KAWAŁ
Moderator: Misiek Bielsko
Prawo Sattingera:
Włączone do kontaktu działa lepiej.
Prawo Lowery’ego:
Jeśli się zablokowało – pchaj na siłę. Jeśli się rozleci to znaczy, że i tak wymagało wymiany.
Prawo siły Anthony’ego:
Nie rób nic na siłę – weź większy młotek.
Aksjomat Cahna:
Kiedy wszystko inne zawiedzie – przeczytaj instrukcję.
Prawo Jenkinsona:
Nie będzie działać tak czy inaczej.
Prawo badań naukowych Murphy’ego:
Dostateczna ilość badań potwierdzi twoją teorię.
Czwarte prawo rewizji:
Po ukończeniu pracochłonnej i starannej analizy jakiejś próbki, dowiesz się, że to nie ta próbka i że nie ma nic wspólnego z danym problemem.
Prawo Younga:
Wszystkich wielkich odkryć dokonuje się przez pomyłkę.
Prawo laboratoryjne Fetta:
Nigdy nie kopiuj udanego eksperymentu.
Czynnik bezowocności:
Żaden eksperyment nigdy nie jest kompletną klapą – zawsze może służyć jako przykład negatywny.
Prawa Borena:
1. Kiedy masz wątpliwości mów niewyraźnie
2. Kiedy masz kłopoty wyślij delegata
Prawo zwłoki Parkinsona:
Zwłoka jest najgorszą formą odmowy.
Zasada Westheimera:
Aby określić ilość czasu potrzebną na wykonanie jakiegoś zadania, musisz: określić ile czasu wg ciebie potrzeba na to zadanie, pomnożyć go przez 2 i zmienić jednostkę na o rząd wielkości większą.
n+1 trywialnych zadań zabiera 2 razy tyle czasu co n trywialnych zadań.
Zasada projektowania 90/90:
Pierwsze 90% zadania zabiera 10% czasu, a ostatnie 10% zadania zabiera 90% czasu.
Prawo Cheopsa:
Nic nigdy nie zostało wybudowane wg planu i w granicach budżetu.
Prawo instytucji:
Bogactwo wystroju drzwi frontowych biura zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do wypłacalności firmy.
Prawo Maleka:
Najprostsze myśli formułowane są w najbardziej skomplikowany sposób.
Trzecie prawo Clarka:
Każda dostatecznie zaawansowana technologia niczym się nie różni od magii.
Dziewiąte prawo Levy’ego:
Tylko Bóg może dokonywać przypadkowego wyboru.
Prawo Weilera:
Nic nie jest niemożliwe dla kogoś, kto nie musi robić tego sam.
Prawo Beckkpa:
Uroda razy rozum równa się stała.
Dylemat pracownika:
1. Niezależnie od tego co robisz, robisz za mało.
2. To, czego nie robisz jest zawsze ważniejsze od tego, co robisz.
Prawo Jonesa:
Człowiek, który potrafi się uśmiechać, gdy wszystko bierze w łeb, na pewno pomyślał właśnie o kimś na kogo może zwalić winę.
Prawo Shanakana:
Czas trwania posiedzenia wzrasta do kwadratu liczby osób na nim obecnych.
Włączone do kontaktu działa lepiej.
Prawo Lowery’ego:
Jeśli się zablokowało – pchaj na siłę. Jeśli się rozleci to znaczy, że i tak wymagało wymiany.
Prawo siły Anthony’ego:
Nie rób nic na siłę – weź większy młotek.
Aksjomat Cahna:
Kiedy wszystko inne zawiedzie – przeczytaj instrukcję.
Prawo Jenkinsona:
Nie będzie działać tak czy inaczej.
Prawo badań naukowych Murphy’ego:
Dostateczna ilość badań potwierdzi twoją teorię.
Czwarte prawo rewizji:
Po ukończeniu pracochłonnej i starannej analizy jakiejś próbki, dowiesz się, że to nie ta próbka i że nie ma nic wspólnego z danym problemem.
Prawo Younga:
Wszystkich wielkich odkryć dokonuje się przez pomyłkę.
Prawo laboratoryjne Fetta:
Nigdy nie kopiuj udanego eksperymentu.
Czynnik bezowocności:
Żaden eksperyment nigdy nie jest kompletną klapą – zawsze może służyć jako przykład negatywny.
Prawa Borena:
1. Kiedy masz wątpliwości mów niewyraźnie
2. Kiedy masz kłopoty wyślij delegata
Prawo zwłoki Parkinsona:
Zwłoka jest najgorszą formą odmowy.
Zasada Westheimera:
Aby określić ilość czasu potrzebną na wykonanie jakiegoś zadania, musisz: określić ile czasu wg ciebie potrzeba na to zadanie, pomnożyć go przez 2 i zmienić jednostkę na o rząd wielkości większą.
n+1 trywialnych zadań zabiera 2 razy tyle czasu co n trywialnych zadań.
Zasada projektowania 90/90:
Pierwsze 90% zadania zabiera 10% czasu, a ostatnie 10% zadania zabiera 90% czasu.
Prawo Cheopsa:
Nic nigdy nie zostało wybudowane wg planu i w granicach budżetu.
Prawo instytucji:
Bogactwo wystroju drzwi frontowych biura zmienia się odwrotnie proporcjonalnie do wypłacalności firmy.
Prawo Maleka:
Najprostsze myśli formułowane są w najbardziej skomplikowany sposób.
Trzecie prawo Clarka:
Każda dostatecznie zaawansowana technologia niczym się nie różni od magii.
Dziewiąte prawo Levy’ego:
Tylko Bóg może dokonywać przypadkowego wyboru.
Prawo Weilera:
Nic nie jest niemożliwe dla kogoś, kto nie musi robić tego sam.
Prawo Beckkpa:
Uroda razy rozum równa się stała.
Dylemat pracownika:
1. Niezależnie od tego co robisz, robisz za mało.
2. To, czego nie robisz jest zawsze ważniejsze od tego, co robisz.
Prawo Jonesa:
Człowiek, który potrafi się uśmiechać, gdy wszystko bierze w łeb, na pewno pomyślał właśnie o kimś na kogo może zwalić winę.
Prawo Shanakana:
Czas trwania posiedzenia wzrasta do kwadratu liczby osób na nim obecnych.
Pozdrawiam
Wojtek
Są takie dni, kiedy nawet prosta czynność fizjologiczna może być niebezpieczna...
Wojtek
Są takie dni, kiedy nawet prosta czynność fizjologiczna może być niebezpieczna...
- czarny bielsko
-
- Posty: 10703
- Rejestracja: ndz lut 08, 2004 12:56 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Kontaktowanie:
Żona wyjechała w delegację. Mąż rankiem bierze dzieciaka i wiezie do przedszkola.
- To nie nasze dziecko - mówi przedszkolanka.
Jadą do drugiego.
- Nie znamy pana synka - słyszy w drugim.
Jadą do trzeciego, czwartego... wszędzie tak samo. Nie znają dzieciaka. W końcu młody nie wytrzymał:
- Tato, zaliczmy jeszcze tylko jedno przedszkole, bo się w końcu na lekcję spóźnię.
Dwóch kumpli przy piwku,:
- Spory czas temu miałem takie zdarzenie, byłem sobie w lesie...
- Stary w skrócie, proszę…
- K**wa mam trzyletniego syna!
Akademik. W pokoju za stołem zastawionym 36 butelkami piwa (kupionymi za ostatnie posiadane pieniądze), siedzi dwóch studentów. Piją bo na jedzenie już nie starczyło. Przy 24 butelce głód zaczyna im doskwierać coraz bardziej.
- Czujesz ? - pyta nagle jeden wyraźnie podniecony - gdzieś "robią" grilla. Wyraźnie czuję smażone mięsko.
Drugi spogląda na niego mętnym wzrokiem i odpowiada:
- Skończ pier***lić głupoty i po prostu zgoń muchę z papierosa.
Gdzieś na jakimś "pierońskim" zadupiu był jednotorowy przejazd kolejowy z zaporami. Przez ten przejazd w ciągu doby przejeżdżały tylko dwa pociągi. Jeden o godzinie 13:30 a drugi w przeciwnym kierunku o 14:30. Przejazdu tego "strzegł" dróżnik, który mieszkał wraz ze swoim sparaliżowanym ojcem w niewielkim domku z werandą jakieś 150 metrów od przejazdu. Cała jego praca polegała na tym, że dwa razy na dobę, w odstępie godziny wychodził z domku zamykał szlabany, potem otwierał i dostawał za to wynagrodzenie miesięczne w wysokości 1700 zł brutto. Sielanka.
Pewnego razu dostał telefonogram z miasta A, że pierwszy z pociągów złapał gdzieś na trasie nie planowany przestój i przyjedzie do jego "Pierdziszewa" z półgodzinnym opóźnieniem. Po paru minutach nadchodzi telefonogram z miasta B. "Ich" pociąg przejedzie przez Pierdziszewo 30 minut wcześniej.
- Kur*a, przecież.... - pomyślał
Łapie za telefon. Zero sygnału. Co robić? Panika. Biega próbuje zamknąć semafory. Dupa. Nie działają.....
Gdy do "przejazdu" pociągów zostało 5 minut dróżnik wrócił do swojego domku, wsadził sparaliżowanego ojca na wózek, wystawił go na werandę. Przyniósł z kuchni 1/2 litra bimbru, siadł obok ojca,poczęstował go Mocnym, zapalili......
- Popatrz tera ojciec - powiedział - jakie się ku*wa bedo jajca działy.
Do zabitej dechami wiochy przyjechał zimową porą młody lekarz.
Już na następny dzień trafił do niego jeden ze starszych mieszkańców, który
poślizgnął się i stłukł sobie kolano.
Lekarz kazał mu zdjąć spodnie aby mógł zbadać bolące miejsce i ze zdziwieniem stwierdził, że chłopina nie ma gaci.
- Czego nie nosi pan kalesonów ? - zapytał
- Nigdym nie nosił - odpowiedział rolnik - po co mi to ?
- Panie przecież to i bardziej czysto i bardziej ciepło, radziłbym panu spróbować.
Po wizycie u lekarza chłop pojechał do miasteczka po leki i wstąpił też
do sklepu aby zakupić kalesony. Gdy wrócił do domu założył je na tyłek, trochę pokręcił się jeszcze po gospodarce, zadał świniom i poszedł spać.
Rano jak miał to w zwyczaju szybko poleciał za stodołę walnąć porannego
stolca.
Jako, że był mróz, szybko zdjął spodnie kucnął nadął się, postawił klocka i podnosząc się zerknął za siebie.
Na śniegu nie było nic. Wtedy przypomniał sobie o kalesonach:
- Miał konował rację - mruknął - faktycznie czyściej.
Zaczął zapinać spodnie i znowu z podziwem dla wiedzy doktora powiedział :
- I faktycznie, jakoś cieplej...
- To nie nasze dziecko - mówi przedszkolanka.
Jadą do drugiego.
- Nie znamy pana synka - słyszy w drugim.
Jadą do trzeciego, czwartego... wszędzie tak samo. Nie znają dzieciaka. W końcu młody nie wytrzymał:
- Tato, zaliczmy jeszcze tylko jedno przedszkole, bo się w końcu na lekcję spóźnię.
Dwóch kumpli przy piwku,:
- Spory czas temu miałem takie zdarzenie, byłem sobie w lesie...
- Stary w skrócie, proszę…
- K**wa mam trzyletniego syna!
Akademik. W pokoju za stołem zastawionym 36 butelkami piwa (kupionymi za ostatnie posiadane pieniądze), siedzi dwóch studentów. Piją bo na jedzenie już nie starczyło. Przy 24 butelce głód zaczyna im doskwierać coraz bardziej.
- Czujesz ? - pyta nagle jeden wyraźnie podniecony - gdzieś "robią" grilla. Wyraźnie czuję smażone mięsko.
Drugi spogląda na niego mętnym wzrokiem i odpowiada:
- Skończ pier***lić głupoty i po prostu zgoń muchę z papierosa.
Gdzieś na jakimś "pierońskim" zadupiu był jednotorowy przejazd kolejowy z zaporami. Przez ten przejazd w ciągu doby przejeżdżały tylko dwa pociągi. Jeden o godzinie 13:30 a drugi w przeciwnym kierunku o 14:30. Przejazdu tego "strzegł" dróżnik, który mieszkał wraz ze swoim sparaliżowanym ojcem w niewielkim domku z werandą jakieś 150 metrów od przejazdu. Cała jego praca polegała na tym, że dwa razy na dobę, w odstępie godziny wychodził z domku zamykał szlabany, potem otwierał i dostawał za to wynagrodzenie miesięczne w wysokości 1700 zł brutto. Sielanka.
Pewnego razu dostał telefonogram z miasta A, że pierwszy z pociągów złapał gdzieś na trasie nie planowany przestój i przyjedzie do jego "Pierdziszewa" z półgodzinnym opóźnieniem. Po paru minutach nadchodzi telefonogram z miasta B. "Ich" pociąg przejedzie przez Pierdziszewo 30 minut wcześniej.
- Kur*a, przecież.... - pomyślał
Łapie za telefon. Zero sygnału. Co robić? Panika. Biega próbuje zamknąć semafory. Dupa. Nie działają.....
Gdy do "przejazdu" pociągów zostało 5 minut dróżnik wrócił do swojego domku, wsadził sparaliżowanego ojca na wózek, wystawił go na werandę. Przyniósł z kuchni 1/2 litra bimbru, siadł obok ojca,poczęstował go Mocnym, zapalili......
- Popatrz tera ojciec - powiedział - jakie się ku*wa bedo jajca działy.
Do zabitej dechami wiochy przyjechał zimową porą młody lekarz.
Już na następny dzień trafił do niego jeden ze starszych mieszkańców, który
poślizgnął się i stłukł sobie kolano.
Lekarz kazał mu zdjąć spodnie aby mógł zbadać bolące miejsce i ze zdziwieniem stwierdził, że chłopina nie ma gaci.
- Czego nie nosi pan kalesonów ? - zapytał
- Nigdym nie nosił - odpowiedział rolnik - po co mi to ?
- Panie przecież to i bardziej czysto i bardziej ciepło, radziłbym panu spróbować.
