
A na poważnie - współczuję, bo takie nieplanowane akcje faktycznie mogą rozdupić system. Niemniej - trzeba to dzisiaj kalkulować. Skoro nie lata liniami za zylion w klasach biznesowych, to znaczy, że świadomie (bądź nie) akceptuje, że czasem może się noga powinąć i poniesiemy straty. Oprócz strajków jest masa innych czynników. Samolot może mieć jakiś problem techniczny, jakiś pasażer może mieć zawał, co zmusi do zmiany trasy i załoga przekroczy dopuszczalny czas lotu, wspomniane już akcje pogodowe, które nie pozwolą lądować na lotniskach bez odpowiedniej kat. ILS, itp itd... Jeżeli linia jest poważna (czytaj bogata, a więc droga), to podstawienie w razie czego innego samolotu czy załogi nie stanowi problemu - kwestia kilku h. Mało tego - na pewno pomoże skutecznie w przebukowaniu lotów itp itd. Ale jeżeli linia będzie taka sobie, to już tak różowo nie będzie.
Swego czasu w LOTcie bywało tak, że piloci już miesiąc wcześniej wiedzieli, że polecą z tzw. dyżuru, bo wiadomo było, że nie ma na tyle załóg, żeby dało radę obsłużyć loty. Domyśl się co się działo, jak pilot będący na dyżurze faktycznie zwyczajnie zachorował.
Pamiętam te czasy doskonale i powiem Ci, że do dziś ciężko uwierzyć jak to wszystko, mimo tego, sprawnie działało. Dzisiaj o to znacznie trudniej - bo niewielu jest już pilotów z powołania przez takie, a nie inne podejście linii lotniczych, które z kolei wymuszone jest przez klienta i błędne założenie, że latanie powinno być dla każdego
