
na początek informacja dla wszystkich - bnatura obdarzyła mnie wprawdzie dwiema rękami - ale za to obydwie dała lewe, życiowe doświadczenie sprawiło, że nigdy nie rozebrałem nawet motorynki, a poprzedni samochód nauczył, że jak coś sie psuje - to się idzie do Mechanika

Jednak zgodnie z zasadą, że kto nie próbuje ten nie jedzie postanowiłem wyposażony w dobre chęci i intencje komplet kluczy zobaczyć co jset z tym reduktorem.
Na początek dobra wiadomość - działa - znaczy się dojadę do Mechanika (chyba)
popsuł się taki głupi sworzeń na widełkach prowadnicy reduktora (nie wiem czy to saię tak nazywa - w każdym razie na tym co zostało mi w rękach po odkręceniu 4 śrub i podniewsieniu za dźwignie:D
elementy mechanizmu da się przełączać śrubokrętem (może zrezygnować z dźwigni

problem w tym, - że primo podczas próby zamontowania dźwigni spowrotem ten mały sworzeń zaginoł gdzieś- a jak wsakuje logika i prawa Murphego po prostu wpadł do środka.
po zamonotawniu historia się powtórzyła - czyli dźwignia przesuwa się bez oporu - nie przesuwając tych bloczków magicznych - co są odpowiedzialne za zmianę przełożenia Terenowe/szosowe - w sumie to nie dziwne - skoro tego sworznia nie ma.
mam więc pytanie - czemu do diabła nawet jak ten sworzeń był- to się wajcha nie blokowała, oraz czy sworzeń który wpadł do śźrodka może zaszkodzić podczas jazdy (około 4 km do mechanika po szosie)
oraz gdyby okazało się - że ów matalowy pręcik zaginoł na dobnra - to może ktoś zna jego specyfikacjie (gdubość mniej więcej znam - bo można dopasować w otwór - ale długość itp jest dla mnie tajemnicą - może któryś z panów wie...