Y60 RD28T - problem: chłodzenie
: czw lis 12, 2009 8:51 am
Cześć!
Jadę sobie wczoraj, spokojnie 50-60 a tu nagle ogrzewanie przestaje działać, patrzę na temperaturę jest już ponad połowę i powolutku rośnie. Od razu zatrzymałem się i pierwsza myśl to płyn chłodniczy. Zadzwoniłem do kumpla, żeby bańkę borygo przywiózł. W między czasie sprawdziłem zbiorniczek wyrównawczy, był pełny, tzn do tej kreski tam zaznaczonej. Przyjachał kumpel z borygo więc zaczynam dolewać. Wlałem gdzieś koło 1 litra, więcej nie chciało. Temperatura w czasie posotoju spadła, więc odpalam i jadę, przezornie kieruje w stronę mechanika, ogrzewanie zaczęło działać, obserwuję wskaźnik. Przejechałem parę kilometrów, wskazówka temperatury jak Pan Bóg nakazał, poniżej połowy. Zatrzymałem się i mówię sobie spróbuje jeszcze dolać, w drugim podejściu znów koło litra weszło. Dojechałem do domu. tam parcha zostawiłem. Na razie szczelności układu chłodniczego nie mogę sprawdzić, tzn czy plama jest pod silnikiem bo pada i mokro wszędzie. Ale zerknąłem dziś rano na spód silnika i wygląda wszystko sucho. Jak ostanio pęknął mi ezyk od chłodniczy to ewidentnie widząłem jak kapie z niego i po nocy taki wilgotny placek na ziemi pod niem.
Że winą rośnięcia temperatury był brak płynu chłodniczego do tego już doszedłem ale pytanie są:
1. Co jeszcze spodowować mogło ubytek płynu? 3000km temu miałem przegląd i płyn był kontrolowany/uzupełniany, tak przypuszczam.
2. Dlaczego ze zbiorniczka wyrównawczego nic nie zassało?
3. Dlaczego wszedł tylko jeden litr na początku? Ile w parchu mieści się w chłodnicy? Bo coś mi się zdaje że dużo i ubytek 2 litrów tragedii nie powinno zrobić
4. Dlaczego tak na raty mogę dolewać? Nie wiem czy dziś jeszcze nie będe mógł dolać
pozdrawiam
Szymon
Jadę sobie wczoraj, spokojnie 50-60 a tu nagle ogrzewanie przestaje działać, patrzę na temperaturę jest już ponad połowę i powolutku rośnie. Od razu zatrzymałem się i pierwsza myśl to płyn chłodniczy. Zadzwoniłem do kumpla, żeby bańkę borygo przywiózł. W między czasie sprawdziłem zbiorniczek wyrównawczy, był pełny, tzn do tej kreski tam zaznaczonej. Przyjachał kumpel z borygo więc zaczynam dolewać. Wlałem gdzieś koło 1 litra, więcej nie chciało. Temperatura w czasie posotoju spadła, więc odpalam i jadę, przezornie kieruje w stronę mechanika, ogrzewanie zaczęło działać, obserwuję wskaźnik. Przejechałem parę kilometrów, wskazówka temperatury jak Pan Bóg nakazał, poniżej połowy. Zatrzymałem się i mówię sobie spróbuje jeszcze dolać, w drugim podejściu znów koło litra weszło. Dojechałem do domu. tam parcha zostawiłem. Na razie szczelności układu chłodniczego nie mogę sprawdzić, tzn czy plama jest pod silnikiem bo pada i mokro wszędzie. Ale zerknąłem dziś rano na spód silnika i wygląda wszystko sucho. Jak ostanio pęknął mi ezyk od chłodniczy to ewidentnie widząłem jak kapie z niego i po nocy taki wilgotny placek na ziemi pod niem.
Że winą rośnięcia temperatury był brak płynu chłodniczego do tego już doszedłem ale pytanie są:
1. Co jeszcze spodowować mogło ubytek płynu? 3000km temu miałem przegląd i płyn był kontrolowany/uzupełniany, tak przypuszczam.
2. Dlaczego ze zbiorniczka wyrównawczego nic nie zassało?
3. Dlaczego wszedł tylko jeden litr na początku? Ile w parchu mieści się w chłodnicy? Bo coś mi się zdaje że dużo i ubytek 2 litrów tragedii nie powinno zrobić
4. Dlaczego tak na raty mogę dolewać? Nie wiem czy dziś jeszcze nie będe mógł dolać
pozdrawiam
Szymon