Wunderwaffe - zimowa opowieść 19-21 marca na Mazurach
: pn lut 22, 2010 9:14 pm
Mrągowskie Stowarzyszenie Miłośników Pojazdów Wojskowych i Zabytkowych SZWADRON zaprasza na imprezę w lekko nietypowej konwencji - zabawy fabularnrj w terenie. Na zachętę - poczatek scenariusza:
Zima 1945 roku była wyjątkowo ostra. Nadciągające oddziały Armii Czerwonej spowodowały pospieszną ewakuację Prus Wschodnich. Ludzie uciekali, zabierając tyle dobytku, ile zdołali unieść. Dowództwo armii III Rzeszy doskonale zdawało sobie sprawę z nadciągającej klęski. Kartę odwrócić mogło tylko jedno - Wunderwaffe, cudowna broń, która powstrzyma radzieckich soldatów.
Broń taka powstała. Tu, w Prusach Wschodnich. Niewielkie zakłady Chemische Werke Sensburg w grudniu 1944 roku zakończyły testy broni, która mogła zmienić bieg historii. Jej wytwarzanie było względnie łatwe, nie wymagało drogich technologii i skomplikowanych maszyn. Pierwsze próby jej zastosowania wypadły nadzwyczaj pomyślnie - potraktowani nią Rosjanie w ciągu kilkudziesięciu minut stawali się zupełnie niezdolni do walki. Bez oporu dawali się rozbroić, zupełnie tracili ducha walki. Prowadzone przez nich pojazdy stawały na środku drogi lub uderzały w drzewa, strzały stawały się niecelne.
Zdolności produkcyjne Chemische Werke Sensburg były zbyt małe, aby uruchomić produkcję na masową skalę - był to raczej zakład doświadczalny. Tuż przed nadejściem Rosjan inżynierowie postawili ostatnie kreski na projektach i przy pomocy prototypowych maszyn wykonali pierwszą partię broni. W tym momencie Rosjanie byli kilka kilometrów od Sensburga. Aparaturę produkcyjną natychmiast rozmontowano i ciężarówkami wywieziono w kierunku portu w Piławie, aby drogą morską przewieźć ją do Niemiec. Pierwsze egzemplarze broni zapakowano do drewnianej skrzyni, dyrektor zakładów - Heinrich Muller - wsiadł do służbowego Mercedesa i wywiózł skrzynię w znanym tylko sobie kierunku. Po jej ukryciu ruszył na zachód.
Rosjanie wiedzieli o tajnej produkcji zakładów. W Sensburgu działał agent, któremu udało zbliżyć się do córki Mullera. Nie znali jednak szczegółów. Po wejściu do Sensburga specjalna grupa rozpoznawcza pod dowództwem lejtnanta Tichonowa natychmiast sprawdziła budynki zakładów - jednak ani aparatury, ani żadnego egzemplarza broni już tam nie było. Natomiast w skrytce w gabinecie dyrektora Mullera odnaleziono jakieś notatki, opisy, plany...
W tym czasie skrzynie z aparaturą produkcyjną i dokumentacją techniczną bezpiecznie dotarły do Piławy. Zostały załadowane na pokład statku "Stuttgart" i wraz z 1200 uchodźciami popłynęły w kierunku portu w Swinemuende, gdzie czekał już zespół naukowców i inżynierów gotowych do rozpoczęcia produkcji. 4 godziny po wyjściu z Piławy "Stuttgart" został namierzony przez radziecki okręt podwodny S-12 i po trafieniu dwoma torpedami w ciągu 16 minut poszedł na dno wraz z załogą, pasażerami i całym ładunkiem.
W Swinemuende powołano natychmiast sztab kryzysowy, który ustalił, że jedyną możliwością szybkiego rozpoczęcia produkcji broni jest odzyskanie prototypowych egzemplarzy ukrytych przez dyrektora Mullera we wschodniopruskich lasach. Muller w tym czasie dotarł do Graudenz, gdzie miał liczną rodzinę - i telefonicznie przekazał dowódcy sztabu opis miejsca ukrycia skrzyń.
Zadanie było ekstremalnie trudne - grupa poszukiwawcza musiała wedrzeć się na teren zajęty już przez Rosjan i przez śniegi i bezdroża przedrzeć się do miejsca, gdzie ukryte zostały prototypy. Istniało duże ryzyko, że Rosjanie również będą chcieli je zdobyć - już po wyjeździe z Sensburga dyrektor Muller przypomniał sobie, że w tajnej skrytce w gabinecie zostawił opis dojazdu do miejsca, którego użył do ukrycia skrzyń. Jeśli wpadł on w ręce Rosjan - losy świata zależeć będą od tego kto znajdzie prototypy jako pierwszy...
