No i Kianka zrobiona

ale nie tak łatwo chciała się poddać....gdyby nie czynnik jak poprzedni właściciel to pół godz roboty krócej i 60zł w keszeni, ponieważ nie potrzebnie kupowałem ten czujnik. A mianowicie już opowiadam: po odbiorze czujnika w pełni uradowany że w końcu będzie chulać wszystko jak należy zabrałem się ochoczo do rozkręcania, niestety dojście jest tam po prostu bąbowe.... i sporo Pań na ,,K'' poleciało

W końcu nowy czujnik założony, wężyki popodczepiane i rozruch a tam? What the fack??

Nic się nie zmieniło, jak się czak palił to nadal pali,ehh..... mechanior po podpięciu pod kompa mówił że oprócz czujnika pokazywało mu krokowca hmm..... w sumie te 2 rzeczy mają te same wtyczki więc na próbę je pozamieniałem, odpalam..... eureka! Czak już się nie pali ale za to sama mi wkręcała silnik na 3,5 tyś obrotów......hmmm.....może źle wsadziłem tą końcówkę od przepustnicy w czujnik... rozbieram znów

po ponownym założeniu i już z tą pewnością że jest wszystko ok zrobione...rozruch a tam? To samo

Podpinam stary czujnik i kręce nim no i w magiczny sposób obroty spadły i trzyma te książkowe 900 na ciepłym silniku ale po ułożeniu rowku na starym czujniku który miałem w ręce a końcówce przepustnicy to były 2 różne ułożenia, bo jeśli przekręciłem ten w czujniku tak jak miałem tą końcówkę na przepustnicy to ta mi się wkręcała na obroty.....jedyne co mi przychodziło do głowy to że ktoś tam grzebał i popierdoczył kabelki

No i miałem racje, porozcinałem te 3 kabelki, kilka kombinacji i już wszystko było w pożąsiu. Teraz obroty są jak powinny być i kontrolka w oczy nie kole

no i już nie szarpie silnik przy jeździe na równym gazie, jak i dodawaniu gazu, miodzio

ciekawe jak spalanie wyjdzie
