Jak zobaczył na wyjściu z winkla żula, to depnął heble, położył motura (ale nie całkiem, tylko tak slajdem szedł) i sunąc zakutał w typa. Głową uderzył w kierownicę. Kość policzkowa też potrzaskana, musieli mu balonik przetoką wkładać i pompować, celem przywrócenia wypukłego kształtu.
Ogólnie wylizał się szybko, w przeciwieństwie do żula, który wprawdzie w samym zdarzeniu nie ucierpiał zupełnie (padł na ziemię i zasnął), ale za to tydzień później ponowił próbę rozszerzonego samobójstwa i utopił się w rowie... kilkadziesiąt metrów od miejsca zdarzenia.
Tak, wiem, też się długo tłumaczyliśmy kryminalnej, że nie mieliśmy z tym nic wspólnego...
