Po kilku latach obcowania z nissanami i toyotami postanowiłem nabyć pierwszy mój wóz zza oceanu - Jeepa Grand Cherokee 2002r CRD. Auto generalnie jest super, ale różne przypadłości elektryczne zaczynają mnie zdumiewać

1) Podczas wymiany żaróweczki oświetlenia nóg kierowcy, żaróweczka strzeliła i nie ma oświetlenia ani u kierowcy, ani u pasażera. Bezpieczniki są ok
2) Podczas jazdy zapaliła się kontrolka silnika, samochód się zamulił, nie zawsze reagował na dodanie gazu. Kluczykowanie wskazało błąd p2125 (awaria czujnika położena pedału gazu). Na drugi dzień błąd znikł. Po 3 miesiącach znów się pojawił i znikł po kolejnym uruchomieniu silnika
3) Kierunkowskazy. Zamiast mrugać lewy kierunkowskaz zawiesił się i świecił światłem ciągłym. Nie zgasł nawet po wyjęciu kluczyka ze stacyjki. Nie reagował na położenie dźwigienki kierunkowskazów. Miałem zmienić przekaźnik, ale gdy się odwiesił to przez 2 miesiące działał ok. Po 2 miesiącach znów taka jedna akcja, po odwieszeniu się ok do dziś.
4) Zegarek w oryginalnym radiu czasem pokazuje godzinę wziętą z księżyca. Na ogół jest ok, ale np. w czasie całego urlopu ani przez moment nie pokazał faktycznej godziny. Poza tym w jego wskazaniach nie było żadnej logiki powtarzalności. Raz o 8 rano była 5:50, a raz 13:45. A po 20 minutach 19:09. Ale zaraz po przekroczeniu granicy sam ustawił sobie prawidłowy czas i cały już tydzień jest ok.
5) Kontrolka wody w filtrze paliwa. Filtr wymieniony, 500km, kontrolka znów się zapala, i taka zabawa 2-3 razy. Nie ma regularności w jej zapalaniu, paliwo jest na pewno ok, styki przy filtrze czyste, hmm...
I tu pytanko: Czy możliwe, że te różne chochliki mogą być w jakiś sposób ze sobą powiązane? Zastanawiam się czy to nie są objawy jakiejś większej awarii elektryki albo elektroniki. Auto nie jest i nie było topione, nie ma w nim wilgoci, kable, elektryka, połączenia są oryginalne i w dobrym stanie, nie ma w aucie dodatkowych akcesoriów elektrycznych. A może tak mają wszystkie Grandy? Już sam nie wiem co mam o tym myśleć..