Ja początek miałem wczoraj. Disco mam dopiero od dwóch tygodni, wczesniej nie jeździłem nigdy 4x4. No i wczoraj byłem na imieminach babci. Normalnie biesiada przy stole, jakieś luźne gadki i docinki zazdrośników gdzie ja tym samochodem będę jeździł itd. W końcu zebrała się grupa chętnych na wycieczkę i pojechaliśmy w łąki (Babcia mieszka na zadupiu ładnie nazywanym przez miejscowych kolonią). Po jakiś trzech kilometrach jazdy łąkową podmokłą drogą zniosło nas trochę i wylądowaliśmy w miękkim gruncie. Auto szybko siadło prawą stroną (były 4 osoby + ja), na komedę wysiadać zaczęli narzekać, że błoto po kostki i woda dookoła. No to ja do nich, że pod obciążeniem nie wyjedziemu, więc lepiej żeby wyszli i się odsunęli jakoś dalej. Jednak nie posłuchali mnie do końca, bo to popatrzeć trzeba, wiecie jak to jest: ciekawość gminna wzięła górę. Wbijam 1L i gaz, potem jeszcze "przód-tył" parę razy, delikatnie z wyczuciem bez nerwowego szarpania. Fontanna błotka wylądowała na moim kuzynie co podszedł za blisko. Myślę "uff dobrze, że nie na mojej żonie bo ma na sobie taki ładny biały kożuszek

i szkoda by go było)". Spokój mnie uratował, po jakiś 10 minutach samochód wyjechał na drogę. Ekipa biła brawo (ucieszyli się chyba, że nie będą musieli dymać na piechtę te pare kilometrów). Potem już tylko delikatna przejażdżka po lesie (auto na Winterach stoi więc nie ryzykowałem już błota). Każdemu dałem poprowadzić. Jak wróciliśmy to żona mówi: "szkoda, że zdjęć nie zrobiliśmy bo miałam aparat" - ręce mi opadły, zacząłem żałować, że to nie ona podeszła za blisko zamiast kuzyna. Wracamy do stołu, ekipa wycieczkowa jakaś odmieniona, mordy roześmiane, kuzyn mimo brudnej kurtki też ma "banana" na twarzy, wszysvy mówią, że było zajebiście, a do Disco nabrali szacunku. Dzięki żonie zdjęć nie mam

. Ale i tak imieniny u babci uważam za udane.
Pozdr.