Jeśli macie ochotę wziąć udział w tej zabawie - zapraszamy na stronę http://www.szwadron.org/?id=wunder , gdzie znajdziecie pełne info o imprezie.
Zima 1945 roku była wyjątkowo ostra. Nadciągające oddziały Armii Czerwonej spowodowały pospieszną ewakuację Prus Wschodnich. Ludzie uciekali, zabierając tyle dobytku, ile zdołali unieść. Dowództwo armii III Rzeszy doskonale zdawało sobie sprawę z nadciągającej klęski. Kartę odwrócić mogło tylko jedno - Wunderwaffe, cudowna broń, która powstrzyma radzieckich soldatów.
Broń taka powstała. Tu, w Prusach Wschodnich. Niewielkie zakłady Chemische Werke Sensburg w grudniu 1944 roku zakończyły testy broni, która mogła zmienić bieg historii. Jej wytwarzanie było względnie łatwe, nie wymagało drogich technologii i skomplikowanych maszyn. Pierwsze próby jej zastosowania wypadły nadzwyczaj pomyślnie - potraktowani nią Rosjanie w ciągu kilkudziesięciu minut stawali się zupełnie niezdolni do walki. Bez oporu dawali się rozbroić, zupełnie tracili ducha walki. Prowadzone przez nich pojazdy stawały na środku drogi lub uderzały w drzewa, strzały stawały się niecelne.
Zdolności produkcyjne Chemische Werke Sensburg były zbyt małe, aby uruchomić produkcję na masową skalę - był to raczej zakład doświadczalny. Tuż przed nadejściem Rosjan inżynierowie postawili ostatnie kreski na projektach i przy pomocy prototypowych maszyn wykonali pierwszą partię broni. W tym momencie Rosjanie byli kilka kilometrów od Sensburga. Aparaturę produkcyjną natychmiast rozmontowano i ciężarówkami wywieziono w kierunku portu w Piławie, aby drogą morską przewieźć ją do Niemiec. Pierwsze egzemplarze broni zapakowano do drewnianej skrzyni, dyrektor zakładów - Heinrich Muller - wsiadł do służbowego Mercedesa i wywiózł skrzynię w znanym tylko sobie kierunku. Po jej ukryciu ruszył na zachód.
Rosjanie wiedzieli o tajnej produkcji zakładów. W Sensburgu działał agent, któremu udało zbliżyć się do córki Mullera. Nie znali jednak szczegółów. Po wejściu do Sensburga specjalna grupa rozpoznawcza pod dowództwem lejtnanta Tichonowa natychmiast sprawdziła budynki zakładów - jednak ani aparatury, ani żadnego egzemplarza broni już tam nie było. Natomiast w skrytce w gabinecie dyrektora Mullera odnaleziono jakieś notatki, opisy, plany...
W tym czasie skrzynie z aparaturą produkcyjną i dokumentacją techniczną bezpiecznie dotarły do Piławy. Zostały załadowane na pokład statku "Stuttgart" i wraz z 1200 uchodźciami popłynęły w kierunku portu w Swinemuende, gdzie czekał już zespół naukowców i inżynierów gotowych do rozpoczęcia produkcji. 4 godziny po wyjściu z Piławy "Stuttgart" został namierzony przez radziecki okręt podwodny S-12 i po trafieniu dwoma torpedami w ciągu 16 minut poszedł na dno wraz z załogą, pasażerami i całym ładunkiem.
W Swinemuende powołano natychmiast sztab kryzysowy, który ustalił, że jedyną możliwością szybkiego rozpoczęcia produkcji broni jest odzyskanie prototypowych egzemplarzy ukrytych przez dyrektora Mullera we wschodniopruskich lasach. Muller w tym czasie dotarł do Graudenz, gdzie miał liczną rodzinę - i telefonicznie przekazał dowódcy sztabu opis miejsca ukrycia skrzyń.
Zadanie było ekstremalnie trudne - grupa poszukiwawcza musiała wedrzeć się na teren zajęty już przez Rosjan i przez śniegi i bezdroża przedrzeć się do miejsca, gdzie ukryte zostały prototypy. Istniało duże ryzyko, że Rosjanie również będą chcieli je zdobyć - już po wyjeździe z Sensburga dyrektor Muller przypomniał sobie, że w tajnej skrytce w gabinecie zostawił opis dojazdu do miejsca, którego użył do ukrycia skrzyń. Jeśli wpadł on w ręce Rosjan - losy świata zależeć będą od tego kto znajdzie prototypy jako pierwszy...
Jeśli macie ochotę wziąć udział w tej zabawie - zapraszamy na stronę http://www.szwadron.org/?id=wunder , gdzie znajdziecie pełne info o imprezie.