Taka wątpliwość mnie naszła :
Mam Freelandera 2 (rocznik 2007) TD 4 2.2 /diesel/ nabite 190 tys. km.
Wiadomo - przeszedł kilka napraw, w tym remont generalny w 2021 roku.
Lubię to auto, sprawuje się dobrze, oferuje dobry komfort jazdy, ma ładne wykończenie i odpowiednie wyposażenie (CD i 6 głośników, co bardzo doceniam).
Nigdy mnie ten LR nie zawiódł w trasie czy w terenie.
Dołuje mnie myśl, że za to auto dostałbym 24 tys. PLN (jak dobrze pójdzie).
Mam świadomość, że 14-letnie auto będzie mnie zaskakiwało kolejnymi naprawami.
Ale też nie jest to grat, który ledwo dyszy.
Nie mam też takich środków, by pakować się w nowe/używane auto, które będzie na innym poziomie, ale i znacznie droższe.
Serwis wynajduje różne rzeczy do naprawienia i zastanawiam się na ile serwis chce swoje zarobić, a na ile ten samochód wymaga łatania dziur.
Jeden podpowiada : sprzedaj póki auto jest na chodzie.
Drugi mówi : póki auto jeździ to sobie jeździj.
Ekonomicznie nie wiem jak to ugryźć.
Rozum mówi "sprzedaj", serce mówi "nie sprzedawaj".
Jeśli macie podobne doświadczenia to będę wdzięczny za pomocne rady
