taka sprawa z wczoraj:
podjechalem pod dom, gasze silnik i slysze jak rozrusznik kreci i proboje silnik odpalic.
Przekrecam kluczyk w pozycje odpalania - silnik odpala - rozrusznik przestaje krecic.
gasze - znowu rozrusznik kreci i z coraz mniejsza sila.
Odpalam silnik - rozrusznik przestaje krecic - wszystko w porzadku.
No ale fajnie by bylo pojsc do domu to gasze silnik. I zanim zdazylem kleme zdjac to juz akumulator byl w ciemnej du...szy.
Klemy rozlaczone, ladowanie na szybko akumulatora okolo 2h.
w miedzyczasie obstukany i opukany rozrusznik + wyjety przekaznik od rozrusznika i tez opukany

Podlaczam klemy do aku i sru jak spawarka no bo od razu duzy pobor pradu, rozrusznik chce krecic - kluczyka nie ma w stacyjce.
Rozlaczam.
Zaciagam reczny (zeby zadusil silnik), wbijam jedynke, podlaczam klemy. Silnik odpala na sekunde i gasnie bo reczny go zdusil.
odpinam kleme i podpinam znowu.
super - samochod dziala od wczoraj bez problemu (podladowalem od razu akumulator na dobre). dzisiaj chyba z 20-25 razy odpalany gaszony i git.
Dla pewnosci zmienilem przekaznik - ale ze irlandia ciemny kraj to w zadnym sklepie ani u dilera nie bylo takiego przekaznika.
znalazlem w supermarkecie ale 40A a nie 30A.
Smiga jak ta lala. Przekaznik i tak wymienia na prawidlowy 30A.
Ale pytanie brzmi:
CO TO DO CHOLERY BYLO?
Przekaznik sie zawiesil czy raczej cos z rozrusznikiem?