Jeśli ...

[Marci]

jest system oceniania , nazywa się to waga oceny , możesz mieć pięć piątek o wadze np. dwa i jedną trójkę o wadzę pięć i ta rójka będzie ważniejsza niż te piątki , głupota ale nie mamy na nią wpływu , kiedyś było prościej 2-5 i koniec , a teraz 1-6 , plus jakaś waga oceny i czasem jeszcze opis do jej wartości .

[Bratproroka]

jest system oceniania , nazywa się to waga oceny , możesz mieć pięć piątek o wadze np. dwa i jedną trójkę o wadzę pięć i ta rójka będzie ważniejsza niż te piątki , głupota ale nie mamy na nią wpływu , kiedyś było prościej 2-5 i koniec , a teraz 1-6 , plus jakaś waga oceny i czasem jeszcze opis do jej wartości .

Poza tym, że delikatnie mylisz pojęcia, to system z wagą ocen jest systemem bardziej czytelnym i sprawiedliwszym.

[Marci]

Marcinie nie wnikam już w ten system oceniania co twórca miał na myśli i jak bardzo jest sprawiedliwy , czekam na dzień kiedy mnie poinformują że zostałem dziadkiem

[Krees]

jest system oceniania , nazywa się to waga oceny , możesz mieć pięć piątek o wadze np. dwa i jedną trójkę o wadzę pięć i ta rójka będzie ważniejsza niż te piątki , głupota ale nie mamy na nią wpływu , kiedyś było prościej 2-5 i koniec , a teraz 1-6 , plus jakaś waga oceny i czasem jeszcze opis do jej wartości .

Poza tym, że delikatnie mylisz pojęcia, to system z wagą ocen jest systemem bardziej czytelnym i sprawiedliwszym.

Czy bardziej czytelnym to bym polemizował. Może mniej podatny na uznaniowość. Natomiast pamiętam że studiów wynik egzaminu "pan nie wie i pan nie wie, ale drugiego z panów pytanie było dużo istotniejsze, więc pan zaliczył, a pan nie".

[Kabal]

Jako ojciec dziecka w tym pojebany systemie, acz wyjątkowo w dobrym miejscu... akurat te wagi mają w tym wszystkim najwięcej sensu.
Obecny system jest zjebany. Tak samo jak za naszych czasów, tylko w innym miejscu. Nie podejmuję się oceny co gorsze. Między dżumą a cholerą. Jedyne co mnie do imentu wyprowadza z równowagi, to ciśnienie jakie te dzieciaki sobie wkręcają, zupełnie nie dając się przekonać, że to bez sensu, a już na pewno na tym etapie życia...

[Mroczny]

tylko widzisz.. one wiedzą, że bez tego ciśnienia nie będzie fajnego liceum bo system jest tak skonstruowany jak jest

syf nie system

i na pewno nie pomaga tym co chcą więcej. Jak zwykle premiowane jest tępe kucie

[Krees]

A macie choć jednego nauczyciela fizyki ogarniającego fizykę? Pamiętam, że to był jeden z największych problemów.

[minizbowid]

Tak.

[Bratproroka]

Czy bardziej czytelnym to bym polemizował. Może mniej podatny na uznaniowość. Natomiast pamiętam że studiów wynik egzaminu "pan nie wie i pan nie wie, ale drugiego z panów pytanie było dużo istotniejsze, więc pan zaliczył, a pan nie".

Każdy ma takie doświadczenie ze studiów.

Ja o mało roku nie zaliczyłem przez obrażoną profesorkę. A skończyłem w końcu mgr z pierwszą lokatą, więc to nie była kwestia umiejętności po mojej stronie.
Był też i epizod u tej samej profesor w katedrze, gdzie jej podwładny podszedł do drugiego egzaminującego (egzamin w sali dla dwóch osób jednocześnie, dwóch dr egzaminujących, sala zamknięta), bo swojego studenta już załatwił i kładąc mu rękę na ramieniu rzekł "Uwal Go". I drugi doktorek studenta uwalił pytaniai z kosmosu. Trzymaliśmy kumpla we trzech po tej akcji, bo doktorek by z kompletem uzębienia do domu nie wrócił.
Ten sam doktorek, ta sama katedra - podnosiłem ocenę końcową wbrew życzeniom pani profesor - po wyczerpaniu pytań z puli na bezbłędnych odpowiedziach dostałem pytania z poza zakresu. I tak ocenę musieli podnieść, bo z nudów przed egzaminem przypadkiem przeczytałem ten rozdział

tylko widzisz.. one wiedzą, że bez tego ciśnienia nie będzie fajnego liceum bo system jest tak skonstruowany jak jest

syf nie system

i na pewno nie pomaga tym co chcą więcej. Jak zwykle premiowane jest tępe kucie

Zgadzam się z tym, że w naszym wariancie w latach 90tych było latwiej o liceum i studia uczciwe. Egzaminy, punkty dodatkowe. Jedna matura dla wszystkich wg obecnych zasad strasznie to wszystko deformuje.