Po wizycie u lekarza chłop pojechał do miasteczka po leki i wstąpił też
do sklepu aby zakupić kalesony. Gdy wrócił do domu założył je na tyłek, trochę pokręcił się jeszcze po gospodarce, zadał świniom i poszedł spać.
Rano jak miał to w zwyczaju szybko poleciał za stodołę walnąć porannego
stolca.
Jako, że był mróz, szybko zdjął spodnie kucnął nadął się, postawił klocka i podnosząc się zerknął za siebie.
Na śniegu nie było nic. Wtedy przypomniał sobie o kalesonach:
- Miał konował rację - mruknął - faktycznie czyściej.
Zaczął zapinać spodnie i znowu z podziwem dla wiedzy doktora powiedział :
- I faktycznie, jakoś cieplej...
Jest Navara D40 lekko dłubnięta...
Samurai - był
Terrano II - było
Pajero - było
Samurai - był
Terrano II - było
Pajero - było
Mam nadzieję, że nie było... Doczytałem do 51 strony i nie znalazłem...
AUTOSALON
sztuka w trzech aktach
(C) Józef Zbródel, maj 2002
AKT 1
-----
Wnętrze salonu samochodowego znanej marki. Duże przeszklone okna wychodzące na ulicę zalepione informacjami o zniżkach i promocjach. Na ścianach foldery reklamowe i informacje o niezwykle korzystych kredytach. W środku stoliczek i sofa dla klientów, dwa-trzy pokazowe samochody, i półokrągły kontuar za którym siedzi rozwalony w fotelu znudzony SPRZEDAWCA i gra na komputerze w jakąś strzelankę. Oprócz sprzedawcy w salonie nikogo nie ma. Nad wszystkim unosi się dobrze zauważalne widmo recesji.
Słychać gong towarzyszący otwieraniu się drzwi wejsciowych. Sprzedawca zrywa się, zdejmuje nogi z kontuaru i wyłącza grę. Wchodzi KLIENT - mężczyzna w wieku lat około pięćdziesięciu-sześćdziesięciu, o pospolitej, nalanej twarzy, lekko łysiejący, włosy niechlujnie zaczesane. Ubrany jest w elegancki, ale źle leżący garnitu. Pod pachą trzyma wypchaną czymś plastikową torbę, tzw. reklamówkę. Widać że klient jest lekko onieśmielony, próbuje jednak grać ważniaka.
K: (władczo) Halo! Młody człowieku! Czy to ty tu obsługujesz?
S: Słucham szanownego Pana
K: Samochód chciałem kupić! Jedną sztukę!
S: Tak, oczywiscie... Szanowny pan chiałby kupić sobie samochód. Jeden. A konkretnie to jaki?
K: (bez chwili wahania) Zielony. Albo czerwony. I jeszcze, żeby miał taką farbę co to się tak w słońcu iskrzy i migocze, rozumiesz pan?
S: (profesjonalnym tonem) Tak, oczywiście, chodzi o metalic.
K: (z oburzeniem w głosie) No pewnie że metalik! Czasy plastikowych samochodów to się już skończyły, panie młody! Pan to mleko masz pod nosem i tego nie pamietasz, ale szwaby robiły kiedyś taki samochód. (mentorskim tonem) Ale to se ne wrati, panie młody. Więc ja chcę przyzwoity samochód z metalu, panie młody! ME-TA-LIK!
S: (tłumiąc śmiech) Taak, oczywiście, z metalu. Coś znajdziemy. Ale konkretnie jaki samochód?
K: (patrząc na sprzedawcę podejrzliwie) Przecież już raz mówiłem. Pan głuchy jesteś, panie młody? Zielony. Albo czerwony. Żona by chciała czerwony, ale między nami mówiąc, panie młody (sciszonym głosem) to ja wole zielony. Jak pan powiesz że czerwonych nie ma, to się nie zmartwie.
S: Oczywiście, zielony, tak, jasne... Oczywiście, mamy zielone... Ale może mógłby szanowny pan nieco sprecyzować swoje wymagania? Nasza firma produkuje różne samochody. (wyuczonym tonem) Może w związku z tym zaprezentuję szanownemu panu pełne spektrum szerokiej gamy oferty naszej firmy w segmencie samochodów osobowych. Firma nasza, będąca liderem...
K: (przerywa, patrząc na sprzedawcę wzrokiem głodnym rozumu) Że jak pan mówisz?
S: Chodzi o to, proszę szanownego Pana, który z modeli samochodów produkowanych przez naszą firmę życzy Pan sobie...
K: (patrząc na sprzedawcę jak na idiotę, prawie krzyczy) Jakich znowu modeli? Pan ocipiał, panie młody?! Ja nie chcę żadnych modeli! Czy ja trafiłem do sklepu z zabawkami? Ja chcę prawdziwy samochód, taki do jeżdżenia, a nie model!
S: (z lekka osłupiały) Aaaa... rozumiem. Taki do jeżdzenia. Właśnie miałem powiedzieć, że samochody produkowane przez naszą firmę znakomicie nadają się do jeżdzenia. Tak. Bez wątpienia. Jednakowóż, produkujemy wiele róznych mod..., znaczy się, rodzajów samochodów. Jedne są duże, inne małe, jedne...
K: (władczym głosem) Duży! Największy jaki macie. Byle gównem dupy woził nie będę.
S: No to oczywiście Superstar... ekskluzywna limuzyna z wyższego segmentu, wyposażona...
K: (patrząc podejrzliwie) Zaraz, zaraz! Jak pan mówisz? Jakie co z czego?
S: Taki luksusowy wózek. Produkowany w kilku wersjach nadwoziowych, z silnikami wolnossącymi o pojemnosciach od 1.8 do 3.0 litra, silnikami z doładowaniem 2.5 i 3.0 litra, oraz silnikami wysokoprężnymi 2.6 i 3.0 litra, ten ostatni także z doładowaniem...
K: (przerywa, lekko oszołomiony) Rzucasz pan cyferkami jak Belka w sejmie, panie młody. A tak po ludzku, to o co się rozchodzi?
S: Po prostu, podałem w jakie silniki wyposażany jest ten mod..., ten samochód.
K: (nieufnie) A po kiego grzyba mi tyle silników? Jeden nie starczy? Psują się często, czy jak?
S: Oczywiście, że starczy. Chodzi o to, że może pan szanowny sobie wybrać, jaki silnik chce mieć pan w swoim samochodzie.
K: No patrz pan, jaka Ełuropa. Wybrać se mogę. (zgryźliwie) A może byś mi, panie młody, coś doradził. Za coś panu płacą chiba, młody człowieku. Cyferkami rzucać, to i ja potrafię panie młody! Osiem! Dwanaście! Trzy! Pięćdziesiąt cztery!
S: (próbuje zachować powagę) Im większy silnik, tym lepsze są osiągi samochodu. Ale samochód z większym silnikiem jest droższy. Taki silnik pali też więcej paliwa, zatem jest kosztowniejszy w eksploatacji. Może pokaże panu cennik...
(Klient klepie ręką po wypchanej plastikowej torbie. Słychać szelest papieru)
K: (pobłażliwym tonem) Ceną nie zaprzątaj sobie głowy, młody człowieku.
S: Skoro tak, to polecam panu silnik 3.0 z turbodoładowaniem. To wysokiej klasy jednostka napędowa, sześciocylindrowa w układzie widlastym, z wielopunktowym wtryskiem paliwa i kolektorem dolotowym o zmiennej...
K: (przerywa) Przestań gadać szyfrem, młody człowieku, bo się wkurwię. Powiedz pan, jak człowiek: ma kopa?
S: Zajebistego!
K: (zadowolony) No, i potrafisz pan gadać po ludzku, panie młody!
S: (rozluźniony) Rozumiem, że szanowny Pan życzy sobie pełną opcję: sprzęt grający wysokiej klasy, klimatyzacja, skóra, pełna elektryka?
K: (pobłażliwie) To się chyba rozumie samo przez się, młody człowieku! A będzie zielony?
S: Akurat mamy egzemplarz w kolorze zielonym na stanie. To może pokaże szanownemu panu z bliska...
(podchodzą do stającego w rogu zielonego Superstar-a. Sprzedawca otwiera drzwiczki i pokazuje wnętrze)
K: (z zadowoleniem) Taaaaak, to jest to! (rozgląda się po wnętrzu) A te fafkulce tu na dole, pod fotelem, to nie będą przeszkadzać? Ja bym chciał nogi trzymać w tym miejscu...
S: Że co proszę..? Co pan ma na myśli?
K: O, te tutaj...
S: (maksymalnie zaskoczony) To są pedały!
K: Pedały? Myślałem że pedały są w rowerze! Czy muszę pedałować w czasie jazdy? Mówił pan, panie młody, że tu jest silnik?
S: Oczywiście że jest silnik. Nie musi pan pedałować w czasie jazdy. To znaczy... eeee... pedałami reguluje się pracę silnika... eee... i hamulców...
K: (z przyganą) Coś pan kręcisz, panie młody! To w końcu, będę musiał pedałować? Czy to jest bardzo męczące?
S: Nie będzie pan musiał pedałować! Na pedały NACISKA się żeby przyśpieszyć lub zahamować...
K: Bo jak byłem mały, to miałem taki samochodzik dziecinny... On też miał pedały... I żeby jechać, trzeba było je na przemian naciskać... dokładnie tak jak pan mówisz. Pan jesteś pewien, panie młody, że to co pan mi pokazujesz to prawdziwy samochód? Nie czasem ten "model", który mi pan proponowałeś na początku?
S: (z rozpaczą) To NIE JEST MODEL! Każdy prawdziwy samochód ma pedały! Nie trzeba ich na przemian naciskać! Nawet jest to niewskazane... Naciska się żeby przyśpieszyć lub zahamować... (do siebie) O Chryste Panie...
K: Trochę mnie pan uspokoiłeś, młody człowieku. Dobrze... O pedałach już wiem. Ciekawe, czym jeszcze pan mnie zaskoczysz...
S: (patrząc niepewnie na klienta) Ten tego... czy mogę szanownemu panu zadać jedno pytanie..?
K: Oczywiście. Proszę pytać, młody człowieku. Słucham...
S: (z zakłopotaniem) Czy szanowny Pan ma w ogólę prawo jazdy?
K: (oburzony) Oczywiście! Mam takie prawo! Gwarantuje mi je konstytucja! (patetycznie) Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, jakbyś tego nie zauważył, młody człowieku!
S: (nieco zbity z tropu) Tak, tak, oczywiście, konstytucja... Ale do jeżdzenia samochodem po drogach publicznych musi pan szanowny posiadać specjalne zezwolenie. Taki kwitek, który...
K: (pobłażliwym tonem) Panie młody, to już nie te czasy kiedy na wszystko trzeba było mieć zgody, pozwolenia, zezwolenia, kwitki... groźnie) Więc niech pan młody głupot nie gada, tylko proszę mi pokazać jak się obsługuje to auto. Ja płacę i wymagam!
S: No dobrze. To kółko tutaj, to jest kierownica. Używa się ją w celu...
K: (wściekły) Pan sobie chyba kpisz ze mnie, panie młody! Pan masz mnie za idiotę!? WIEM co to jest kierownica! (klient wykonuje kilka zamaszystych obrotów kołem kierownicy, aby udowodnić że wie co to jest kierownica)
K: (nieufnie) A ten dzyndzel, tutaj, to co to jest?
S: Dźwignia zmiany biegów. Jeśli pan chce zmienić bieg, to wtedy...
K: Nie chce! Proszę mi ustawić od razu tak żeby było dobrze! Nie będę nic zmieniać! Potem mi powiecie że coś zmieniałem i popsułem!
S: (tonem perswazji) Trzeba zmieniać biegi w czasie jazdy
K: Jak to "trzeba"? A jak ja nie chcę to kto mnie zmusi?
S: Noo, jakby to powiedzieć. Rusza się zawsze z pierwszego biegu. Ale na pierwszym biegu nie da się osiągnąć dużych prędkości, więc potem zmienia się na drugi, potem na trzeci i tak dalej...
K: (zniesmaczony) Kretyńskie rozwiązanie! I tak ciągle trzeba zmieniać? Ile tych biegów jest?
S: Pięć.
K: Pięć biegów! Bez sensu! A nie ma pan młody takiego samochodu który ma tylko jeden?
S: Posiadamy też samochody z automatyczną skrzynią biegów. Wtedy nie trzeba nic zmieniać bo zmieniają się same. Tylko się ustawia czy chce się jechać do przodu czy do tyłu.
K: Ja nie będę jeździł do tyłu, panie młody. Zawsze do przodu, nigdy wstecz - to moja dewiza życiowa. Proszę mi pokazać to auto co w nim nie trzeba zmieniać! Nie można było tak od razu, tylko musiał pan dupę zawracać?
S: Samochód z automatyczną skrzynią biegów jest dużo droższy
K: Powiedziałem, młody człowieku, żebyś nie zamartwiał się nie swoimi problemami. Chcę go obejrzeć!
S: W związku z tym propnuję, byśmy wyszli na plac manewrowy.
KURTYNA
AKT 2
Plac manewrowy na zapleczu salonu. Nieduży teren, jakiś metr poniżej poziomu ulicy, otoczony niewysokim betonowym murkiem. Prawie pusty, tylko w jednym rogu stoi kilka pojemników na śmieci, a naprzeciwko murka zaparkowana jest luksusowa, czarna limuzyna.
Sprzedawca prowadzi Klienta w stronę samochodu.
K: (z pretensją w głosie) Zaraz! On jest CZARNY! Miał być, kurna, zielony. Pan jesteś tym, jak mu tam, dalto... tego... no, tym od kolorów, panie młody?
S: (konfidencjonalnie) Tak między nami to te najdroższe wersje są zawsze czarne. Widział pan szanowny kiedyś jakiego premiera, albo inszego ministra, żeby zielonym przyjechał? No chyba że wojskowy. A tak, to zielonymi plebs jedzi...
K: (takim tonem, jakby nigdy nie uważał inaczej) Ma pan słuszność, panie młody. Cały czas starej mówię, że prawdziwa kurtula to czarny. Ale głupie babsko się na zielony uparło. Ale co ja się babą będę przejmował. Mam rację, panie młody?
