Dachowałem dwa razy
Pierwsz raz "łaciatym z klatką z profilu, całkowite zatrzymanie na dachu - żyję bez obrażeń, tylko pilot wylądował na moich kolanach albo jak wolicie ja... znaczy klejnotach rodzinnych
Drugi raz przewrotka na śliskiej polnej drodze ( załapał wysoką bruzdę i przód poderwało do góry, tył dopchnął i wylądowałem na boku a raczej na górnej krawędzi.
Tym razem było gorzej, bez klatki, orginalny stelarz i plandeka... wszystko się uje...urwało

:stelaż pogięty, nadstawka zerwane śruby i zbite okienko, przednia szyba...
Rozwalony łeb, pilot ręka bo poleciał na mnie i ratował się ręką więc trafił na szkła - dobrze, że nie gębusią...mama by go nie poznała...
Wyjazd był lajtowy i nie mieliśmy zamiaru szaleć bo jechaliśmy zobaczyć nowe miejsce do upalania.
Tak więc stelaże są dobre do ...plandeki!! do niczego więcej. Korzystajcie z doświadczeń innych i nie dajcie się samemu sobie zamordować. KLATKA albo PAŁĄK lub porządny wyspawany STELAŻ, reszta to kupa gów...na.