LR-Olek:
Tarpanem w jedno auto, niespiesznie, za to spanie w komfortowych jak na auto warunkach. Muszę chyba tylko dołożyć sobie na tył „przepraszam, szybciej naprawdę nie pojadę”...
Pepek:
Pieniądze:
Wymieniłem już w Gliwicach żeby mieć gotówkę ze sobą i nie tracić czasu na szukanie bankomatów. Chyba ze względu na „egzotyczność” walut z pribałtyki zostałem w naszych kantorach lekko oskubany. Jak wybierałem kasę w Estonii z bankomatu to płaciłem około 15% mniej PLN niż w kantorze.
Paliwo:
Paliwo porównując 4 kraje najtańsze w Polsce (leję diesel). Na całą podróż założyłem, że wydaję 1 EUR za litr i tak to mniej więcej było. Zawsze coś na stacji dobierałem, jakieś picie, snacki, duperele itd. Jak ktoś ma nawyk do jazdy do ostatniej kropli w baku to polecam zmienić bo zdarzają się przejazdy długie i puste.
Spanie:
Spaliśmy tak jak pisałem w aucie, głównie na kempingach. Ceny za nasz komplet (auto, 2+1 i pies) od 6 EUR na prywatnej posesji, do 30 EUR na kempingu w Rudze. Nie zawsze było łatwo zdefiniować czy nas zaliczyć do kamperów czy do auta+namiot. Spaliśmy w aucie, dołączaliśmy zadaszenie i jeszcze czasem rozkładaliśmy duży namiot bazowy Quechua. Jakoś zawsze wychodziło, że z opłatami kończyliśmy na tańszej wersji. Tak na boku to polecam takie rozwiązanie:
http://www.quechua.com/EN/seconds-base-33684386/
Duży namiot bez podłogi służył nam w zależności od potrzeb za jadalnię, magazynek, miejsce zabaw, łazienkę, pralnie, schronienie prze słońcem, itd. Raz nawet awaryjnie w nim spaliśmy. Po spakowaniu duży naleśnik na bagażnik dachowy.
Kilka miejsc w których spaliśmy:
Troki: kemping kawałek na północ od miasteczka z widokiem na zamek od drugiej strony. Cena około 70 LVL. Ładnie położony, nad jeziorem, za uboczu, restauracja, bar.
Tallin: odradzam „Tallin City Camping” - kawałek betonowego placu otoczony jakimiś halami. Spaliśmy w marinie w dzielnicy Pirita, ze 3 km od centrum. Zbudowana na olimpiadę w Moskwie 1980 r. Jest tam wydzielony kawałek portu i trawnika na kemping, cena 200 EEK. Blisko restauracja. Kibelki oblegane przez żeglarzy. Dostęp do prysznica wymaga przejścia się do jakiegoś zarządcy, do środka budynku, i spytania, i wzięcia kluczy i coś tam jeszcze... i zrezygnowaliśmy. Polecam na pięterku w restauracji piwko i zestaw snacków: smażony ciemny chleb, smażony boczek (w manu żeberka), kiszone ogórki, i konserwowa cebula.
Wyspa Muchu: we wsi Koguva rozbiliśmy się na zapleczu hoteliku/restauracji za 100EEK z dostępem do prysznica i ubikacji.
Wyspa Saaremaa: kemping Mandjala na południe od Kureessare. Trafiliśmy na pustki. Kemping na wydmach z lasem sosnowym nad samym morzem. 120 EEK. Pusta w miarę dzika plaża. Morze płytkie, bardzo płytkie.
Parnu: rodzinny kemping Konse z małym hotelikiem. 200 EEK. Blisko centrum, jak się pójdzie nie tendy co trzeba do można trafić na lokalne mini blokowisko z wszystkimi jego „urokami”. Super miła obsługa, bracia remontują stare samochody, mają też zrobionego willisa (jaskrawo żółty jest). Mnóstwo imprezujących za małe pieniądze podstarzałych finów. Trafiliśmy w taki fiński zakątek – baaardzo familijnie. Piwko, wizyty w sąsiednich kamperach, piwko, rewizyty, gry i zabawy, piwko i tak za okrągło. Ale jak trzeba iść spać, to nie ma to tamto, grzeczne takie imprezowanie.
Riga: Riga City Camping bardzo blisko centrum miasta. Dosyć drogi – 19 LTL, kilkaset metrów obok jest mniej rozreklamowany kemping ponoć znacznie tańszy. Dosyć zatłoczony z racji super lokalizacji. Blisko centrum handlowe, można się doposażyć.
Jeszcze jedno: kemping w Warce. Gość tworzy muzeum karawaningu. Warto pooglądać kilka starszych pojazdów. Sam kemping naprawdę nowoczesny.
Kilka ogólnych uwag:
Super kierunek na odpoczynek. Dla nas liczyło się to, że i dziecko i pies będą mogli po powrocie powiedzieć to samo. Nie spinaliśmy się na żadne konkrety. Jak nam się podobało, to zostawaliśmy. Czasem zamiast do przysłowiowego muzeum szliśmy na plan zabaw.
Drogi dobre, z reguły omijają centra. Prędkość przelotowa z tego powodu wzrasta, jazda po płaskim, momentami prosto i jakby nudnawo. Dostępne szutrówki w dobrym stanie jak ktoś jest zmęczony asfaltem. ViaBaltica mocno zawalona tirami.
Dużo turystów w kamperach i na rowerach. Głównie D, FIN + lokalesi. Ludzie jakieś takie przyjazne. Angielski powszedni, na Litwie i Łotwie można z powodzeniem próbować po polsku. Dosyć dużo lokalnych Rosjan i jak toś jako tako gawari to sobie też poradzi.
Przed wyjazdem przygotowałem sobie listę ewentualnych miejsc do spania, ale możliwości jest dużo i same pojawiają się po drodze. Ceny w sklepach mniej więcej takie jak u nas. Może trochę więcej niż mniej(?). Ciężko operować dokładnymi cenami.
Gotowaliśmy głownie sami. Gaz wziąłem za zapas, ale na miejscu dokupiłem bez problemu w Parnu (fajny sklepik ze sprzętem turystycznym). Jedzenie w restauracjach na każdą kieszeń.
Troki robią wrażenie, kuchnia karaimska smakuje egzotycznie. W Tallinie jest teraz festiwal średniowieczny. Super kameralna atmosfera. Na wyspach Estońskich jest co robić, można się powłóczyć szutrówkami w nieludne zakątki. Polecam najpierw wpaść do Kureessare i pogrzebać w lokalnych folderach w informacji, bo ciekawostki są rozproszone i jakby poukrywane. Na prom lepiej się wybrać w godzinach innych niż wyjazd i powrót z pracy, bo ludzie z karnetami i przedpłaconymi biletami wjeżdżają na prom pierwsi a kolejka czeka. Ryga jest duża i centrum zajęte przez wycieczki. W okolicy Rygi mijaliśmy kempingi nad jeziorami wyglądające na dobre do odpoczynku. Kolejnym razem raczej bym się zatrzymał pod Rygą, wykąpał w jeziorze i pojechał zwiedzać centrum. Wzgórze krzyży na Litwie daje do myślenia. KiejdanyKiejdany warte spaceru.
Tyle chyba. Życzę udanego wyjazdu.