Ponieważ tylne drzwi zaczęły mi w dolnym tylnym rogu szyby gnić (gniły od dłuższego czasu) postanowiłem coś z tym zrobić. Ponieważ kijanka i tak będzie przemalowana a ja i tak muszę wymienić prowadnice tylnych szyb więc zapadła decyzja: rozbrajamy drzwi
I się zaczęło

Prowadnica była tak skorodowana, że śruba M6 trzymająca ją od dołu ukręciła się od razu. Potem musiałem się przejść do chałupy celem dokształcenia z serwisówki - za cholerę nie szło szyb wyjąć. Gdy już wiedzę wchłonąłem i przyswoiłem pogalopowałem abarot do garażu... I tu straciłem kolejne pół godziny, bo tylne drzwi wzięły się i zatrzasnęły

Jakoś odblokowałem france, szyby wyjąłem, prowadnicę w zasadzie też (została z niej połowa - resztę ruda zeżarła), no i uszczelkę dolną szyby (trochę było kombinacji).
Nie bardzo wiedziałem co jest pod tym rdzawym burchlem - dwóch lakierników toto naprawiało i obaj spierdolili robotę. Spodziewałem się perforacji i w sumie nie zawiodłem się

Dremelkiem z papierem ściernym usunąłem skisłą szpachlę i zgorzel... W chwili gdy już myślałem, że dziury nie ma pojawiła się najpierw jedna a zaraz potem druga. Nic wielkiego max 3 mm średnicy. Pogapiłem się w nie przez chwilę jak ta sroka w gnat - szkoda wyciągać migomat na taki drobiazg. Wyciągnąłem więc lutownicę, kalafonię i cynę - dziury uczciwie zalutowałem

naddatek zebrałem frezem na dremelku i poszedłem do domu z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku.
A w chałupie doszedłem do wniosku, że robotę poprawić muszę i pocynować wszystko co było pod burchlem tak aby w przyszłości ruda w tym miejscu nie wyszła. No i szpachli nie chcę.
No cóż - wypada sobie zorganizować palnik albo jakąś większą lutownicę
