bedzie w odcinkach.
pierwszy odcinek bedzie o tym, że do nieważnego dowodu, wygasającego paszportu dorzucilem jeszcze rozładowany telefon.
nie zdążyłem naładować przez cały dzień.
w domu chwilę podładowałem i już trza było na pociąg lecieć.
tripel taki.
z powodu nieważności papierów uznałem, że trzeba się wyluzować i podejść do misji jako weekendowej przygody. bedzie co bedzie.
przeca jak mnie deportują to do domu, nie do iraku
uroiło mi się też, że w pkp są gniazdka i sobie telefon po drodze naladuję.
aha.
tak se naładowałem, że uch

gniazdko w pkp...karwa...to napewno jeszcze syropek psychoaktywny trzyma.
w pociągu było nudno. wziąłem przekrój do czytania i mnie zmuliło. jakieś takie pro-rządowo-pisiorskie. bez sensu.
wylazłem na głównym bo z bratem mądrzejszym nadspaślaka s.a umówiony byłem. pogadaliśmy chwilę, fanty jakieś odebrałem, podrzucił mnie na bemowo, i poczekał chwilę aż się pojawił inwestor i zleceniodawca misji zwany dalej inwestorem.
przepytałem inwestora czy wszystko ma, poszedłem się wylać na bp pytając przy okazji o ładowarkę samochodową do samsunga i pojechalim.
drogą na...zara...oo...łęczycę.
nie wiem czemu, ale tak się pono ze stolycy do niemiec jezdzi.
po mojemu to przez łęczycę jedzie się ze śląska do gdańska ale sie nie znam w sumie.
jako, że pociąg miał poślizg, chwilę z bratem mądrzejszym jednak gadałem, to i niedoczas się zrobił pokaźny.
ze stolycy wyjechaliśmy grubo po 22.
tak gdzieś godzinę przed granicą wyznałem inwestorowi, że nieważny dowód osobisty to nie do końca jest jedyny dokument z którym mam problem gdyż albowiem paszport mi wygasa za 24godziny
z pewną taką nieśmiałością oczekiwałem granicy...nic nie było...ale patrole policji niemieckiej przy każdej bocznej drodze chwilę mnie martwiły...