S: (uśmiechając sie pod nosem) Jasne, że tak!
(Klient otwiera drzwiczki i sadowi się za kierownicą. Sprzedawca stoi obok przy otwartych drzwiach kierowcy.)
K: Noooo, to rozumiem. Full luksus. (z pretensją, pokazując na dźwignię od automatycznej skrzyni biegów) Ale ten dzyndzel tu dalej sterczy...
S: Tu się właśnie ustawia, czy pan chce jechać w przód czy w tył. Teraz, żeby pojechać do przodu, po włączeniu silnika musi Pan przesunąć wajchę w pozycję oznaczoną literą "D", i to wszystko.
K: Dlaczego oznaczoną "D"?
S: Hmmmm.... to jest skrót od "Do przodu"!
K: A litera "N"?
S: W pozycji "N" samochód nie będzie jechał. To jest skrót od "Nie jedzie"
K: Świetnie! A "P"?
S: Służy do parkowania, jak łatwo się domyślić.
K: A "R"?
S: To jest bieg wsteczny.
K: (podejrzliwie) Zaraz! Wsteczny? To dlaczego "R"? Powinno być "W"! Oj, coś tu pan młody kręci...
S: (sciszając głos) To oznaczenie pochodzi jeszcze z czasów zimnej wojny. Wie Pan, żeby wróg się nie domyślił... No a teraz jak się wszyscy przyzwyczaili to już zostało. A poza tym jesteśmy w NATO i powinniśmy przyjmować ich oznaczenia.
K: No tak, to zrozumiałe. A te pozostałe literki?
S: Nimi się Pan może nie przejmować. To do ręcznego zmieniania biegów. A Pan przecież niczego zmieniał nie będzie...
(Klient patrzy badawczo pod nogi)
K: (odkrywczo) Brakuje jednego pedała. W tamtym były trzy.
S: W samochodach z automatyczną skrzynią są tylko dwa. Pierwszy z prawej to gaz. Im bardziej go Pan wciśnie, tym szybciej będzie Pan jechał. A ten szeroki pedał z lewej, to hamulec. Jak się go naciśnie, to samochód stanie.
K: A ten trzeci pedał co go tu nie ma?
S: Był przydatny przy zmianie biegów. Ale ponieważ w tym samochodzie biegi zmieniają się same, to nie jest konieczny.
K: A ta wajcha tutaj?
S: To jest dzwignia kierunkowskazów
K: Kie-run... co?
S: Jak Pan chce skręcić w prawo, to tu trzeba przestawić... o! (sprzedawca przestawia dźwignię kierunkowskazów i pokazuje migoczącą kontrolkę na tablicy rozdzielczej) A jak w lewo, to o tak...
K: (zdziwiony) I muszę przestawiać przed każdym skrętem? Nie wystarczy przekręcić kierownicy?
S: Do skrętu wystarczy. Ale dzięki kierunkowskazom inni kierowcy będą widzieli, w którą stronę Pan chce skręcić, i...
K: (zdenerwowany) A gówno ich to obchodzi! To moja sprawa gdzie chcę jechać! Gdyby wszyscy w tym kraju pilnowali swoich spraw to by wiele rzeczy wyglądało inaczej, młody człowieku!
S: (ugodowo) Z pewnością ma szanowny Pan racje. To jeszcze tylko pokaże Panu klakson... o tutaj (sprzedawca wciska klakson).
K: (ucieszony) Fajne! Da się to włączyć na stałe?
S: Na stałe?
K: No tak żeby ciągle wyło... Wtedy ludzie wiedzieli by że jadę i usuwali się z drogi...
S: Tak, to łatwe. Trzeba w tym celu zalepić guzik przylepcem, tak żeby był ciągle wciśnięty. Przylepiec znajdzie Pan w apteczce która jest w bagażniku.
K: (z uznaniem) Widzę że o wszystkim pomyśleliście.
S: (chełpliwie) Się wie. Fachury. Znamy swój fach.
(Sprzedawca siada na miejscu pasażera)
S: Teraz pokaże Panu jak włączyć silnik. Proszę upewnić się czy wajcha skrzyni biegów jest w pozycji "Nie jedzie"..., o tak, a teraz włozyć kluczyk w otwór pod kierownicą... o, tutaj, i delikatnie przekręcić.
(Rozlega się cichy szum)
K: (rozmarzonym głosem) Nie ma nic milszego uszom prawdziwego mężczyzny, niż ten rasowy, czysty pomruk potężnego silnika...
S: Silnik na razie jest wyłączony. A to co Pan słyszy to dmuchawa. Proszę teraz przekręcić kluczyk jeszcze mocniej i potrzymać przez chwilę... o tak, a teraz puścić.
(Słychać rozrusznik, samochód zapala.
Klient kreci kołem kierownicy w lewo do oporu. Sprzedawca nie zwraca na to uwagi)
K: Czy teraz silnik jest już włączony?
S: Tak.
K: Czyli teraz, żeby ruszyć, wystarczy przełączyć w pozycję "Do przodu" i wcisnąć gaz?
(Sprzedawca potakuje. Klient nagłym ruchem przełącza dźwignię biegów na "D" i wciska do oporu pedał gazu. Samochód skacze do przodu i uderza i murek, przed którym był zaparkowany).
S: (krzyczy) Co Pan najlepszego robi?!
K: (zimnym, oskarżycielskim tonem) Ten samochód jest popsuty! Nie skręca!!
S: Jak to "nie skręca"?
K: No nie skręca! Przekręciłem kierownicę ile tylko mogłem w lewo, żeby skręcić i pojechać wzdłuż płotu! A ten pojazd pojechał prosto i uderzył w ścianę! Jest niesprawny!
S: Przecież staliśmy metr od płotu! Jak miał skręcić?!
K: Jak to jak, normalnie! W lewo! Gdyby był sprawny...
S: (stara się opanować) Żaden samochód nie skręci w miejscu! Musi być trochę miejsca.
K: (zdumiony) Do dupy! Jak to nie skręci w miejscu? Żaden?
S: Żaden. Do skrętu musi być miejsce. Ten samochód jest sprawny, tylko pan nie miał tu miejsca na skręt.
K: Bez sensu! To jak mam stąd odjechać, skoro przed nami jest mur a samochód nie skręca? Trzeba będzie rozebrać ogrodzenie...
S: Trzeba najpierw trochę cofnąć. I cofając zakręcić. A potem do przodu i też zakręcić...
K: Aaaaaa, rozumiem. Trochę cofnąć...
(Klient przekłada wajchę w pozycję "R" i wciska gaz. Samochód gwałtownie rusza wstecz)
S: (przerażony, krzyczy) Hamulec!
(Klient wciska z całej siły hamulec. Samochód staje praktycznie w miejscu. Klient i Sprzedawca uderzają głowami w zagłówki)
S: Proszę ostrożniej wciskać pedał gazu. To jest bardzo mocny silnik i ma spore przyśpieszenie. Hamulca zresztą też proszę używać nieco łagodniej.
K: (rozradowany, wygląda jak dziecko które dostało nową zabawkę) Co, pękasz pan?
S: Proszę przesunąć dźwignię na "D" i DELIKATNIE przycisnąć gaz. I wyprostować kierownicę...
(Samochód delikatnie rusza do przodu, przejeżdza kilka metrów i staje)
S: Widzi pan, tak lepiej. To jak, czy poradzi już pan sobie?
K: Phi, to banał. Czuję się jakbym od urodzenia jeździł tym samochodem.
S: To teraz proponuję wrócić do salonu. Dopełnimy formalności i będzie pan mógł odjechać.
(Sprzedawca i Klient wychodzą z wozu i znikają w drzwiach salonu.)
KURTYNA
AKT 3
Wnętrze salonu. Przez duże okno widać plac manewrowy ze stojącym samochodem, i wyjazd na ulicę.
Sprzedawca za kontuarem kończy wypisywać jakieś kwity. Klient nadal trzyma pod pachą reklamówkę, ale już dużo mniej wypchaną.
S: (wręczając Klientowi plik papierów i kluczyki) No, to wszystko. Dziękujemy panu za dokonanie u nas tego wyjątkowego zakupu. W razie jakiś problemów polecamy nasz warsztat, który znajduje się niespełna pół kilometra stąd - dokłady adres ma pan w papierach. (nieco zgryźliwie) Może tam pan naprawić przedni zderzak, który trochę popękał kiedy samochód nie skręcił... No ale to już odpłatnie, bo gwarancja tego nie...
K: (zły) Mówiłem już, młody człowieku...
S: ...żebym nie martwił się nie swoimi problemami. Tak, oczywiście. W tym warsztacie bardzo dobrze reperują też wszelkie uszkodzenia karoserii... wie pan, jakieś obtarcia, wgniecenia, i tym podobne sprawy...
K: (zdziwiony) Ale przecież karoseria nie jest uszkodzona...
S: ...jeszcze...
K: (podejrzliwie) Słucham?
S: (niewinnie) Wie pan, jak ci ludzie jeżdzą...
K: (groźnie) No! Niech mi tylko ktoś uszkodzi mój samochód, to nogi z dupy powyrywam!
S: Może wyprowadzę samochód na ulicę?
K: (dumnie) Co pan myślisz, że ja nie potrafię?
(Klient wychodzi z salonu na plac manewrowy. Wsiada do auta, zapala i rusza z wielką prędkością w stronę rampy wyjazdowej prowadzącej na ulicę. Rampa jest wąska, niewiele szersza od samochodu, obramowana po bokach betonową barierką. Samochód klienta przyciera najpierw o jedną, potem o drugą barierkę, lecą iskry...)
S: (do siebie) Jezu..!
(Samochód klienta znika z widoku. Słychać ostre hamowanie. Po chwili wściekły Klient wpada do salonu trzaskając drzwiami)
K: Macie krzywy wyjazd!! Porysowałem przez was samochód!!
S: Ależ szanowny panie, wyjazd jest idealnie prosty.
K: (krzyczy) Jest KRZYWY! Idzie skosem!
S: Jak to skosem!
K: (dalej krzyczy) Po prostu, skosem! Ja jechałem prosto, a wyjazd był ukosem i dlatego przytarłem w barierkę! Jeszcze się policzymy!
(Klient wypada z salonu. Po dziesięciu sekundach wraca, nieco spokojniejszy)
K: Ten warsztat, co pan mówił, to gdzie jest?
S: W lewo, i ulicą do końca.
(Klient wychodzi. Słychać jak wsiada do samochodu. Po chwli ryk silnika, pisk opon, charakterystyczny dźwięk zderzających się pojazdów. Słychać głosy kłótni. Sprzedawca wygląda przez okno na ulicę)
Głos klienta: No i co narobiłaś, kretynko! Cały błotnik wgnieciony! Mój nowy samochód! Ty idiotko!
Głos kobiety: Przecież zajechał mi pan drogę! Trzeba uważać jak się włącza do ruchu. Pirat!
Głos klienta: Nie widziała że jadę? Nie widziała? Głupia krowa i do tego ślepa!
Głos kobiety: Przecież ja miałam pierwszeństwo...
Głos klienta: Jak widziała że jadę, to powinna stanąć i poczekać! Ja mam większy samochód. Zobacz, krowo, co narobiłaś!
(Słychać trzaśnięcie drzwiami i dźwięk zapuszczanego silnika)
Głos kobiety: Gdzie, gdzie!? Pan mi musi oświadczenie podpisać... ludzie, niech ktoś go goni, ucieka pirat jeden... Policjaaaaa!
(Słychać oddalający się dźwięk samochodu. Dźwięk jest dziwnie metaliczny, tak jakby za samochodem wlokło się coś po ziemi. Sprzedawca odchodzi od okna, siada za kontuarkiem, sięga po telefon, dzwoni)
S: Warsztat? A, cześć Kaziu, to ja, co u ciebie.... a dziękuje, jakoś się kręci, właśnie opchnąłem Superstar-a... taaaaak, Superstar-a, dobrze słyszysz... którego? Tę pokazówkę z automatem, full wypas... tak, dobrze kojarzysz, tę co stała z tyłu na placu... no i co z tego że droga jak [cenzura], trafił się dziany klient to wziął.. Jakie rabaty dałem? Żadnych nie dałem, wziął za pełną cenę... Taak, pewnie że nas to ustawia, szef pewnie wreszcie premie wypłaci bo już cienko było... nie narzekaj, dałem mu wasz adres, będziecie mieli klienta, pożywicie się trochę..
(sprzedawca przełącza telefon w tryb głośnomówiący i odchodzi od kontuaru, żeby sobie nalać wody. Dzięki temu słyszymy, co mówi rozmówca)
Rozmówca: ...i co z tego że mu dałeś nasze namiary, ty myślisz że z przeglądów to wyżyć można, naprawy to co innego ale sam wiesz że te cholerstwa się raczej nie psują, a tak olej wymienić, klocki, myślisz że z tego coś mamy... (chwila ciszy) Przepraszam cię, Heniu, ale nie mogę teraz rozmawiać, chyba mam klienta...(po krótkiej chwili). O rany boskie, co on z tym samochodem robił, oba boki obtarte do żywego, przód rozwalony, tył chyba też, zderzak się wlecze za samochodem... nawet trudno poznać co to jest... zaraz, zaraz, to chyba Superstar!
(Sprzedawca uśmiecha się pod nosem i odkłada słuchawkę) KURTYNA
(C) Jozef Zbrodel 2002
AUTOSALON
sztuka w trzech aktach
(C) Józef Zbródel, maj 2002
AKT 1
-----
Wnętrze salonu samochodowego znanej marki. Duże przeszklone okna wychodzące na ulicę zalepione informacjami o zniżkach i promocjach. Na ścianach foldery reklamowe i informacje o niezwykle korzystych kredytach. W środku stoliczek i sofa dla klientów, dwa-trzy pokazowe samochody, i półokrągły kontuar za którym siedzi rozwalony w fotelu znudzony SPRZEDAWCA i gra na komputerze w jakąś strzelankę. Oprócz sprzedawcy w salonie nikogo nie ma. Nad wszystkim unosi się dobrze zauważalne widmo recesji.
