Miałem dzisiaj chwilę, to podskoczyłem do warsztatu.
Zebrało się też trochę obserwacji, zrobione jakieś 300km na oko.
Przy okazji - zalałem ostatnio za 100zł, zrobiłem 160km i jeszcze jest. Cały czas miasto.
Wydech - śmieć. Nie wiem jeszcze, czy łatać, czy też wstawić jakiś custom made - dopytuję właśnie jakiegoś forumowicza z forum subaru, który ogarnia wydechy ile, za ile i czemu tak drogo.
Auto pierwotnie było chyba sprzedane gdzieś na rynek arabski (Dubai? Emiraty? nie wiem jaki tam gdzie jest ruch). Znaczki arabskie na lusterkach, specyficzne wyposażenie, ogranicznik prędkości przy 120km/h (pipczyk). Później pewnie trafiło jakoś do Szwecji. Może po VIN da się coś ustalić.
Początki zgnilizny stwierdzono po dokładnych oględzinach całego auta jedynie na tylnych nadkolach. Jest to pierwsza zgnilizna, nikt tam jeszcze nie dłubał sądząc po oznakach.
Auto jeździło w zajebiście "kurzących się" rejonach (piasek itp?). Kurz, do tego taki dziwny, właśnie taki piaszczysty, jest dosłownie wszędzie w aucie, za każdym plastikiem, wewnątrz wszystkiego, gdzie kurz może się dostać i przylepić. Jak go zostawię, to na pewno rozbiorę na lato cały środek (i tak to w sumie miałem zrobić, bo robię tak z prostymi autami zawsze) i każdy element pójdzie pod karcher z gorącą wodą i dimmerem.
Heble oczywiście do zrobienia, zaciski się ruszają, ale ogólnie wsio zastane tam. Jeszcze nie wiem, czy na razie to rozruszam/przetoczę/wypiaskuję itp. i pozostawię w serii do lata, czy też od razu wsadzę tam jakiś zestaw z STI. Zadecyduję po rozebraniu tego.
Nie działa wsteczne światło - zdiagnozowany uwalony czujnik na skrzyni. Zamówione.
Lewarek lata luźno - przypadłość subaraków - wysrane plastiki w krzyżaku. Zamówię na dniach, nie przeszkadza jakoś specjalnie. Umiem trafiać biegami bez tego.
Przeciwmgielne w zderzaku przednim są jakieś takie przymęczone, ciężko je wyregulować. Przyglądnę się im, ale i tak planowałem wsadzać tam jakieś dalekosiężne, więc nie wiem, czy będę się spuszczał, by je odratować. Nie wyglądają na "dzwonione", pewnie je trzeba rozebrać i przesmarować. Obczaję.
Klimatyzacja nie działała. Brak czynnika. Po sprawdzeniu szczelności: podciśnienie spadało w oczach, więc azot. Przy 15 barach szczelne, przy 5 barach... syk psik. Oring przy sprężarce. Czas wymiany - 3 minuty. Czynnik nabity, klima śmiga.
Wymieniłem wycieraczki przód + tył. Nie działa silniczek spryskiwacza przedniej szyby, ktoś przełożył wężyki i teraz nie działa tylna, a przednia robi po aktywacji sprysku tylnej. Silniczki tanie i dostępne nowe - zaraz będę zamawiał.
Leje się olej spodem (kapie w sensie) nie patrzyłem skąd, ciężko ocenić, bo góra silnika też zachlapana spod oringa wspomagania itp, podejrzewam, że z wyjścia na wałek skrzyni. Sprzęgło mi się nie podoba, więc pewnie zrzucę i obadam tak czy siak, ale nie wiem czy na szybko. bo ze sprzęgłem nie ma dramatu. Bierze normalnie, ale... Jakieś dziwne jest. Albo coś tam jest zastane na śmierć, albo stare, albo przytarte/nierówne, albo po prostu zjebanane.
Nie działa podświetlenie panelu klimy - żaróweczki jak mniemam. W poprzednim moim też wymieniałem. W S40 też. Chyba tylko Voyager był pod tym względem nieśmiertelny, mimo miliona kilometrów.
Limiter prędkości wypiąłem oczywiście. W imię zasad

Nie robi tempomat nadal. Nie grzebałem jeszcze głębiej. Jest to najbardziej skomplikowany układ w tym aucie, niemniej nadal prostszy pięć razy niż sterowanie szybą kierowcy w Phaetonie

Sprawdzę jutro, bo chyba będę miał czas.
Auto ma wspaniałość nad wspaniałościami - fabryczne, łatwo dostępne zworki do blinkowania kodów DTC oraz ich kasowania. Cut mjut. Srać na OBD.
Ogólnie - zapomniałem już jak to jest mieć auto, gdzie da się wszędzie wsadzić nie tylko rękę, ale i całą głowę.
Wszystko jest na wierzchu, wszystko jest tam, gdzie myślisz że będzie i widoczne bez odkręcania czegokolwiek. A nawet jak trzeba coś odkręcić, to jest to na trzech śrubkach. Jakie to cudowne