Nie zgadzam się z tekstem o kuciu. Występowało owszem, ale np w moim ogólniaku na takiej fizyce było aktywnie zwalczane, tak przy okazji nauczycieli fizyki. Miałem świetnych zawsze, od podstawówki przez LO po studia. Matma też zawsze na myślenie, wszystko ścisłe w sumie. Nawet historyków miałem zawsze raczej myślących, szczególnie w LO. Zaskakująco, znałem wymagajacych kucia nauczycieli od informatyki. Ale, wracając do kucia.

Cale lata szkoły miałem łatę kujona ze względu na wyniki, ale kucia w tym nie było nigdy, nie było potrzebne. Wbrew oczekiwaniom, zderzyłem się z tym dopiero gdzieś daleko na studiach, gdzie kilku inteligentnych inaczej prowadzących tak ustawiało materiał, że bez rycia na blachę nie dało się zaliczyć. Ale to były mocno odosobnione przypadki z jakichś ezoterycznych przedmiotów.

Oceny muszą mieć wagę, szczególnie w podstawówce, bo inaczej laski od kolorowych szlaczków w zeszytach jadą na szczycie średniej, nawet relatywnie zawalając sprawdziany. A uczciwy myślący leń mający materiał w małym palcu dołuje po pałach i trójach za notatki w zeszycie.

[Mroczny]

tylko wiesz.. durnie doprowadzili do zbiegu roczników - ostatni egzamin ósmoklasisty to 1.5 rocznika. Serio szóstka z plastyki urasta do rangi olimpiady z naszych czasów..

[Bratproroka]

Tak.

I dlatego waga ocen jest konieczna.

[ZbychoS]

tylko wiesz.. durnie doprowadzili do zbiegu roczników - ostatni egzamin ósmoklasisty to 1.5 rocznika. Serio szóstka z plastyki urasta do rangi olimpiady z naszych czasów..

Mój Zięć ... tfu ... Wnuk ... wróć, jednak Zięć ...
Zawsze dostaje szóstki z plastyki. Ma architekturę i ASP więc potrafi. Młody nie ma tych umiejętności, ma za to Tatusia.
Na ch** takie oceny ?

[Krees]

Czy bardziej czytelnym to bym polemizował. Może mniej podatny na uznaniowość. Natomiast pamiętam że studiów wynik egzaminu "pan nie wie i pan nie wie, ale drugiego z panów pytanie było dużo istotniejsze, więc pan zaliczył, a pan nie".

Nie zgadzam się z tekstem o kuciu. Występowało owszem, ale np w moim ogólniaku na takiej fizyce było aktywnie zwalczane, tak przy okazji nauczycieli fizyki. Miałem świetnych zawsze, od podstawówki przez LO po studia. Matma też zawsze na myślenie, wszystko ścisłe w sumie. Nawet historyków miałem zawsze raczej myślących, szczególnie w LO. Zaskakująco, znałem wymagajacych kucia nauczycieli od informatyki. Ale, wracając do kucia.

Cale lata szkoły miałem łatę kujona ze względu na wyniki, ale kucia w tym nie było nigdy, nie było potrzebne. Wbrew oczekiwaniom, zderzyłem się z tym dopiero gdzieś daleko na studiach, gdzie kilku inteligentnych inaczej prowadzących tak ustawiało materiał, że bez rycia na blachę nie dało się zaliczyć. Ale to były mocno odosobnione przypadki z jakichś ezoterycznych przedmiotów.

W LO miałem doskonałą fizykę, na myślenie, rozwiązywanie problemów, a nie zadań, olimpiada. Dała mi wstęp bez egzaminu na politechnikę lubelską, więc złożyłem tam kwity i dostałem się egzaminami na warszawską. Tam zderzyłem się z profesorem fizyki, który uznawał wyłącznie wzory jako wyznacznik wiedzy. Pisane z pamięci, jak znałeś około 100 różnych bezbłędnie to egzamin był twój. Zderzyłem się też z matematykiem idiotą, znów wbrew całkiem niezłej matematyce w liceum.

Zbrzydziło mnie, jebnąłem to wszystko i poszedłem na akademię rolniczą

[minizbowid]

na UP w Lublinie jest profesor Niezgoda.
Jego żona też tam uczy.

Cały czas funkcjonuje przysłowie: "zgoda buduje a Niezgoda to kurva".

[Mroczny]

Tak.

I dlatego waga ocen jest konieczna.

oczywiście
nigdzie z tym nie dyskutowałem

samo ocenianie z plastyki czegoś więcej niż zaangażowania jest krzywdzące bo my z takiej rodziny co tylko kółka cyrklem