Słychać gong towarzyszący otwieraniu się drzwi wejsciowych. Sprzedawca zrywa się, zdejmuje nogi z kontuaru i wyłącza grę. Wchodzi KLIENT - mężczyzna w wieku lat około pięćdziesięciu-sześćdziesięciu, o pospolitej, nalanej twarzy, lekko łysiejący, włosy niechlujnie zaczesane. Ubrany jest w elegancki, ale źle leżący garnitu. Pod pachą trzyma wypchaną czymś plastikową torbę, tzw. reklamówkę. Widać że klient jest lekko onieśmielony, próbuje jednak grać ważniaka.
K: (władczo) Halo! Młody człowieku! Czy to ty tu obsługujesz?
S: Słucham szanownego Pana
K: Samochód chciałem kupić! Jedną sztukę!
S: Tak, oczywiscie... Szanowny pan chiałby kupić sobie samochód. Jeden. A konkretnie to jaki?
K: (bez chwili wahania) Zielony. Albo czerwony. I jeszcze, żeby miał taką farbę co to się tak w słońcu iskrzy i migocze, rozumiesz pan?
S: (profesjonalnym tonem) Tak, oczywiście, chodzi o metalic.
K: (z oburzeniem w głosie) No pewnie że metalik! Czasy plastikowych samochodów to się już skończyły, panie młody! Pan to mleko masz pod nosem i tego nie pamietasz, ale szwaby robiły kiedyś taki samochód. (mentorskim tonem) Ale to se ne wrati, panie młody. Więc ja chcę przyzwoity samochód z metalu, panie młody! ME-TA-LIK!
S: (tłumiąc śmiech) Taak, oczywiście, z metalu. Coś znajdziemy. Ale konkretnie jaki samochód?
K: (patrząc na sprzedawcę podejrzliwie) Przecież już raz mówiłem. Pan głuchy jesteś, panie młody? Zielony. Albo czerwony. Żona by chciała czerwony, ale między nami mówiąc, panie młody (sciszonym głosem) to ja wole zielony. Jak pan powiesz że czerwonych nie ma, to się nie zmartwie.
S: Oczywiście, zielony, tak, jasne... Oczywiście, mamy zielone... Ale może mógłby szanowny pan nieco sprecyzować swoje wymagania? Nasza firma produkuje różne samochody. (wyuczonym tonem) Może w związku z tym zaprezentuję szanownemu panu pełne spektrum szerokiej gamy oferty naszej firmy w segmencie samochodów osobowych. Firma nasza, będąca liderem...
K: (przerywa, patrząc na sprzedawcę wzrokiem głodnym rozumu) Że jak pan mówisz?
S: Chodzi o to, proszę szanownego Pana, który z modeli samochodów produkowanych przez naszą firmę życzy Pan sobie...
K: (patrząc na sprzedawcę jak na idiotę, prawie krzyczy) Jakich znowu modeli? Pan ocipiał, panie młody?! Ja nie chcę żadnych modeli! Czy ja trafiłem do sklepu z zabawkami? Ja chcę prawdziwy samochód, taki do jeżdżenia, a nie model!
S: (z lekka osłupiały) Aaaa... rozumiem. Taki do jeżdzenia. Właśnie miałem powiedzieć, że samochody produkowane przez naszą firmę znakomicie nadają się do jeżdzenia. Tak. Bez wątpienia. Jednakowóż, produkujemy wiele róznych mod..., znaczy się, rodzajów samochodów. Jedne są duże, inne małe, jedne...
K: (władczym głosem) Duży! Największy jaki macie. Byle gównem dupy woził nie będę.
S: No to oczywiście Superstar... ekskluzywna limuzyna z wyższego segmentu, wyposażona...
K: (patrząc podejrzliwie) Zaraz, zaraz! Jak pan mówisz? Jakie co z czego?
S: Taki luksusowy wózek. Produkowany w kilku wersjach nadwoziowych, z silnikami wolnossącymi o pojemnosciach od 1.8 do 3.0 litra, silnikami z doładowaniem 2.5 i 3.0 litra, oraz silnikami wysokoprężnymi 2.6 i 3.0 litra, ten ostatni także z doładowaniem...
K: (przerywa, lekko oszołomiony) Rzucasz pan cyferkami jak Belka w sejmie, panie młody. A tak po ludzku, to o co się rozchodzi?
S: Po prostu, podałem w jakie silniki wyposażany jest ten mod..., ten samochód.
K: (nieufnie) A po kiego grzyba mi tyle silników? Jeden nie starczy? Psują się często, czy jak?
S: Oczywiście, że starczy. Chodzi o to, że może pan szanowny sobie wybrać, jaki silnik chce mieć pan w swoim samochodzie.
K: No patrz pan, jaka Ełuropa. Wybrać se mogę. (zgryźliwie) A może byś mi, panie młody, coś doradził. Za coś panu płacą chiba, młody człowieku. Cyferkami rzucać, to i ja potrafię panie młody! Osiem! Dwanaście! Trzy! Pięćdziesiąt cztery!
S: (próbuje zachować powagę) Im większy silnik, tym lepsze są osiągi samochodu. Ale samochód z większym silnikiem jest droższy. Taki silnik pali też więcej paliwa, zatem jest kosztowniejszy w eksploatacji. Może pokaże panu cennik...
(Klient klepie ręką po wypchanej plastikowej torbie. Słychać szelest papieru)
K: (pobłażliwym tonem) Ceną nie zaprzątaj sobie głowy, młody człowieku.
S: Skoro tak, to polecam panu silnik 3.0 z turbodoładowaniem. To wysokiej klasy jednostka napędowa, sześciocylindrowa w układzie widlastym, z wielopunktowym wtryskiem paliwa i kolektorem dolotowym o zmiennej...
K: (przerywa) Przestań gadać szyfrem, młody człowieku, bo się wkurwię. Powiedz pan, jak człowiek: ma kopa?
S: Zajebistego!
K: (zadowolony) No, i potrafisz pan gadać po ludzku, panie młody!
S: (rozluźniony) Rozumiem, że szanowny Pan życzy sobie pełną opcję: sprzęt grający wysokiej klasy, klimatyzacja, skóra, pełna elektryka?
K: (pobłażliwie) To się chyba rozumie samo przez się, młody człowieku! A będzie zielony?
S: Akurat mamy egzemplarz w kolorze zielonym na stanie. To może pokaże szanownemu panu z bliska...
(podchodzą do stającego w rogu zielonego Superstar-a. Sprzedawca otwiera drzwiczki i pokazuje wnętrze)
K: (z zadowoleniem) Taaaaak, to jest to! (rozgląda się po wnętrzu) A te fafkulce tu na dole, pod fotelem, to nie będą przeszkadzać? Ja bym chciał nogi trzymać w tym miejscu...
S: Że co proszę..? Co pan ma na myśli?
K: O, te tutaj...
S: (maksymalnie zaskoczony) To są pedały!
K: Pedały? Myślałem że pedały są w rowerze! Czy muszę pedałować w czasie jazdy? Mówił pan, panie młody, że tu jest silnik?
S: Oczywiście że jest silnik. Nie musi pan pedałować w czasie jazdy. To znaczy... eeee... pedałami reguluje się pracę silnika... eee... i hamulców...
K: (z przyganą) Coś pan kręcisz, panie młody! To w końcu, będę musiał pedałować? Czy to jest bardzo męczące?
S: Nie będzie pan musiał pedałować! Na pedały NACISKA się żeby przyśpieszyć lub zahamować...
K: Bo jak byłem mały, to miałem taki samochodzik dziecinny... On też miał pedały... I żeby jechać, trzeba było je na przemian naciskać... dokładnie tak jak pan mówisz. Pan jesteś pewien, panie młody, że to co pan mi pokazujesz to prawdziwy samochód? Nie czasem ten "model", który mi pan proponowałeś na początku?
S: (z rozpaczą) To NIE JEST MODEL! Każdy prawdziwy samochód ma pedały! Nie trzeba ich na przemian naciskać! Nawet jest to niewskazane... Naciska się żeby przyśpieszyć lub zahamować... (do siebie) O Chryste Panie...
K: Trochę mnie pan uspokoiłeś, młody człowieku. Dobrze... O pedałach już wiem. Ciekawe, czym jeszcze pan mnie zaskoczysz...
S: (patrząc niepewnie na klienta) Ten tego... czy mogę szanownemu panu zadać jedno pytanie..?
K: Oczywiście. Proszę pytać, młody człowieku. Słucham...
S: (z zakłopotaniem) Czy szanowny Pan ma w ogólę prawo jazdy?
K: (oburzony) Oczywiście! Mam takie prawo! Gwarantuje mi je konstytucja! (patetycznie) Żyjemy w demokratycznym państwie prawa, jakbyś tego nie zauważył, młody człowieku!
S: (nieco zbity z tropu) Tak, tak, oczywiście, konstytucja... Ale do jeżdzenia samochodem po drogach publicznych musi pan szanowny posiadać specjalne zezwolenie. Taki kwitek, który...
K: (pobłażliwym tonem) Panie młody, to już nie te czasy kiedy na wszystko trzeba było mieć zgody, pozwolenia, zezwolenia, kwitki... groźnie) Więc niech pan młody głupot nie gada, tylko proszę mi pokazać jak się obsługuje to auto. Ja płacę i wymagam!
S: No dobrze. To kółko tutaj, to jest kierownica. Używa się ją w celu...
K: (wściekły) Pan sobie chyba kpisz ze mnie, panie młody! Pan masz mnie za idiotę!? WIEM co to jest kierownica! (klient wykonuje kilka zamaszystych obrotów kołem kierownicy, aby udowodnić że wie co to jest kierownica)
K: (nieufnie) A ten dzyndzel, tutaj, to co to jest?
S: Dźwignia zmiany biegów. Jeśli pan chce zmienić bieg, to wtedy...
K: Nie chce! Proszę mi ustawić od razu tak żeby było dobrze! Nie będę nic zmieniać! Potem mi powiecie że coś zmieniałem i popsułem!
S: (tonem perswazji) Trzeba zmieniać biegi w czasie jazdy
K: Jak to "trzeba"? A jak ja nie chcę to kto mnie zmusi?
S: Noo, jakby to powiedzieć. Rusza się zawsze z pierwszego biegu. Ale na pierwszym biegu nie da się osiągnąć dużych prędkości, więc potem zmienia się na drugi, potem na trzeci i tak dalej...
K: (zniesmaczony) Kretyńskie rozwiązanie! I tak ciągle trzeba zmieniać? Ile tych biegów jest?
S: Pięć.
K: Pięć biegów! Bez sensu! A nie ma pan młody takiego samochodu który ma tylko jeden?
S: Posiadamy też samochody z automatyczną skrzynią biegów. Wtedy nie trzeba nic zmieniać bo zmieniają się same. Tylko się ustawia czy chce się jechać do przodu czy do tyłu.
K: Ja nie będę jeździł do tyłu, panie młody. Zawsze do przodu, nigdy wstecz - to moja dewiza życiowa. Proszę mi pokazać to auto co w nim nie trzeba zmieniać! Nie można było tak od razu, tylko musiał pan dupę zawracać?
S: Samochód z automatyczną skrzynią biegów jest dużo droższy
K: Powiedziałem, młody człowieku, żebyś nie zamartwiał się nie swoimi problemami. Chcę go obejrzeć!
S: W związku z tym propnuję, byśmy wyszli na plac manewrowy.
KURTYNA
AKT 2
Plac manewrowy na zapleczu salonu. Nieduży teren, jakiś metr poniżej poziomu ulicy, otoczony niewysokim betonowym murkiem. Prawie pusty, tylko w jednym rogu stoi kilka pojemników na śmieci, a naprzeciwko murka zaparkowana jest luksusowa, czarna limuzyna.
Sprzedawca prowadzi Klienta w stronę samochodu.
K: (z pretensją w głosie) Zaraz! On jest CZARNY! Miał być, kurna, zielony. Pan jesteś tym, jak mu tam, dalto... tego... no, tym od kolorów, panie młody?
S: (konfidencjonalnie) Tak między nami to te najdroższe wersje są zawsze czarne. Widział pan szanowny kiedyś jakiego premiera, albo inszego ministra, żeby zielonym przyjechał? No chyba że wojskowy. A tak, to zielonymi plebs jedzi...
K: (takim tonem, jakby nigdy nie uważał inaczej) Ma pan słuszność, panie młody. Cały czas starej mówię, że prawdziwa kurtula to czarny. Ale głupie babsko się na zielony uparło. Ale co ja się babą będę przejmował. Mam rację, panie młody?
S: (uśmiechając sie pod nosem) Jasne, że tak!
(Klient otwiera drzwiczki i sadowi się za kierownicą. Sprzedawca stoi obok przy otwartych drzwiach kierowcy.)
K: Noooo, to rozumiem. Full luksus. (z pretensją, pokazując na dźwignię od automatycznej skrzyni biegów) Ale ten dzyndzel tu dalej sterczy...
S: Tu się właśnie ustawia, czy pan chce jechać w przód czy w tył. Teraz, żeby pojechać do przodu, po włączeniu silnika musi Pan przesunąć wajchę w pozycję oznaczoną literą "D", i to wszystko.
K: Dlaczego oznaczoną "D"?
S: Hmmmm.... to jest skrót od "Do przodu"!
K: A litera "N"?
S: W pozycji "N" samochód nie będzie jechał. To jest skrót od "Nie jedzie"
K: Świetnie! A "P"?
S: Służy do parkowania, jak łatwo się domyślić.
K: A "R"?
S: To jest bieg wsteczny.
K: (podejrzliwie) Zaraz! Wsteczny? To dlaczego "R"? Powinno być "W"! Oj, coś tu pan młody kręci...
S: (sciszając głos) To oznaczenie pochodzi jeszcze z czasów zimnej wojny. Wie Pan, żeby wróg się nie domyślił... No a teraz jak się wszyscy przyzwyczaili to już zostało. A poza tym jesteśmy w NATO i powinniśmy przyjmować ich oznaczenia.
K: No tak, to zrozumiałe. A te pozostałe literki?
S: Nimi się Pan może nie przejmować. To do ręcznego zmieniania biegów. A Pan przecież niczego zmieniał nie będzie...
(Klient patrzy badawczo pod nogi)
K: (odkrywczo) Brakuje jednego pedała. W tamtym były trzy.
