Na omawiany temat rozpisywało się już wielu, nawet filozof Seneka już coś o nich wspominał (“jak wiele jest na świecie rzeczy, które nie są mi potrzebne”). Wprawdzie potrzebne to one akurat są, te linki znaczy, a dla stroniących od korzystania z funkcji “szukaj” na tym prześwietnym forum podaję tytuły kilku wątków na ich temat:
Elektryka Disco po raz kolejny
fussible linka dżołk
przyklęk świateł
Lampy przod disco 200
Poranny rozruch
świecowy unit i tfu .. Fusible Link
Disco nie chce zapalic...
Fusible link zamiana na bezpiecznik .
Owe wątki potwierdzają jednak wielką przydatność fussibli, ale i wielką ich awaryjność.
Mnogość wątków na temat fusibli pokazuje, że jest to problem trudniejszy i mniej zbadany, niż – na ten przykład – wybuch dyfra, problemy z wrzucaniem dwójki czy pad sprzęgła.
W skrócie streszczenie poprzednich odcinków:
Zniknął prąd. Na przykład nie ma oświetlenia wnętrza przy wyłączonym silniku, nie ma świateł awaryjnych i w ogóle świateł. Kierownik sprawdza bezpieczniki, kable, żarówki. Wszystko ok., aż do samego akumulatora. Nigdzie przerwy, prądu nie ma. Albo nie działa rozrusznik i elektryczne szyby. Normalnie dramat. Kierownik robi “obejścia”, jakieś prowizorki kablowe…. Jakoś wszystko zaczyna działać. Ale niezupełnie. Kierownik wykonuje różne ruchy pozorne. W końcu zdesperowany zagląda do ulubionego forum.
I od tej chwili pozostaje szczęśliwym majsterkowiczem, któremu każdy elektryk samochodowy buty może czyścić.
A oto, jak osiągnąć stan nirwany w instalacji elektrycznej disco 1.…………………….

Otóż, swobodnym elektronom płynącym od akumulatora do puszki z niebezpiecznikami, na drodze do szczęśliwości stoją na przeszkodzie przedmiotowe “fusible link”. Są schowane w parcianej opończy, zwanej dalej kondomem, dyskretnie wciśniętej między ścianę nadkola a zbiornik spryskiwacza.

Główny przewód zasilający, od plusowej klemy akumulatora, pod osłoną kondoma doznaje cudownego rozmnożenia na cztery kable, każdy w oddzielnej osłonce.

Cztery brązowe kable przechodzą dalej przez blachę, wchodzą do kabiny i zasilają żywotne urządzenia w naszym ukochanym aucie. Między nimi a głównym kablem od akumulatora są cienkie kabelki z napisem “FUSE LINK” że niby są to bezpieczniki. Główne bezpieczniki…
I to one stanowią nasz problem. Są łączone przez zaciskanie, a woda, błoto, płyn do spryskiwaczy i czas robią swoje. Kabel utlenia się i kruszeje. Czasem link jest spalony w środku, pod izolacją. Można to wyczuć palcami.

Kondom wyekstrahowany spod maski mojego disco, nigdy już tam nie wróci.
Fusible trzeba czymś zastąpić. W ich miejsce można wstawić - na przykład - puszkę na duże bezpieczniki samochodowe od defendera 300. W ich miejsce, ale nie w tym samym miejscu.
Taka puszka ma gniazda na cztery bezpieczniki. Ja sobie wymyśliłem zabezpieczenie dla sześciu obwodów: cztery już istniejące oraz dwa dodatkowe; do dodatkowych urządzeń, lamp i gniazd przydatnych na wyprawie i do dodatkowych reflektorów, które kiedyś zamontuję.

Zatem, między zbiornikiem wyrównawczym płynu chłodzącego a zbiornikiem płynu do spryskiwaczy zdecydowałem się zamontować dodatkowe pudełko plastikowe i w nim dopiero gniazda dużych bezpieczników, które zastąpią wysłużone fusible.
Pudełko kupiłem w sklepie elektrycznym, wymiary 14x19x7,5 cm, bez dławików czy innych uszczelnień na kable, zamykane plastikowymi śrubami, które można odkręcić monetą. Koszt około 25 zł. Żeby nie przeszkadzały przewody hamulcowe i inne śrubo-nity, pudełko zamocowałem za pomocą przekładki z grubego materiału izolacyjnego, jakaś sztuczna podłoga czy parapet. Najpierw wpuściłem w materiał śruby, wystające do góry do zamocowania pudła, i zabezpieczyłem klejem przed obracaniem się. Potem dopiero wpuściłem w materiał (w przeciwną stronę), śruby mocujące pudełko do nadkola. To wszystko w obawie przed zwarciem zawartości pudełka do masy. Opis jest nieco skomplikowany, może niepotrzebnie tak robiłem. Każdy może to zrobić po swojemu, byle trwale i bezpiecznie. Może ktoś przewierci pudło od spodu i zwyczajnie przymocuje boxa do nadkola ściągaczkami (bez nich nie ma roboty). Zrobiłem dystans, żeby nie naprężać przewodów hamulcowych. Na przekładkę z wystającymi śrubami nałożyłem i przykręciłem pudełko plastikowe.

