Ucze się przy was i chyle czoła...
Za czasów gdy ciężko było o 'cudowne eliksiry'

robiło się
tak: ropowanie, potem zabezpieczanie: abizol (nośnik bitumiczny w miare 'agresywny' mieszane z mocno przepracowanym olejem silnikowym (siarka) i olejem napędowym (rozpuszczalnik).
Efektem jesli była korozja w podwoziu z perforacją to przechodziło na drugą strone

dosłownie wżerało się w rdze!
A na minie malowało się kilkukrotnie chlorokauczukiem, który odcinał dopływ powietrza i w miare był wytrzymały na udar a co za tym idzie uszkodzenie powłoki i dojście powietrza.
Wiecie co, działało, robiło cuda było tanie

ale cóż wszystko idzie do przodu

przecież Mecedes tak potraktowany czy Nissan mogły by się obrazić
Pozdrawiam kolegów "chemików" z przyjemnością się od was ucze panowie.