S: W samochodach z automatyczną skrzynią są tylko dwa. Pierwszy z prawej to gaz. Im bardziej go Pan wciśnie, tym szybciej będzie Pan jechał. A ten szeroki pedał z lewej, to hamulec. Jak się go naciśnie, to samochód stanie.
K: A ten trzeci pedał co go tu nie ma?
S: Był przydatny przy zmianie biegów. Ale ponieważ w tym samochodzie biegi zmieniają się same, to nie jest konieczny.
K: A ta wajcha tutaj?
S: To jest dzwignia kierunkowskazów
K: Kie-run... co?
S: Jak Pan chce skręcić w prawo, to tu trzeba przestawić... o! (sprzedawca przestawia dźwignię kierunkowskazów i pokazuje migoczącą kontrolkę na tablicy rozdzielczej) A jak w lewo, to o tak...
K: (zdziwiony) I muszę przestawiać przed każdym skrętem? Nie wystarczy przekręcić kierownicy?
S: Do skrętu wystarczy. Ale dzięki kierunkowskazom inni kierowcy będą widzieli, w którą stronę Pan chce skręcić, i...
K: (zdenerwowany) A gówno ich to obchodzi! To moja sprawa gdzie chcę jechać! Gdyby wszyscy w tym kraju pilnowali swoich spraw to by wiele rzeczy wyglądało inaczej, młody człowieku!
S: (ugodowo) Z pewnością ma szanowny Pan racje. To jeszcze tylko pokaże Panu klakson... o tutaj (sprzedawca wciska klakson).
K: (ucieszony) Fajne! Da się to włączyć na stałe?
S: Na stałe?
K: No tak żeby ciągle wyło... Wtedy ludzie wiedzieli by że jadę i usuwali się z drogi...
S: Tak, to łatwe. Trzeba w tym celu zalepić guzik przylepcem, tak żeby był ciągle wciśnięty. Przylepiec znajdzie Pan w apteczce która jest w bagażniku.
K: (z uznaniem) Widzę że o wszystkim pomyśleliście.
S: (chełpliwie) Się wie. Fachury. Znamy swój fach.
(Sprzedawca siada na miejscu pasażera)
S: Teraz pokaże Panu jak włączyć silnik. Proszę upewnić się czy wajcha skrzyni biegów jest w pozycji "Nie jedzie"..., o tak, a teraz włozyć kluczyk w otwór pod kierownicą... o, tutaj, i delikatnie przekręcić.
(Rozlega się cichy szum)
K: (rozmarzonym głosem) Nie ma nic milszego uszom prawdziwego mężczyzny, niż ten rasowy, czysty pomruk potężnego silnika...
S: Silnik na razie jest wyłączony. A to co Pan słyszy to dmuchawa. Proszę teraz przekręcić kluczyk jeszcze mocniej i potrzymać przez chwilę... o tak, a teraz puścić.
(Słychać rozrusznik, samochód zapala.
Klient kreci kołem kierownicy w lewo do oporu. Sprzedawca nie zwraca na to uwagi)
K: Czy teraz silnik jest już włączony?
S: Tak.
K: Czyli teraz, żeby ruszyć, wystarczy przełączyć w pozycję "Do przodu" i wcisnąć gaz?
(Sprzedawca potakuje. Klient nagłym ruchem przełącza dźwignię biegów na "D" i wciska do oporu pedał gazu. Samochód skacze do przodu i uderza i murek, przed którym był zaparkowany).
S: (krzyczy) Co Pan najlepszego robi?!
K: (zimnym, oskarżycielskim tonem) Ten samochód jest popsuty! Nie skręca!!
S: Jak to "nie skręca"?
K: No nie skręca! Przekręciłem kierownicę ile tylko mogłem w lewo, żeby skręcić i pojechać wzdłuż płotu! A ten pojazd pojechał prosto i uderzył w ścianę! Jest niesprawny!
S: Przecież staliśmy metr od płotu! Jak miał skręcić?!
K: Jak to jak, normalnie! W lewo! Gdyby był sprawny...
S: (stara się opanować) Żaden samochód nie skręci w miejscu! Musi być trochę miejsca.
K: (zdumiony) Do dupy! Jak to nie skręci w miejscu? Żaden?
S: Żaden. Do skrętu musi być miejsce. Ten samochód jest sprawny, tylko pan nie miał tu miejsca na skręt.
K: Bez sensu! To jak mam stąd odjechać, skoro przed nami jest mur a samochód nie skręca? Trzeba będzie rozebrać ogrodzenie...
S: Trzeba najpierw trochę cofnąć. I cofając zakręcić. A potem do przodu i też zakręcić...
K: Aaaaaa, rozumiem. Trochę cofnąć...
(Klient przekłada wajchę w pozycję "R" i wciska gaz. Samochód gwałtownie rusza wstecz)
S: (przerażony, krzyczy) Hamulec!
(Klient wciska z całej siły hamulec. Samochód staje praktycznie w miejscu. Klient i Sprzedawca uderzają głowami w zagłówki)
S: Proszę ostrożniej wciskać pedał gazu. To jest bardzo mocny silnik i ma spore przyśpieszenie. Hamulca zresztą też proszę używać nieco łagodniej.
K: (rozradowany, wygląda jak dziecko które dostało nową zabawkę) Co, pękasz pan?
S: Proszę przesunąć dźwignię na "D" i DELIKATNIE przycisnąć gaz. I wyprostować kierownicę...
(Samochód delikatnie rusza do przodu, przejeżdza kilka metrów i staje)
S: Widzi pan, tak lepiej. To jak, czy poradzi już pan sobie?
K: Phi, to banał. Czuję się jakbym od urodzenia jeździł tym samochodem.
S: To teraz proponuję wrócić do salonu. Dopełnimy formalności i będzie pan mógł odjechać.
(Sprzedawca i Klient wychodzą z wozu i znikają w drzwiach salonu.)
KURTYNA
AKT 3
Wnętrze salonu. Przez duże okno widać plac manewrowy ze stojącym samochodem, i wyjazd na ulicę.
Sprzedawca za kontuarem kończy wypisywać jakieś kwity. Klient nadal trzyma pod pachą reklamówkę, ale już dużo mniej wypchaną.
S: (wręczając Klientowi plik papierów i kluczyki) No, to wszystko. Dziękujemy panu za dokonanie u nas tego wyjątkowego zakupu. W razie jakiś problemów polecamy nasz warsztat, który znajduje się niespełna pół kilometra stąd - dokłady adres ma pan w papierach. (nieco zgryźliwie) Może tam pan naprawić przedni zderzak, który trochę popękał kiedy samochód nie skręcił... No ale to już odpłatnie, bo gwarancja tego nie...
K: (zły) Mówiłem już, młody człowieku...
S: ...żebym nie martwił się nie swoimi problemami. Tak, oczywiście. W tym warsztacie bardzo dobrze reperują też wszelkie uszkodzenia karoserii... wie pan, jakieś obtarcia, wgniecenia, i tym podobne sprawy...
K: (zdziwiony) Ale przecież karoseria nie jest uszkodzona...
S: ...jeszcze...
K: (podejrzliwie) Słucham?
S: (niewinnie) Wie pan, jak ci ludzie jeżdzą...
K: (groźnie) No! Niech mi tylko ktoś uszkodzi mój samochód, to nogi z dupy powyrywam!
S: Może wyprowadzę samochód na ulicę?
K: (dumnie) Co pan myślisz, że ja nie potrafię?
(Klient wychodzi z salonu na plac manewrowy. Wsiada do auta, zapala i rusza z wielką prędkością w stronę rampy wyjazdowej prowadzącej na ulicę. Rampa jest wąska, niewiele szersza od samochodu, obramowana po bokach betonową barierką. Samochód klienta przyciera najpierw o jedną, potem o drugą barierkę, lecą iskry...)
S: (do siebie) Jezu..!
(Samochód klienta znika z widoku. Słychać ostre hamowanie. Po chwili wściekły Klient wpada do salonu trzaskając drzwiami)
K: Macie krzywy wyjazd!! Porysowałem przez was samochód!!
S: Ależ szanowny panie, wyjazd jest idealnie prosty.
K: (krzyczy) Jest KRZYWY! Idzie skosem!
S: Jak to skosem!
K: (dalej krzyczy) Po prostu, skosem! Ja jechałem prosto, a wyjazd był ukosem i dlatego przytarłem w barierkę! Jeszcze się policzymy!
(Klient wypada z salonu. Po dziesięciu sekundach wraca, nieco spokojniejszy)
K: Ten warsztat, co pan mówił, to gdzie jest?
S: W lewo, i ulicą do końca.
(Klient wychodzi. Słychać jak wsiada do samochodu. Po chwli ryk silnika, pisk opon, charakterystyczny dźwięk zderzających się pojazdów. Słychać głosy kłótni. Sprzedawca wygląda przez okno na ulicę)
Głos klienta: No i co narobiłaś, kretynko! Cały błotnik wgnieciony! Mój nowy samochód! Ty idiotko!
Głos kobiety: Przecież zajechał mi pan drogę! Trzeba uważać jak się włącza do ruchu. Pirat!
Głos klienta: Nie widziała że jadę? Nie widziała? Głupia krowa i do tego ślepa!
Głos kobiety: Przecież ja miałam pierwszeństwo...
Głos klienta: Jak widziała że jadę, to powinna stanąć i poczekać! Ja mam większy samochód. Zobacz, krowo, co narobiłaś!
(Słychać trzaśnięcie drzwiami i dźwięk zapuszczanego silnika)
Głos kobiety: Gdzie, gdzie!? Pan mi musi oświadczenie podpisać... ludzie, niech ktoś go goni, ucieka pirat jeden... Policjaaaaa!
(Słychać oddalający się dźwięk samochodu. Dźwięk jest dziwnie metaliczny, tak jakby za samochodem wlokło się coś po ziemi. Sprzedawca odchodzi od okna, siada za kontuarkiem, sięga po telefon, dzwoni)
S: Warsztat? A, cześć Kaziu, to ja, co u ciebie.... a dziękuje, jakoś się kręci, właśnie opchnąłem Superstar-a... taaaaak, Superstar-a, dobrze słyszysz... którego? Tę pokazówkę z automatem, full wypas... tak, dobrze kojarzysz, tę co stała z tyłu na placu... no i co z tego że droga jak [cenzura], trafił się dziany klient to wziął.. Jakie rabaty dałem? Żadnych nie dałem, wziął za pełną cenę... Taak, pewnie że nas to ustawia, szef pewnie wreszcie premie wypłaci bo już cienko było... nie narzekaj, dałem mu wasz adres, będziecie mieli klienta, pożywicie się trochę..
(sprzedawca przełącza telefon w tryb głośnomówiący i odchodzi od kontuaru, żeby sobie nalać wody. Dzięki temu słyszymy, co mówi rozmówca)
Rozmówca: ...i co z tego że mu dałeś nasze namiary, ty myślisz że z przeglądów to wyżyć można, naprawy to co innego ale sam wiesz że te cholerstwa się raczej nie psują, a tak olej wymienić, klocki, myślisz że z tego coś mamy... (chwila ciszy) Przepraszam cię, Heniu, ale nie mogę teraz rozmawiać, chyba mam klienta...(po krótkiej chwili). O rany boskie, co on z tym samochodem robił, oba boki obtarte do żywego, przód rozwalony, tył chyba też, zderzak się wlecze za samochodem... nawet trudno poznać co to jest... zaraz, zaraz, to chyba Superstar!
(Sprzedawca uśmiecha się pod nosem i odkłada słuchawkę) KURTYNA
(C) Jozef Zbrodel 2002
Pozdrawiam
Wojtek
Są takie dni, kiedy nawet prosta czynność fizjologiczna może być niebezpieczna...
Wojtek
Są takie dni, kiedy nawet prosta czynność fizjologiczna może być niebezpieczna...
Test na obłąkanie:
Poniżej znajdziecie cztery pytania i jedno pytanie bonusowe. Musicie
udzielić na nie NATYCHMIASTOWEJ odpowiedzi. Odpowiadajcie bez dłuższego
zastanawiania się, ok.?
Udowodnijmy sobie samym i innym jak mądrzy jesteście:
Gotowi? DO ROBOTY
! (przejdź na dół)
Pierwsze Pytanie:
Bierzesz udział w wyścigu. Wyprzedzasz osobę biegnącą jako druga. Którą
pozycję zajmujesz?
Odpowiedź: jeśli odpowiedziałaś / -eś że jesteś pierwsza, totalnie się
mylisz! Jeśli przegonisz "drugą" osobę, zajmiesz jej miejsce, a tym
samym
będziesz na drugim miejscu !
Spróbuj nie spieprzyć następnego pytania. Odpowiadając na drugie pytanie,
nie trać aż tyle czasu ile straciłeś przy odpowiedzi na pierwsze.
Drugie Pytanie:
Jeśli prześcigniesz ostatnią osobę, które miejsce zajmiesz ...?
Odpowiedź: Jeśli powiedziałeś, że jesteś przedostatni, ponownie się
mylisz. Powiedz mi - jak można prześcignąć OSTATNIĄ osobę?
Nie jesteś zbyt dobry w te klocki! Chyba że?
Trzecie Pytanie:
Bardzo skomplikowana matematyka ! Uwaga: Zadanie musi być wykonane
jedynie
w twojej głowie.
NIE UŻYWAJ ani papieru, ołówka ani kalkulatora. Spróbuj.
Weź 1000 i dodaj do tej liczby 40. Teraz dodaj kolejny 1000. Dodaj 30.
Teraz dodaj kolejne 1000. Następnie dodaj 20. Dodaj 1000. I jeszcze 10.
Jaki jest wynik?
Zjedź na dół po odpowiedź.
Czy otrzymany wynik to 5000?
Poprawna odpowiedź to 4100.
Nie wierzysz? Sprawdź z kalkulatorem! Dzisiaj to definitywnie nie twój
dzień. Może na kolejne pytanie odpowiesz prawidłowo?
Czwarte Pytanie:
Ojciec Mary ma pięć córek: 1. Nana, 2. Nene, 3. Nini, 4. Nono.
Jak na imię ma piąta córka?
Odpowiedź: Nunu?
NIE! Oczywiście, że nie.
Ona ma na imię Mary. Przeczytaj pytanie ponownie !
