Wszystkie wyjazdy samochodem robię na dezodorantach. Żona o innej nie chce słyszeć, a różnych odmian kuchenek u mnie pełno. Wyciągnąć, zablokować kartusz, przekręcić pokrętło i śmiga. Stabilna, można dużych garnków używać. Osobiście mam jakiegoś chińczyka za grosze. Z najtańszymi kartuszami jest loteria, nie wszystkie wystarczają na tyle, ile powinny. Do kuchenki muszę jeszcze zmajstrować osłonę przeciwwiatrową, bo podmuchy znacznie wydłużają gotowanie.
Wszystkopalącego Omnifuela kupiłem bo jestem sknera i chciałem mieć możliwość dopalenia wszystkich resztek paliwa z domu w jednym sprzęcie - zamiast jednej wielopaliwowej i jednej gazowej. Poza tym, to było pod zupełnie inną koncepcję wyjazdów kupowane

Na oczyszczonej benzynie do kuchenek nawet tak nie kopci, a moc rozwija odpowiednią. Główną zaletą jest praca w niskich temperaturach i w górach - zwykłe kartuszowe gotują coraz wolniej lub wcale. Na długim wyjeździe może gotować na tym samym paliwie, na którym jedzie auto. Duża, wytrzymała, stabilna - idealna jako zapasowa po wyczerpaniu wygodniejszych alternatyw.
Jako zapasowy sprzęt do gotowania wody biorę jeszcze do auta Jetboila - wodę gotuje ekspresowo, ale gotować się na tym nie da. Mam też jeszcze Szmiela-2 (kopia Optimus Hunter), jakiś zwykły palnik nakręcany na klasyczną butlę turystyczną, używałem też Primusa Microna, jakichś Campingazów etc. Od dłuższego też czasu próbuję się przekonać do jakiejś ultralekkiej wersji osobistej - bo mimo tego, że Jetboil był w takim charakterze kupowany, to ma kilka wad z tej roli go dyskwalifikujących.
Sens takiej kulturalnej kuchenki na to samo paliwo co samochód jest na wyprawach samochodowych niepodważalny - choć w dobie rozwijającej się turystyki i dostępności wszystkiego wszędzie coraz mniejszy. Pieniądze tylko mało sensowne za te rozwiązani z płytą ceramiczną.