Ojciec kiedyś zrobił niespodziankę, przywiózł z jakiejs hodowli owczarka środkowoazjatyckiego. A w zasadzie nie on, tylko były własciciel psa. I wlasciwie to ojca przy tym nie bylo, a pies mial ponad rok czasu
Po czym dowiedzielismy sie kilku rzeczy: azjata ktory wazyl wtedy jakies 70kg mial zostac przez 3dni w domu z nami. W srodku.
Strasznie nie lubil kotow, i stwierdzil ze ja wtedy bylem najslabszy w stadzie, wiec pilnowal mojego lozka. Jak raz szczeknal to szyby sie zatelepały, mamuska przybiegla (zaznaczam ze to byla pierwsza noc ogromnego, wielkiego, skurwysynsko groznego psa, ktory moglby mnie zabic jednym ruchem glowy) i zobaczyła jak pod moim lozkiem lezy nastroszony Zorba (imie tego psiuncia) a w drzwiach stoi kot, ktory zamarł w bezruchu, kompletnie zmieszany gdyż nie mial on wrogow w domu
I ostatnia rzecz ktorej sie dowiedzialem: uwazam, ze to bylo najlepsze zwierze jakie moglo sie przytrafic w moium zyciu, nie ma opcji ze jakis zwierzak kiedykolwiek zastapi Zorbe. obstawiam jakas reinkarnacje bo nie uwierze ze pies sam z siebie, bez tresury potrafil byc tak swietnym psem, ktory potrafil stanac w mojej obronie, bez proszenia go o to. A w dodatku nie byl agresywnym psem, oczywiscie dla swoich

Nie wrozylbym swietlanej przyszlosci osobie ktora weszla by na posesje po zmroku, ewentualnie takiej ktora chcialaby cos ze soba zabrac. Nawet swojego.