Ok, teraz runda bonusowa:
Niema osoba, która chce kupić szczoteczkę do zębów. Poprzez naśladowanie
czynności mycia zębów z sukcesem wyraził o co mu chodzi, sprzedawca
zrozumiał, zakup dokonany.
Kolejna sytuacja - niewidomy mężczyzna chce kupić parę okularów
słonecznych, jak powinien przekazać o zakup czego mu chodzi?
Odpowiedź: Po prostu otworzy usta i zapyta .. zaczekaj moment ... nie
pomyślałeś przecież, że zacznie robić palcami kółka wokół oczu???
PRZESYŁAJ TO DO SPRYTNYCH, MĄDRYCH LUDZI ABY WYWOŁAĆ W NICH ODROBINĘ
FRUSTRACJI!
Poniżej znajdziecie cztery pytania i jedno pytanie bonusowe. Musicie
udzielić na nie NATYCHMIASTOWEJ odpowiedzi. Odpowiadajcie bez dłuższego
zastanawiania się, ok.?
Udowodnijmy sobie samym i innym jak mądrzy jesteście:
Gotowi? DO ROBOTY

Pierwsze Pytanie:
Bierzesz udział w wyścigu. Wyprzedzasz osobę biegnącą jako druga. Którą
pozycję zajmujesz?
Odpowiedź: jeśli odpowiedziałaś / -eś że jesteś pierwsza, totalnie się
mylisz! Jeśli przegonisz "drugą" osobę, zajmiesz jej miejsce, a tym
samym
będziesz na drugim miejscu !
Spróbuj nie spieprzyć następnego pytania. Odpowiadając na drugie pytanie,
nie trać aż tyle czasu ile straciłeś przy odpowiedzi na pierwsze.
Drugie Pytanie:
Jeśli prześcigniesz ostatnią osobę, które miejsce zajmiesz ...?
Odpowiedź: Jeśli powiedziałeś, że jesteś przedostatni, ponownie się
mylisz. Powiedz mi - jak można prześcignąć OSTATNIĄ osobę?
Nie jesteś zbyt dobry w te klocki! Chyba że?
Trzecie Pytanie:
Bardzo skomplikowana matematyka ! Uwaga: Zadanie musi być wykonane
jedynie
w twojej głowie.
NIE UŻYWAJ ani papieru, ołówka ani kalkulatora. Spróbuj.
Weź 1000 i dodaj do tej liczby 40. Teraz dodaj kolejny 1000. Dodaj 30.
Teraz dodaj kolejne 1000. Następnie dodaj 20. Dodaj 1000. I jeszcze 10.
Jaki jest wynik?
Zjedź na dół po odpowiedź.
Czy otrzymany wynik to 5000?
Poprawna odpowiedź to 4100.
Nie wierzysz? Sprawdź z kalkulatorem! Dzisiaj to definitywnie nie twój
dzień. Może na kolejne pytanie odpowiesz prawidłowo?
Czwarte Pytanie:
Ojciec Mary ma pięć córek: 1. Nana, 2. Nene, 3. Nini, 4. Nono.
Jak na imię ma piąta córka?
Odpowiedź: Nunu?
NIE! Oczywiście, że nie.
Ona ma na imię Mary. Przeczytaj pytanie ponownie !
Ok, teraz runda bonusowa:
Niema osoba, która chce kupić szczoteczkę do zębów. Poprzez naśladowanie
czynności mycia zębów z sukcesem wyraził o co mu chodzi, sprzedawca
zrozumiał, zakup dokonany.
Kolejna sytuacja - niewidomy mężczyzna chce kupić parę okularów
słonecznych, jak powinien przekazać o zakup czego mu chodzi?
Odpowiedź: Po prostu otworzy usta i zapyta .. zaczekaj moment ... nie
pomyślałeś przecież, że zacznie robić palcami kółka wokół oczu???
PRZESYŁAJ TO DO SPRYTNYCH, MĄDRYCH LUDZI ABY WYWOŁAĆ W NICH ODROBINĘ
FRUSTRACJI!
Przychodzi Manius do domu:
- Mamo, zenie sie!
- Jak ona ma na imie?
- Roman.
- Manius, to przeciez chlopiec!
- Kurna, coscie sie wszyscy uparli - w przyszlym tygodniu Romus konczy
czterdziesci lat, a wszyscy w kólko chlopiec i chlopiec!
Przyjeżdża Murzyn. Na wakacje. Ze studiów z Warszawy. Do ojczyzny, stolicy
Konga, Brazaville.
- Jak tam w tej Rzeczypospolitej Polskiej, M'Benga? - pyta ojciec.
- Dobrze.
- Poziom nauki zbliżony do tego w Oxfordzie, gdzie pogłębia swą wiedzę twój
brat, M'Banga?
- Większy.
- A czy białe kobiety są nadal takie piękne, jak w latach 70., gdy ja tam
pobierałem nauki?
- Oczywiście.
- A co sądzisz o polskiej zimie?
- Ta zielona to jeszcze może być, ale tej białej drugi raz mogę nie
przeżyć.
Pani kazała na lekcję przygotować dzieciom historyjki z morałem.
Historyjki mieli dzieciom rodzice opowiedzieć. Następnego dnia dzieci
po kolei opowiadają:
Pierwsza jest Małgosia.
- Moja mamusia i tatuś hodują kury - na mięso. Kiedyś kupiliśmy dużo
piskląt, rodzice już liczyli ile zarobią, ale większość umarła.
- Dobrze Małgosiu a jaki z tego morał?
- Nie licz pieniędzy z kurczaków zanim nie dorosną. - tak powiedzieli
rodzice
- Bardzo ładnie.
Następny Mareczek:
- Moi rodzice mają wylęgarnie kurcząt. Kiedyś kury zniosły dużo jaj,
rodzice już liczyli ile zarobią, ale z większości wykluły się koguty.
- Dobrze Mareczku a jaki z tego morał?
- Nie z każdego jajka wylęga się kura - tak powiedzieli rodzice.
- Bardzo ładnie.
No i wreszcie grande finale czyli prymus Jasio (pani łyka valium )
- Ojciec to mnie tak powiedział: Kiedyś dziadek Staszek w czasie wojny
był cichociemnym. No i zrzucili go na spadochronie nad Polską. Miał przy
sobie tylko mundur, sten'a, sto naboi, nóż i butelkę szkockiej whisky. 50
metrów nad ziemią zauważył, że leci w środek niemieckiego garnizonu. Niemcy już go wypatrzyli, więc dziadek Staszek wychlał całą whisky na raz, żeby się nie stłukła, odpiął spadochron i spadł z 20. metrów w sam środek niemieckiego garnizonu. I tu dawaj! Pandemonium ! Dziadek
Staszek pruje ze sten'a! Niemcy walą się na ziemię jak muchy. Juchy
więcej niż na filmach z Arnoldem. Z 80. ubił i jak skończyły mu się magazynki wyjął nóż i kosi niemrów jak Boryna zboże. Na 30-tym klinga poszłaaaa, pozostałych dziadek zarąbał z buta i uciekł. W klasie konsternacja.
Pani, mimo valium w spazmach, pyta się :
- Śliczna historyjka dziecko ale jaki morał ?
- Też się taty pytałem a on na to: "Nie wkurwiaj dziadka Staszka jak
sie najebie"
mel
- Mamo, zenie sie!
- Jak ona ma na imie?
- Roman.
- Manius, to przeciez chlopiec!
- Kurna, coscie sie wszyscy uparli - w przyszlym tygodniu Romus konczy
czterdziesci lat, a wszyscy w kólko chlopiec i chlopiec!
Przyjeżdża Murzyn. Na wakacje. Ze studiów z Warszawy. Do ojczyzny, stolicy
Konga, Brazaville.
- Jak tam w tej Rzeczypospolitej Polskiej, M'Benga? - pyta ojciec.
- Dobrze.
- Poziom nauki zbliżony do tego w Oxfordzie, gdzie pogłębia swą wiedzę twój
brat, M'Banga?
- Większy.
- A czy białe kobiety są nadal takie piękne, jak w latach 70., gdy ja tam
pobierałem nauki?
- Oczywiście.
- A co sądzisz o polskiej zimie?
- Ta zielona to jeszcze może być, ale tej białej drugi raz mogę nie
przeżyć.
Pani kazała na lekcję przygotować dzieciom historyjki z morałem.
Historyjki mieli dzieciom rodzice opowiedzieć. Następnego dnia dzieci
po kolei opowiadają:
Pierwsza jest Małgosia.
- Moja mamusia i tatuś hodują kury - na mięso. Kiedyś kupiliśmy dużo
piskląt, rodzice już liczyli ile zarobią, ale większość umarła.
- Dobrze Małgosiu a jaki z tego morał?
- Nie licz pieniędzy z kurczaków zanim nie dorosną. - tak powiedzieli
rodzice
- Bardzo ładnie.
Następny Mareczek:
- Moi rodzice mają wylęgarnie kurcząt. Kiedyś kury zniosły dużo jaj,
rodzice już liczyli ile zarobią, ale z większości wykluły się koguty.
- Dobrze Mareczku a jaki z tego morał?
- Nie z każdego jajka wylęga się kura - tak powiedzieli rodzice.
- Bardzo ładnie.
No i wreszcie grande finale czyli prymus Jasio (pani łyka valium )
- Ojciec to mnie tak powiedział: Kiedyś dziadek Staszek w czasie wojny
był cichociemnym. No i zrzucili go na spadochronie nad Polską. Miał przy
sobie tylko mundur, sten'a, sto naboi, nóż i butelkę szkockiej whisky. 50
metrów nad ziemią zauważył, że leci w środek niemieckiego garnizonu. Niemcy już go wypatrzyli, więc dziadek Staszek wychlał całą whisky na raz, żeby się nie stłukła, odpiął spadochron i spadł z 20. metrów w sam środek niemieckiego garnizonu. I tu dawaj! Pandemonium ! Dziadek
Staszek pruje ze sten'a! Niemcy walą się na ziemię jak muchy. Juchy
więcej niż na filmach z Arnoldem. Z 80. ubił i jak skończyły mu się magazynki wyjął nóż i kosi niemrów jak Boryna zboże. Na 30-tym klinga poszłaaaa, pozostałych dziadek zarąbał z buta i uciekł. W klasie konsternacja.
Pani, mimo valium w spazmach, pyta się :
- Śliczna historyjka dziecko ale jaki morał ?
- Też się taty pytałem a on na to: "Nie wkurwiaj dziadka Staszka jak
sie najebie"


Jeep YJ na Patrol GR, Toyota LC, Star
Jeep WJ 4.7 wiejt
GAZ 69 - jak z fabryki
Jeep WJ 4.7 wiejt
GAZ 69 - jak z fabryki
Jeden skromny policjant z drogówki zatrzymał poszukiwanego na całym świecie maniakalnego, seryjnego mordercę, który swoje ofiary ćwiartował i porzucał w róznych miejscach. Oczywiście policjant dostał awans, nagrodę (w postaci zegarka Casio i radia z budzikiem) a na koniec, Komenda Miejska urządziła na jego cześć skromną fetę, na którą zaproszono dziennikarzy. Stanął więc nasz policjant w błyskach fleszy wzrok skromnie spuścił, wysłuchał okolicznościowej przemowy komendanta i zaczęły się pytania pismaków. Pierwszy zadał pytanie reporter GW :
- Jak to się stało, że w przypadkowym autostopowiczu rozpoznał pan poszukiwanego ?
- No więc - duka onieśmielony policjant - jadę sobie radiowozem i widzę przy drodze stoi jakiś gość i macha ręką na przejeżdżające samochody. Podjeżdżam bliżej, patrzę ..... a on macha nie swoją...
- Jak to się stało, że w przypadkowym autostopowiczu rozpoznał pan poszukiwanego ?
- No więc - duka onieśmielony policjant - jadę sobie radiowozem i widzę przy drodze stoi jakiś gość i macha ręką na przejeżdżające samochody. Podjeżdżam bliżej, patrzę ..... a on macha nie swoją...
Na wydziale prawa student przychodzi na egzamin z logiki i bezczelnie pyta profesora:
- Pan się łapie w tej logice panie Profesorze?
- Oczywiście, co za pytanie.
- To ja mam taką propozycję panie Profesorze. Zadam panu pytanie i jeśli pan nie odpowie stawia mi pan 5, a jeśli pan odpowie wywala mnie pan na zbity pysk.
- Dobrze. Niech pan pyta.
- Co obecnie jest: legalne, ale nie logiczne, co jest logiczne ale nielegalne, a co nie jest ani logiczne ani legalne?
Profesor nie znał odpowiedzi i postawił studentowi 5. Następnie woła swojego najlepszego studenta i pyta go o odpowiedź. Ten mu natychmiast odpowiada:
- Ma pan panie Profesorze 65 lat i jest pan żonaty z 25 letnią kobietą, co jest legalne, ale nie logiczne. Pana żona ma 20 letniego kochanka, co jest logiczne ale nielegalne. Pan stawia kochankowi swojej żony 5 chociaż powinien go pan wywalić na zbity pysk i to nie jest ani logiczne ani legalne.

- Pan się łapie w tej logice panie Profesorze?
- Oczywiście, co za pytanie.
- To ja mam taką propozycję panie Profesorze. Zadam panu pytanie i jeśli pan nie odpowie stawia mi pan 5, a jeśli pan odpowie wywala mnie pan na zbity pysk.
- Dobrze. Niech pan pyta.
- Co obecnie jest: legalne, ale nie logiczne, co jest logiczne ale nielegalne, a co nie jest ani logiczne ani legalne?
Profesor nie znał odpowiedzi i postawił studentowi 5. Następnie woła swojego najlepszego studenta i pyta go o odpowiedź. Ten mu natychmiast odpowiada:
- Ma pan panie Profesorze 65 lat i jest pan żonaty z 25 letnią kobietą, co jest legalne, ale nie logiczne. Pana żona ma 20 letniego kochanka, co jest logiczne ale nielegalne. Pan stawia kochankowi swojej żony 5 chociaż powinien go pan wywalić na zbity pysk i to nie jest ani logiczne ani legalne.

- Tindirindi
- jestem tu nowy...