Do pudła, w charakterze fussibli, trafią gniazda dużych bezpieczników samochodowych. Wyglądają tak samo, jak małe, tylko są duże i na większe prądy. Gniazda do kupienia w sklepie z częściami do tirów, koszt około 9 zł za komplet, z konektorami, żółtą blokadą
i przezroczystą przykrywką.
Gniazda mają wypustki, umożliwiające łączenie wielu gniazd w pakiet. Trzyma się toto pewnie, jest wystarczająco sztywne.

Główny kabel zasilający od akumulatora oraz drugi, poprowadzony wcześniej równolegle z nim, skręciłem mosiężną śrubą M8/40 mm, razem z krótkimi kablami odchodzącymi do nowych bezpieczników. Żeby rozsunąć grube kable, żeby mijały się przy montażu i nie naprężały między sobą, podzieliłem je na kilka sekcji, oddzielonych mosiężnymi podkładkami i nakrętkami. Śrubę mocno skręciłem.
Na kablach z akumulatora zrobiłem i pocynowałem oczka. Przekrój kabla jest za duży do zaciśnięcia w typowych oczkach mosiężnych fi 8. Oczka trochę sklepałem młotkiem, żeby wyrównać i zwiększyć płaszczyznę przylegania do śruby, a więc żeby zmniejszyć rezystancję złącza. Natomiast cieńsze kable do bezpieczników zakończyłem gotowymi oczkami mosiężnymi.

Na dno pudełka położyłem dokładnie przyciętą płytkę izolacyjną z cienkiego tekstolitu. Ma zabezpieczać kabel i złącze głównego zasilania, jeszcze przed bezpiecznikami, a więc podatne na przepływ dużego prądu wprost z akumulatora, przed zwarciem do masy przez śruby mocujące pudełko. To już drugi poziom tej ochrony, ale mam chorobliwą szajbę na punkcie izolowania i zabezpieczania przed zwarciem z masą. Jakoś bardzo przywiązany jestem do mojego disco….
Złącze ze śrubą mosiężną przymocowałem opaskami do płytki izolacyjnej. Na to przyjdzie druga przekładka, izolująca kable zasilające od obwodów wtórnych, wychodzących już po bezpiecznikach.

Na śrubę zasilającą położyłem kolejną przekładkę, izolującą zasilanie bezpieczników od obwodu wtórnego, czyli tego po stronie odbiorników prądu. Wcześniej w płytce wywierciłem otwory do mocowania bezpieczników i unieruchamiania kabli wychodzących z pudła.
Gniazda bezpieczników przymocowałem do przekładki izolującej za pomocą opasek samozaciskowych.

Na kablach obwodów wtórnych zacisnąłem i polutowałem wsuwki do bezpieczników (górny rząd w gniazdach). Te kable stanowią przedłużenie czterech kabli, do których były przyczepione stare „fuse link” (brązowe kable na zdjęciu niżej).

Oto kable zasilające odbiorniki w aucie. Jeszcze ze starymi fussiblami. Te starocie i parciane rurki należy wyekstrahować i wyrzucić jak najdalej od samochodu. Brązowe kable odizolować, dokładnie oczyścić nożykiem tak, żeby miedź się błyszczała na każdym przewodzie, bo to później będzie lutowane. Jeśli olejesz czyszczenie, to w trakcie lutowania stopisz tylko izolację kabla, a przylutować się niczego nie da.
Do tych kabli przylutowałem i zaizolowałem kable wychodzące z bezpieczników.
Do izolowania użyłem moje ulubione koszulki termokurczliwe.

Kable przychodzące od akumulatora i wychodzące do odbiorników wciągnąłem w grube plastikowe peszle. Pamiętaj o naciągnięciu peszli i o przełożeniu kabli przez otwory w pudełku, zanim połączysz kable................
Na płytce izolacyjnej, obok bezpieczników, jest wolne miejsce. W przyszłości będą tam zamontowane przekaźniki dodatkowych świateł.

Przed zamknięciem pudełka włóż bezpieczniki i sprawdź, czy wszystko działa.
Tam, gdzie dotychczas były krótkie „fuse link”, tam wsadziłem bezpieczniki 60A, a gdzie długie, to 40A. W każdym razie większe od 30A, bo takie są największe bezpieczniki w dalszej części instalacji, a sztuka elektryczna każe stopniować zabezpieczenia.

Pudło ma przykrywkę zamykaną śrubami z łbem pod duży wkrętak lub monetę. To ważne, bo przy awarii w trasie łatwo da się pudełko otworzyć.
Pudełko nie jest 100% szczelne. Taką przyjąłem koncepcję wciśnięcia do niego kabli, bez żadnych dławików i uszczelek. Więc trzeba pudło nawiercić gdzieś, od spodu, żeby to, co wpłynęło do środka (a przecież wpłynie), łatwo mogło wypłynąć. Otwór nie musi być duży, bryzgi wody nie zaleją pudła, ale woda będzie sobie mogła powoli wypływać na zewnątrz. Zabawa w totalne uszczelnianie chyba nie ma sensu.
I tak kończy się dramatyczna story o wynalazku inżynierów z Solihull.
Pozostaje jeszcze piąty kabel, co to do zasilania urządzeń dodatkowych jest przewidziany. Na nim też jakieś pudełko z bezpiecznikami musi powstać. Ale o tym napiszę w następnym wcieleniu.