokach gór, powoli ogrzewającym zimne wody potoku. Urokliwości. Patrzysz na cztery strony świata i każda Cię zachwyca...porośnięte zbocza gór, oświetlone słońcem połoniny, nitki poplątanych górskich dróg, kłębiaste obłoki...wędrujące dzikie konie, owce wypasające się na zboczach gór i młode leniwe osiołki.