- Posty: 77
- Rejestracja: pn sty 06, 2003 11:50 am
- Lokalizacja: CT, USA
- Kontaktowanie:
Przychodzi dziadek do lekarza i tak do niego:
- Panie doktorze przpisal by mi pan jakie pigulki zeby mi zycie przedluzyc.
Lekarz lapie kajecik, pacjenta oblukal.
- Pali pan?
- Absolutnie nie, rzucilem.
- A z piciem jak?
- No ani kropelki panie doktorze.
- Tak, tak. No a ciupcia pan jeszcze?
- Nieee...gdzie tam panie, w moim wieku?
- Hmmm...No to na jakiego ch.ja wam dziadku dluzej zyc?
- Panie doktorze przpisal by mi pan jakie pigulki zeby mi zycie przedluzyc.
Lekarz lapie kajecik, pacjenta oblukal.
- Pali pan?
- Absolutnie nie, rzucilem.
- A z piciem jak?
- No ani kropelki panie doktorze.
- Tak, tak. No a ciupcia pan jeszcze?
- Nieee...gdzie tam panie, w moim wieku?
- Hmmm...No to na jakiego ch.ja wam dziadku dluzej zyc?
Bought a Jeep. Got tired of pushing the Land Rover.
Ksiądz zatrzymał się w hotelu na noc.
W środku nocy zadzwonił po kobietę z recepcji, a kiedy przyszła zaczął się
do niej przystawiać.
- Ależ proszę księdza, tak nie wypada - zaprotestowała.
- Można - odpowiedział ksiądz - tak jest napisane w Biblii.
Nad ranem po upojnej nocy kobieta pyta:
- No to pokaż mi gdzie to jest napisane?
A ksiądz bierze egzemplarz Biblii jaki był w pokoju i pokazuje pierwszą
stronę, na której ktoś napisał ołówkiem: "Ta laska z recepcji daje
wszystkim".
Idzie pogrzeb. Tragarze niosą trumnę przekręconą na bok.
- Kogo chowają? - pyta przechodzień.
- Teściową - odpowiada jeden z żałobników.
- A czemu trumnę niesiecie bokiem?
- Bo jak ją przekręcić na plecy, to zaczyna chrapać.
W środku nocy zadzwonił po kobietę z recepcji, a kiedy przyszła zaczął się
do niej przystawiać.
- Ależ proszę księdza, tak nie wypada - zaprotestowała.
- Można - odpowiedział ksiądz - tak jest napisane w Biblii.
Nad ranem po upojnej nocy kobieta pyta:
- No to pokaż mi gdzie to jest napisane?
A ksiądz bierze egzemplarz Biblii jaki był w pokoju i pokazuje pierwszą
stronę, na której ktoś napisał ołówkiem: "Ta laska z recepcji daje
wszystkim".
Idzie pogrzeb. Tragarze niosą trumnę przekręconą na bok.
- Kogo chowają? - pyta przechodzień.
- Teściową - odpowiada jeden z żałobników.
- A czemu trumnę niesiecie bokiem?
- Bo jak ją przekręcić na plecy, to zaczyna chrapać.
Dwom przyjaciółkom po długich namowach, udalo sie wreszcie przekonac
męzow, zeby zostali w domu i same wychodza na kolacje do knajpy zeby przypomniec sobie "dawne czasy".
Po zabawnie spędzonym wieczorze, dwoch butelkach bialego wina, szampanie i buteleczce wodki opuszczaja restauracje calkowicie pijane!
W drodze powrotnej obie nachodzi "nagla potrzeba", moze dlatego ze duzo wypily.
Nie wiedząc gdzie iść się wysikac, bo było juz bardzo pozno, jedna wpada na pomysl i mowi do drugiej:
- wejdźmy na ten cmentarz, tutaj napewno nikogo nie bedzie,
Wchodzą na cmentarz, najpierw jedna sciaga majtki, sika, wyciera sie tymi majtkami i oczywiscie je wyrzuca...
Widzac to, druga od razu sobie przypomina, ze ma na sobie droga markowa bielizne i szkoda by ja bylo tak wyrzucic.
Sciaga wiec majtki, wklada je do kieszeni, sika i zrywa kokarde z pierwszego lepszego wienca, zeby sie "podetrzec".
Na drugi dzien maz pierwszej, dzwoni do meza drugiej:
- Jurek, nawet sobie nie wyobrazasz co sie stalo! To koniec mojego malzenstwa!
- Dlaczego?
- Moja zona wrocila o 5 rano kompletnie pijana i na dodatek bez majtek.
Od razu wywalilem ja z domu.
Na to drugi:
- Marek, to jeszcze nic, wiesz co to wykombinowala moja? Nie tylko przyszla pijana i bez majtek, ale miala wlozona w tylek czerwona kokarde z napisem:
"NIGDY CIE NIE ZAPOMNIMY, LUKASZ, IGNAC, STASIEK I POZOSTALI
PRZYJACIELE Z SILOWNI"

męzow, zeby zostali w domu i same wychodza na kolacje do knajpy zeby przypomniec sobie "dawne czasy".
Po zabawnie spędzonym wieczorze, dwoch butelkach bialego wina, szampanie i buteleczce wodki opuszczaja restauracje calkowicie pijane!
W drodze powrotnej obie nachodzi "nagla potrzeba", moze dlatego ze duzo wypily.
Nie wiedząc gdzie iść się wysikac, bo było juz bardzo pozno, jedna wpada na pomysl i mowi do drugiej:
- wejdźmy na ten cmentarz, tutaj napewno nikogo nie bedzie,
Wchodzą na cmentarz, najpierw jedna sciaga majtki, sika, wyciera sie tymi majtkami i oczywiscie je wyrzuca...
Widzac to, druga od razu sobie przypomina, ze ma na sobie droga markowa bielizne i szkoda by ja bylo tak wyrzucic.
Sciaga wiec majtki, wklada je do kieszeni, sika i zrywa kokarde z pierwszego lepszego wienca, zeby sie "podetrzec".
Na drugi dzien maz pierwszej, dzwoni do meza drugiej:
- Jurek, nawet sobie nie wyobrazasz co sie stalo! To koniec mojego malzenstwa!
- Dlaczego?
- Moja zona wrocila o 5 rano kompletnie pijana i na dodatek bez majtek.
Od razu wywalilem ja z domu.
Na to drugi:
- Marek, to jeszcze nic, wiesz co to wykombinowala moja? Nie tylko przyszla pijana i bez majtek, ale miala wlozona w tylek czerwona kokarde z napisem:
"NIGDY CIE NIE ZAPOMNIMY, LUKASZ, IGNAC, STASIEK I POZOSTALI
PRZYJACIELE Z SILOWNI"

Opowiada koleś kolesiowi: - Wiesz, wraca taki jeden mundurowy do domu, a tu jego stara stuka się z jakimś misiem. No to wyjął spluwę i traaaach, zastrzelił ją, jego, no a na końcu siebie. Ha, mogło być gorzej.
- No nie, nie chrzań, gorzej być nie mogło!
- Mogło, mogło... Bo godzinę wcześniej to ja ją stukałem!
- No nie, nie chrzań, gorzej być nie mogło!
- Mogło, mogło... Bo godzinę wcześniej to ja ją stukałem!
Zdrapek i poharatka
- czarny bielsko
-
- Posty: 10703
- Rejestracja: ndz lut 08, 2004 12:56 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Kontaktowanie:
Co musi się zmienić,aby polskie drogi
odpowiadały normom europejskim?
Normy europejskie
Spotykają się Jaruzelski z Reganem.
R: - U nas w USA ja jestem najważniejszy a nade mną jest Bóg.
J: - To tak jest i u mnie najpierw jestem ja a nade mną Bug, a za Bugiem
... Armia Czerwona
Na przejściu granicznym do Izraela celnik pyta Palestyńczyka:
- Co pan przewozi w samochodzie?
- Mebelki - odpowiada Palestyńczyk
Celnik otwiera kontener, a tam karabiny, mat. wybuchowe, granaty...
- To są mebelki
?!!!
- Jaki pokój, takie mebelki......
Pani z przedzkola zaprosiła weterana wojny, aby opowiedział dzieciom jak to jest na wojnie. Przychodzi, siada i zaczyna opowiadać:
- Siedzim w okopie chłop przy chłopie, jemy chleb.. A TU JEB
!!
- Prosze pana, prosze pana, to są przecież małe dzieci - bulwersuje sie facetka
- Dobrze, dobrze, teraz bedzie baardzo dobrze
- Siedzim w okopie chłop przy chłopie, jemy chleb z solą. JAK TU NIE PRZYPIERD*LĄ!!!
- Proszę pana, proszę pana, to sa małe dzieci, czego pan ich uczy?
- Dobrze dobrze teraz bedzie normalnie
- Siedzim w okopie chłop przy chłopie, jemy chleb...
- (Dzieci) A TU JEB!!
- Wszystko ch*j, poszli w bój
Do firmy przyjmują kilku kanibali.
Właściciel firmy wygłasza do nich krotka mowę zapoznawcza.
- Panowie! Płacimy dobrze, mamy stołówkę firmową - jeśli ktoś jest
głodny, dają tam świetne obiady. Bardzo was proszę o dostosowanie
się do tych zwyczajów, i nie niepokoić mi innych pracowników!
Kanibale przytakują, ze zrozumieli i wszystko jest OK.
Po kilku tygodniach właściciel znów wzywa kanibali do siebie i mówi:
- Jestem bardzo zadowolony z waszej pracy, spisujecie się na medal.
Ale mam jeden problem - od wczoraj wszystkie biura są brudne i
nieposprzatane, wygląda na to, ze gdzieś zniknęła jedna ze sprzątaczek.
Wiecie cos na ten temat?
Kanibale zarzekają się, ze w życiu, nic,zielonego pojęcia nie maja,
co się mogło stać. Właściciel wychodzi, a naczelny kanibal mówi do pozostałych:
- Który kretyn zeżarł sprzątaczkę?
Jeden niechętnie podnosi rękę i mówi, ze on.
- Idioto! - ryczy naczelny kanibal - przez miesiąc jedliśmy dyrektorów,
kierowników, marketingowcow i product managerów, i nikt się k.... nie zorientował!
A ty musiałeś zeżreć akurat sprzątaczkę?!?
http://www.poszukiwanieskarbow.com/Forum/files/46.jpg

odpowiadały normom europejskim?
Normy europejskie
Spotykają się Jaruzelski z Reganem.
R: - U nas w USA ja jestem najważniejszy a nade mną jest Bóg.
J: - To tak jest i u mnie najpierw jestem ja a nade mną Bug, a za Bugiem
... Armia Czerwona
Na przejściu granicznym do Izraela celnik pyta Palestyńczyka:
- Co pan przewozi w samochodzie?
- Mebelki - odpowiada Palestyńczyk
Celnik otwiera kontener, a tam karabiny, mat. wybuchowe, granaty...
- To są mebelki

- Jaki pokój, takie mebelki......
Pani z przedzkola zaprosiła weterana wojny, aby opowiedział dzieciom jak to jest na wojnie. Przychodzi, siada i zaczyna opowiadać:
- Siedzim w okopie chłop przy chłopie, jemy chleb.. A TU JEB

- Prosze pana, prosze pana, to są przecież małe dzieci - bulwersuje sie facetka
- Dobrze, dobrze, teraz bedzie baardzo dobrze
- Siedzim w okopie chłop przy chłopie, jemy chleb z solą. JAK TU NIE PRZYPIERD*LĄ!!!
- Proszę pana, proszę pana, to sa małe dzieci, czego pan ich uczy?
- Dobrze dobrze teraz bedzie normalnie
- Siedzim w okopie chłop przy chłopie, jemy chleb...
- (Dzieci) A TU JEB!!
- Wszystko ch*j, poszli w bój
Do firmy przyjmują kilku kanibali.
Właściciel firmy wygłasza do nich krotka mowę zapoznawcza.
- Panowie! Płacimy dobrze, mamy stołówkę firmową - jeśli ktoś jest
głodny, dają tam świetne obiady. Bardzo was proszę o dostosowanie
się do tych zwyczajów, i nie niepokoić mi innych pracowników!
Kanibale przytakują, ze zrozumieli i wszystko jest OK.
Po kilku tygodniach właściciel znów wzywa kanibali do siebie i mówi:
- Jestem bardzo zadowolony z waszej pracy, spisujecie się na medal.
Ale mam jeden problem - od wczoraj wszystkie biura są brudne i
nieposprzatane, wygląda na to, ze gdzieś zniknęła jedna ze sprzątaczek.
Wiecie cos na ten temat?
Kanibale zarzekają się, ze w życiu, nic,zielonego pojęcia nie maja,
co się mogło stać. Właściciel wychodzi, a naczelny kanibal mówi do pozostałych:
- Który kretyn zeżarł sprzątaczkę?
Jeden niechętnie podnosi rękę i mówi, ze on.
- Idioto! - ryczy naczelny kanibal - przez miesiąc jedliśmy dyrektorów,
kierowników, marketingowcow i product managerów, i nikt się k.... nie zorientował!
A ty musiałeś zeżreć akurat sprzątaczkę?!?
http://www.poszukiwanieskarbow.com/Forum/files/46.jpg

Jest Navara D40 lekko dłubnięta...
Samurai - był
Terrano II - było
Pajero - było
Samurai - był
Terrano II - było
Pajero - było
Przychodzi Nowy Ruski do biura podróży i mówi:
- Chciałbym pojechać na jakąś niebanalną, ekstremalną wycieczkę.
- Proszę bardzo: pakujemy pana w skafander termiczny i wysyłamy na wulkaniczną wyspę. Pana zadanie: obejść wulkan dookoła zanim skafander puści.
- E, nuda. A co jeszcze macie?
- O, proszę: dostaje pan kombinezon do nurkowania i ma pan przepłynąć na drugą stronę rzeki Kongo bez nakarmienia sobą krokodyli.
- Trzy razy w zeszłym roku przepływałem, nie macie niczego nowego w ofercie?
- O, proszę: dostanie pan kurtkę, plecak...
- Co, dwa tygodnie w Arktyce?
- Nie. Proszę przejechać przez Londyn metrem.
- Chciałbym pojechać na jakąś niebanalną, ekstremalną wycieczkę.
