Wczoraj telefon zadzwonił...
Panna jakaś przedstawiła się i mówi:
- Dzwonię z firmy (tutaj wymieniła nazwę, którą jednakowoż przemilczę), bo wysłał pan do nas SMS z zapytaniem o zawieszenie do motocykla...
Tutaj przez chwilę nie byłem w stanie przypomnieć sobie komu SMS słałem... Ale ok - skojarzyłem...
- Tak proszę pani, wieki temu to było (tak około miesiąca)... chciałem coś jeszcze dodać na temat olewczego podejścia firmy do potencjalnych klientów, ale zmilczałem.
- Bo wie pan - mam w tej chwili dostawę nowych zawieszeń do junaka w cenie 1100 zł i szukamy chętnych...
- Ale proszę pani... ja pytałem o regenerację starego i tylko to mnie interesuje.
- Momencik szefa dam... (w tle męski głos: powiedz mu, że nie robimy regeneracji)
Hmmm - tu złośliwe bydlę ze mnie wyszło, bo na stronie napisali, że robią. Więc podrążę temat...
Szef:
- Dzień dobry panu, mamy świeżą dostawę nowych zawieszeń... 1100 złotych, reflektuje pan?
- Nie. Interesuje mnie regeneracja zawieszenia, które mam. Robicie?
- Nie robimy, bo się nie opłaca. Jedyne wyjście to nowe zawieszenie.
W tym miejscu chciałem zwrócić uwagę, że wprowadzają klientów w błąd, wspomnieć coś o zawiłej sztuce odczytywania wiadomości e-mail, odbierania telefonów czy też krótkich wiadomości tekstowych. Nie było mi jednak dane. Pan szef stwierdził, że kończy rozmowę, na zasadzie "skoro nie chcesz nowego zawiasu, to pocałuj mnie w dupę". Po czym rozmowę zakończył, uznając widocznie że czas to pieniądz.
No cóż... panu szefowi gratuluję umiejętności dyplomatycznych i zazdraszczam asertywności życząc przy tym wielu zadowolonych klientów