- Proszę bardzo: pakujemy pana w skafander termiczny i wysyłamy na wulkaniczną wyspę. Pana zadanie: obejść wulkan dookoła zanim skafander puści.
- E, nuda. A co jeszcze macie?
- O, proszę: dostaje pan kombinezon do nurkowania i ma pan przepłynąć na drugą stronę rzeki Kongo bez nakarmienia sobą krokodyli.
- Trzy razy w zeszłym roku przepływałem, nie macie niczego nowego w ofercie?
- O, proszę: dostanie pan kurtkę, plecak...
- Co, dwa tygodnie w Arktyce?
- Nie. Proszę przejechać przez Londyn metrem.
Małzenstwo zaplanowało sobie wieczorne wyjscie. Właczyli nocne oswietlenie, ustawili automatyczna sekretarke, przykryli klatke z papuga i zamkneli kotke w piwnicy. Nastepnie zadzwonili po taksówke.
Para postanowiła poczekac na taksówke przed domem. Otworzyli drzwi by wyjsc z domu. Tymczasem kotka wylazła z piwnicy przez uchylone okno i tylko czekała na otwarcie drzwi, by wsliznac sie do mieszkania. Nie chcac, by kotka buszowała po domu, gdyz zawsze wtedy próbowała zjesc ptaka, maz rad nierad wrócił do srodka. Zwierzak wbiegł po schodach na góre, mezczyzna pobiegł za nim. Kobieta wsiadła do taksówki, która własnie nadjechała. Nie chcac, by kierowca domyslił sie, ze dom bedzie pusty, wyjasniła, ze maz własnie mówi "dobranoc" jej matce i za chwile zejdzie. Kilka minut pózniej maz wsiadł i kierowca przekrecił kluczyk w stacyjce. Tymczasem maz zaczał sie usprawiedliwiac: - Przepraszam, ze zajeło mi to tyle czasu, ale ta wredna suka najpierw schowała sie pod łózkiem. Szturchałem ja pare minut wieszakiem i wreszcie wylazła! Potem zawinałem ja w koc, zeby mnie nie podrapała. Zwlokłem jej tłusty tyłek po schodach i wrzuciłem z powrotem do piwnicy !
Para postanowiła poczekac na taksówke przed domem. Otworzyli drzwi by wyjsc z domu. Tymczasem kotka wylazła z piwnicy przez uchylone okno i tylko czekała na otwarcie drzwi, by wsliznac sie do mieszkania. Nie chcac, by kotka buszowała po domu, gdyz zawsze wtedy próbowała zjesc ptaka, maz rad nierad wrócił do srodka. Zwierzak wbiegł po schodach na góre, mezczyzna pobiegł za nim. Kobieta wsiadła do taksówki, która własnie nadjechała. Nie chcac, by kierowca domyslił sie, ze dom bedzie pusty, wyjasniła, ze maz własnie mówi "dobranoc" jej matce i za chwile zejdzie. Kilka minut pózniej maz wsiadł i kierowca przekrecił kluczyk w stacyjce. Tymczasem maz zaczał sie usprawiedliwiac: - Przepraszam, ze zajeło mi to tyle czasu, ale ta wredna suka najpierw schowała sie pod łózkiem. Szturchałem ja pare minut wieszakiem i wreszcie wylazła! Potem zawinałem ja w koc, zeby mnie nie podrapała. Zwlokłem jej tłusty tyłek po schodach i wrzuciłem z powrotem do piwnicy !
Gość chciał rozweselić żonę przeżywająca właśnie TE DNI,
zadając jej pytanie:
- Ile kobiet, ze stresem przedmiesiączkowym, jest potrzebnych
by wymienić przepaloną żarówkę?
Odpowiedz żony brzmiała:
- Jedna! Tylko jedna! A wiesz DLACZEGO? Ponieważ jest jeszcze ktoś w tym domu,
kto wie JAK wymienić przepaloną żarówkę! Wy, mężczyźni byście się
nawet nie zorientowali, że jest PRZEPALONA! Siedzielibyście w
ciemnościach TRZY DNI, zanim byście zrozumieli, że [cenzura] jest nie tak!
A jeśli to już zrozumiecie, to nie jesteście w stanie znaleźć w domu
zapasowej żarówki, pomimo tego, ze od 17 lat SĄ ZAWSZE w tej samej szafce!
A jeżeli już stałby się CUD i w jakiś niewytłumaczalny sposób
znajdziecie w końcu te pierdolone żarówki, to przez dwa pieprzone dni
problemem nie do pokonania będzie POSTAWIENIE KRZESLA pod żyrandolem i
WYMIENIENIE tej PIERDOLONEJ ZARÓWKI. Kolejne DWA kurewskie dni zajmie wam
ODSTAWIENIE tego jebanego KRZESLA z powrotem na miejsce! A w miejscu gdzie stało,
i tak na podłodze zostanie pierdolony, PUSTY, ZGNIECIONY KARTONIK po wkręconej, nowej żarówce
bo wy nigdy [cenzura] NIE POTRAFICIE po sobie posprzątać!
Gdyby nie my, to byście do ubranej śmierci brnęli po pachy w śmieciach,
i dopiero gdyby zginął wam PIERDOLONY PILOT OD TELEWIZORA,
zatrudnilibyście pod hasłem: AKCJA RATUNKOWA całą pierdoloną armię do tego jebanego sprzątania!
I TAK [cenzura] DO zajechania! CAŁE ŻYCIE Z KRETYNAMI...
I tu nastąpiła chwila ciszy, po której mąż usłyszał:
- Przepraszam kochanie, o co pytałeś?
zadając jej pytanie:
- Ile kobiet, ze stresem przedmiesiączkowym, jest potrzebnych
by wymienić przepaloną żarówkę?
Odpowiedz żony brzmiała:
- Jedna! Tylko jedna! A wiesz DLACZEGO? Ponieważ jest jeszcze ktoś w tym domu,
kto wie JAK wymienić przepaloną żarówkę! Wy, mężczyźni byście się
nawet nie zorientowali, że jest PRZEPALONA! Siedzielibyście w
ciemnościach TRZY DNI, zanim byście zrozumieli, że [cenzura] jest nie tak!
A jeśli to już zrozumiecie, to nie jesteście w stanie znaleźć w domu
zapasowej żarówki, pomimo tego, ze od 17 lat SĄ ZAWSZE w tej samej szafce!
A jeżeli już stałby się CUD i w jakiś niewytłumaczalny sposób
znajdziecie w końcu te pierdolone żarówki, to przez dwa pieprzone dni
problemem nie do pokonania będzie POSTAWIENIE KRZESLA pod żyrandolem i
WYMIENIENIE tej PIERDOLONEJ ZARÓWKI. Kolejne DWA kurewskie dni zajmie wam
ODSTAWIENIE tego jebanego KRZESLA z powrotem na miejsce! A w miejscu gdzie stało,
i tak na podłodze zostanie pierdolony, PUSTY, ZGNIECIONY KARTONIK po wkręconej, nowej żarówce
bo wy nigdy [cenzura] NIE POTRAFICIE po sobie posprzątać!
Gdyby nie my, to byście do ubranej śmierci brnęli po pachy w śmieciach,
i dopiero gdyby zginął wam PIERDOLONY PILOT OD TELEWIZORA,
zatrudnilibyście pod hasłem: AKCJA RATUNKOWA całą pierdoloną armię do tego jebanego sprzątania!
I TAK [cenzura] DO zajechania! CAŁE ŻYCIE Z KRETYNAMI...
I tu nastąpiła chwila ciszy, po której mąż usłyszał:
- Przepraszam kochanie, o co pytałeś?

"Raz się skurwisz - kurwą zostaniesz" -George Orwell
Majster do czeladnika:
- Tu jest zawór. O 20.00 go odkręcasz, a o 6.00 zakręcasz, kapujesz?
- Nie.
- Kuźwa. To zawór. O 20.00 - odkręcasz, a o 6.00 zakręcasz, rozumiesz?
- Nie.
- Żesz w mordę kopany... To jest zawór. O 20.00 go odkręcasz, a o 6.00 zakręcasz, pojmujesz?
- Panie majster, czy pan jesteś debilem?! Trzeci raz mówię, że NIE ROZUMIEM!
- Tu jest zawór. O 20.00 go odkręcasz, a o 6.00 zakręcasz, kapujesz?
- Nie.
- Kuźwa. To zawór. O 20.00 - odkręcasz, a o 6.00 zakręcasz, rozumiesz?
- Nie.
- Żesz w mordę kopany... To jest zawór. O 20.00 go odkręcasz, a o 6.00 zakręcasz, pojmujesz?
- Panie majster, czy pan jesteś debilem?! Trzeci raz mówię, że NIE ROZUMIEM!
Trochę sprośne:
Pani zwraca się na lekcji geografii:
- Jasiu, pokaż Włochy.
- Alaskę też?
Jasio do mamy:
- Mamo, komu kroisz taki duży kawałek ciasta?
- Tobie!
- Taki mały?
Wraca Jasio z zakończenia roku szkolnego, a tata mówi:
- No, Jasiu pokaż świadectwo...
- Co tam świadectwo tato... - ważne, abyśmy zdrowi byli!
Jasiu na lekcji biologii pyta się pani:
- Proszę pani czy pokemony się ru.hają?
- A skąd takie podejrzenia?
- Bo pani ma dziecko.
Jasiu wraca do domu cały podrapany: ręce, twarz, nogi, więc mama się go pyta:
- Synku co się stało?
- Jechałem na rowerku i się wywróciłem.
- Ale przecież rowerek stoi w garażu i ma zepsute siodełko...
- No, ale to był rowerek pożyczony.
- I jak to się stało??
- Wjechałem na żwir i wpadłem w poślizg.
- Ale przecież dzisiaj rano widziałam, że wylali pod naszym blokiem asfalt, tam nie ma żwiru!
- No tak, ale ja wpadłem tak naprawdę w krzaki i się porysowałem.
- Kochanie przecież krzaki wycięli wczoraj wieczorem...
Na to Jasiu zrobił wkurzoną minę i krzyczy:
- Kot jest mój i będę go p.erdolił kiedy mi się podoba!
Pani zwraca się na lekcji geografii:
- Jasiu, pokaż Włochy.
- Alaskę też?
Jasio do mamy:
- Mamo, komu kroisz taki duży kawałek ciasta?
- Tobie!
- Taki mały?
Wraca Jasio z zakończenia roku szkolnego, a tata mówi:
- No, Jasiu pokaż świadectwo...
- Co tam świadectwo tato... - ważne, abyśmy zdrowi byli!
Jasiu na lekcji biologii pyta się pani:
- Proszę pani czy pokemony się ru.hają?
- A skąd takie podejrzenia?
- Bo pani ma dziecko.
Jasiu wraca do domu cały podrapany: ręce, twarz, nogi, więc mama się go pyta:
- Synku co się stało?
- Jechałem na rowerku i się wywróciłem.
- Ale przecież rowerek stoi w garażu i ma zepsute siodełko...
- No, ale to był rowerek pożyczony.
- I jak to się stało??
- Wjechałem na żwir i wpadłem w poślizg.
- Ale przecież dzisiaj rano widziałam, że wylali pod naszym blokiem asfalt, tam nie ma żwiru!
- No tak, ale ja wpadłem tak naprawdę w krzaki i się porysowałem.
- Kochanie przecież krzaki wycięli wczoraj wieczorem...
Na to Jasiu zrobił wkurzoną minę i krzyczy:
- Kot jest mój i będę go p.erdolił kiedy mi się podoba!
Jeep YJ na Patrol GR, Toyota LC, Star
Jeep WJ 4.7 wiejt
GAZ 69 - jak z fabryki
Jeep WJ 4.7 wiejt
GAZ 69 - jak z fabryki
Bajka z morałem!
Pewnego dnia bardzo zapracowana sowa postanowiła nic nie robić
zarówno całe noce jak i dnie. Była po prostu przepracowana. Pomyślała
sobie, że będzie się opierdalać. Siadła zatem zmęczona na gałęzi drzewa,
jedno skrzydło założyła sobie za głowę i odpoczywa wymachując
jedną nóżką. Nagle biegnie sobie ścieżyną zając:
- Co robisz sowa?
- Nic. Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek pod drzewem. Podłożył sobie jedną łapkę pod
głowę i wymachuje nóżką. Przebiega drugi zając:
- Co robisz zając?- Nic. Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- No widzę, widzę! To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek koło pierwszego zajączka. Leniuchuje. Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i macha nóżką w powietrzu. Nagle zza drzewa wychodzi wilk. Zjadł jednego zająca, zjadł drugiego zająca, oblizał się. Spojrzał do góry i pyta sowę.
- Hej sowa, Co robisz?
- Opierdalam się!
- A te dwa zające też się opierdalały?
- Tak. A jakże.
Wilk chwile pomyślał i do sowy:
- No widzisz sowa, tylko Ci u góry mogą się opierdalać
Pewnego dnia bardzo zapracowana sowa postanowiła nic nie robić
zarówno całe noce jak i dnie. Była po prostu przepracowana. Pomyślała
sobie, że będzie się opierdalać. Siadła zatem zmęczona na gałęzi drzewa,
jedno skrzydło założyła sobie za głowę i odpoczywa wymachując
jedną nóżką. Nagle biegnie sobie ścieżyną zając:
- Co robisz sowa?
- Nic. Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek pod drzewem. Podłożył sobie jedną łapkę pod
głowę i wymachuje nóżką. Przebiega drugi zając:
- Co robisz zając?- Nic. Opierdalam się.
- A to tak można?
- A nie widać?
- No widzę, widzę! To ja też będę się opierdalać!
Położył się zajączek koło pierwszego zajączka. Leniuchuje. Podłożył sobie jedną łapkę pod głowę i macha nóżką w powietrzu. Nagle zza drzewa wychodzi wilk. Zjadł jednego zająca, zjadł drugiego zająca, oblizał się. Spojrzał do góry i pyta sowę.
- Hej sowa, Co robisz?
- Opierdalam się!
- A te dwa zające też się opierdalały?
- Tak. A jakże.
Wilk chwile pomyślał i do sowy:
- No widzisz sowa, tylko Ci u góry mogą się opierdalać
"Raz się skurwisz - kurwą zostaniesz" -George Orwell
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości