Alpy 2013

Wycieczki, te dalekie i te bliskie... Turystyczne wyjazdy za granice itp.

Moderator: Misiek Bielsko

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Alpy 2013

Post autor: grzes » wt sie 13, 2013 11:01 pm

Jako ze pierwsza czesc urlopu czyli Alpy juz za mna napisze kilka slow podsumowania.
W sumie po samych gorach przejechalem 1400km, + 300km przejazd miedzy wsch. a zachodnimi. Glownie poruszalismy sie po terytorium Wloch, ale kilka razy zawitalismy do Francji. Oparlem sie na roadbooku ktory zakupilem od Niemcow, szacun dla wykonania, gdyz nigdzie nie bylo sytuacji ze trzeba kombinowac czy lamac jakies zakazy, z Garminem jechalo sie jak po sznurku.
Jesli chodzi o trasy to wiekszosc to drogi militarne z okresu pierwszej wojny swiatowej, po drodze ogladalismy ruiny fortow z obu wojen.
Trudnosc terenowa w w zasadzie zadna z wyjatkiem miejsc gdzie Patrol sie po prostu mial problem sie zmiescic, czyli zakrety na gorskich trawersach, wtedy jest adrenalina, bo jest bardzo wasko i ciasno a w dol kilkaset metrow. W porownaniu do Pirenejow jest jednak trudniej, i typowy SUV nie da wszedzie rady, a na niektorych trasach reduktor byl niezbedny. Bo jechalo sie przyjemnie lekko w gore, az tu nagle trasa zaczela isc w gore dosc mocno, i na jednym z zakretow (nie bylo tego widac wczesniej) zawinela sie w lewo i bylo ze 35-37 stopni nachylenia, na zredukowanej jedynce czuc bylo ze auto szuka trakcji i mietko nie jest.
We Francji jezdzilismy po osrodku narciarskich Serre Chevalier, nad Briancon. Fajne jest to ze udostepniaja szutrowki do jezdzenia, wszedzie gdzie mozna to mozna, a jak nie mozna to jest wyrazny znak, czy szlaban.
Uciekla nam jedna atrakcja z przyczyn naturalnych mianowcie Galleria Seguret czyli tunel o dlugosci 900m, krety pod sporym masywem skalnym, zostal obecnie zamkniety z powodu zawalenia sie skal na niego, nie wiemy czy zawalilo sie cos w srodku, czy tylko z obawy przed zawaleniem bo cale osuwisko lezy na tunelu.
Najwyzej autem udalo mi sie dojechac na 2815mnpm, pod Col de Sommelier, zatrzymal nas snieg, przebralismy obuwie, zostawilismy auto i poszlismy na przelecz piechota, jest tam male jeziorko o tej samej nazwie, po 45min marszu udalo nam sie osiagnac 2958mnmp. :-)
Z atrakcji mielismy jeszcze burze a trasie na wysokosci 2600mnpm, i powiem tak , ze do smiechu mi nie bylo - trudnosc trasy byla wyskalowana na SG2 ( w 5 st skali) z dopiskiem ze w deszczu moze byc nie do objechania, ale bedac juz na niej, nie bylo za bardzo mozliwosci zawrocenia, poza tym pogoda zmieniala sie jak w przyslowiowym kalejdoskopie. Bylo przed nami kilka zwalowisk mniejszych lub wiekszych, jedno musialem przekopywac lopata - nie wierzylem ze sie przyda, a jednak, jak wysiadlem z auta zeby zalozyc ortalion, i wiatr wywalil lopate oparta o samochod, a mnie zdjal kaptur z glowy, to nie bylo mi jakos do smiechu, bo prawde mowiac troche z tymi poziomami trudnosci to nie dowierzalem, jednak zrobilo sie powaznie, bo temp. wtedy byl 3st, lalo, wialo, a mozna bylo tylko do przodu, ew. zatrzymac sie i czekac. Teraz fajnie sie o tym pisze, ale sama sytuacja do smiechu nie nastrajala. Przynajmniej bedac w jedno auto.

Co do zaplecza logistycznego to z kampingami jest kicha we Wloszech bo :
- jest ich malo
- sa sredniego poziomu
- sa drogie, przynajmniej wg mnie 35-40euro za 2+2 i namiot za dobe to duzo
- brak aktualnej informacji na temat lokalizacji kempingow.
Po francuskiej stronie jest o niebo lepiej, bo kempingow jest wiecej i sa znacznie tansze, nocowalismy tam 2x i odpowiedznio zaplacilismy 16eur i 18,70eur.
Poza tym nocowalismy kilkukrotnie w gorach i to bylo najlepsze, choc na 2200mnpm bylo troche rzesko, ale dalismy rade.
Namiot sie sprawdzil, przeszedl probe burzowa dosc konkretna juz pierwszego dnia bo przeszly 3 burze z rzedu, jednak wody nie puszcza do srodka, choc material namaka. Burz mielismy jeszcze kilka, nawet przedostatni nocleg byl pakowany na mokro, bez sniadania, bo sie zachmurzylo nad ranem i zaczelo bardzo mocno lac. Po 30 min od opuszczenia kampu, zrobila sie sliczna pogoda i w trakcie postoju sniadaniowego rozlozylem go i po 30min w sloncu byl prawie suchy. Ogolnie zakup ok, za te pieniadze (chinczyk) uwazam ze do tego typu podrozowania warto.
Jak jest duzy opad, to od strony wejscia, nad ta dluzsza czescia zaczyna gromadzic sie woda, trzeba tam inaczej rozwiazac kwestia napiecia sznurkow, nie za material, a za stelaz aluminiowy, ale to juz kwestia techniczna.

Na razie tyle. A za niedlugo napisze konkret gdzie wjechalismy itp i co mozna bylo zobaczyc.
Troche zdjec :-) bo jest tego masa cala, i troche filmow...



Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I jak ktos mi powie ze w Europie nie ma gdzie jezdzic turystycznie i zostaje tylko Ukraina i Balkany, to bzdury gada ... :)23

mazeno
 
 
Posty: 3260
Rejestracja: śr paź 08, 2003 2:23 pm

Re: Alpy 2013

Post autor: mazeno » wt sie 13, 2013 11:12 pm

.
Ostatnio zmieniony pn wrz 09, 2013 11:17 pm przez mazeno, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » wt sie 13, 2013 11:14 pm

Nic nie mow na ten temat... udaje ze go nie ma...
we Wloszech ceny z d...y wziete...

mazeno
 
 
Posty: 3260
Rejestracja: śr paź 08, 2003 2:23 pm

Re: Alpy 2013

Post autor: mazeno » wt sie 13, 2013 11:18 pm

.
Ostatnio zmieniony pn wrz 09, 2013 11:17 pm przez mazeno, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » wt sie 13, 2013 11:37 pm

Beda jak je wszystkie przejrze, na razie taki opis na "cieplo" bo jeszcze jestem we Francji, a foto tez wybrane te co sie w oczy rzucily :wink:

Awatar użytkownika
olin1
Posty: 585
Rejestracja: wt kwie 15, 2008 7:59 pm
Lokalizacja: Nowy Sącz / Kraków

Re: Alpy 2013

Post autor: olin1 » śr sie 14, 2013 6:10 am

mazeno pisze:wrzuc foty na strone.
Czekamy na foty- jestem zainteresowany przejazdem Włoskimi górami . Znam je tylko od zimowej strony.
Daihatsu Rocky - na zawsze
Defender 110 - obecny
Pajero IV - obecny

Awatar użytkownika
piwo8
 
 
Posty: 200
Rejestracja: śr maja 20, 2009 1:38 pm
Lokalizacja: Truj-miasto

Re: Alpy 2013

Post autor: piwo8 » pt sie 16, 2013 2:01 pm

A mógłbyś podać namiar, gdzie kupiłeś ten roadbook od Niemca?
Pozdrawiam
piwo
biała jak śnieg vitara - pa pa...
Czerwonoskóry xj 1988 - pa pa...
Toyota Hiace 4wd 2003

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » śr sie 28, 2013 10:48 pm

To jedziemy z opisem...

Kto nie chce niech nie czyta :tralala:

W tym roku Alpy. Plan zakładał przejechanie części wschodniej oraz zachodniej, tej drugiej miało być więcej. Pierwotnie miało być 2 auta, ale wyszło jedno :-) . Noclegi na dachu w namiocie na kempingach lub w plenerze. W sumie wyszło 1300km po samych górach plus przejazd 320km asfaltem pomiędzy wsch. i zach. Alpami. Charakter wyjazdu rodzinne wakacje – tak też należy czytać mój opis, opinie w nim zawarte są moje, często mocno subiektywne i nie trzeba się z nimi zgadzać.

Trasę oparłem na roadbooku, a w zasadzie na trackach zakupionych od pary niemieckich podróżników (http://www.pistenkuh.de). W sumie miałem 28 tras o różnej długości i stopniu trudności (1-5) w km od chyba 8 najkrótsza do prawie 50. W Alpach zarówno włoskich jak i francuskich trasy szutrowe są dopuszczone do ruchu i w pełni legalne, tak więc trzeba tylko wiedzieć gdzie można i gdzie warto i wyjazd gotowy.

Dzień 1
Z Gliwic wyjechaliśmy na noc, tak żeby nudną asfaltową część trasy przebyć nocą. Do pokonania było 1100km w okolice Feltre. Dojazd zajął nam trochę więcej bo na miejscu byliśmy koło południa dnia następnego. Początek w górach był trudny z racji błędów nawigacyjnych i tak zakończyliśmy pierwszy dzień – na kempingu Valmalena. Wieczorem gruntowne testy przeszedł nasz namiot dachowy, gdyż przeszły kolejno 3 intensywne burze, dał radę i w środku było sucho.

Obrazek
Pierwszy nocny postój gdzieś w Austrii.

Obrazek
U podnóża Alp.

Obrazek
Poranek po 3 burzach.

Dzień 2
Pojechaliśmy do fortu Lisser i na Monte Lozze. Do fortu Lisser da się podjechać na odległość ok. 1,5km, dalej jest szlaban i droga prywatna, tak więc pozostawiliśmy auto i poszli piechotą. Fort jest w przyzwoitym stanie, jednak nie można aktualnie wejść do środka z uwagi na prace remontowe – Włosi w przeciwieństwie do Francuzów remontują forty, gdyż stanowią one niezłą atrakcję turystyczną, ale grupą docelową są wszelkiego rodzaju outdoorowcy (4x4,motocykle, MTB, pieszo też ale odległości duże. Dalej przejechaliśmy trasą obok Monte Lozze, święta góra dla Włochów z uwagi na fakt, że podczas I Wojny zginęło tam wielu żołnierzy. Nocleg znaleźliśmy na kempingu Ekar koło Asiago – żona właściciela kempingu jest Polką, od 30 lat pracuje jako pediatra w Asiago.

Obrazek
Droga do fortu Lisser.

Obrazek
Fort Lisser

Obrazek
Wodospad, nad który trafiliśmy przypadkiem :-)

Obrazek
Okolice Monte Lozze.

Dzień 3
Wieczorem dnia poprzedniego dowiedzieliśmy się, że oprócz planowanego Monte Verena ze swoim fortem, warto jeszcze zobaczyć fort Interoto. Tak więc zmodyfikowaliśmy trasę i na pierwszy ogień poszedł Interoto. Dojazd przyjemny – szuterkiem przez las. Fort dobrze zachowany, w jego wnętrzu obecnie odbywają się spektakle typu „światło i dźwięk”. Stamtąd udaliśmy się do fortu Verena. Ten położony jest na prawie 2000mnpm, dojechać do niego można autem 4x4, droga szutrowa 18km w jedną stronę, lub wyciągiem krzesełkowym :-). Fort jest położony nad 400m urwiskiem, podobno w trakcie działań wojennych obrońcy fortu wobec braku szans na jego utrzymanie rzucali się z urwiska. Całość jest przyzwoicie zachowana, udostępniona do zwiedzania (bardzo symbolicznego).
W trakcie zjazdu złapał nas deszcz, ale z uwagi na fakt ze na trasie jest duża ilość kamieni nie było żadnych problemów. Załamanie pogody przeszliśmy później, jadąc asfaltem na 1400mnpm dopadła nas potężna burza z gradem. W ciągu kilku minut zrobiło się ciemno, najpierw zaczęło lać na tyle intensywnie, że rozważaliśmy przeczekanie. Cała nawałnica trwała koło 30min i zrobiło się ładnie. Tę noc spędziliśmy na Camping di Lago w Chiesa a Gionghi.

Obrazek
Dzisiaj mam urodziny :-) więc zawartość lodówki odpowiednia...

Obrazek
Fort Interoto.

Obrazek
Fort Interoto.

Obrazek
Fort Interoto.

Obrazek
W drodze do fortu Verena, poniżej każdego fortu znajdują się jakieś zabudowania pomocnicze.

Obrazek
Po prawej od nas urwisko, z którego rzucali się żołnierze.

Obrazek
Fort Verena.

Obrazek
Takie coś stało, a właściwie gniło na kempingu.

Obrazek
Nasz poranek na Camping di Lago.

Dzień 4
Na ten dzień zaplanowana była trasa nr 6 Strada della Cucca. Punktem docelowym było jezioro Garda, konkretnie miasteczko Arco. Zaczęło się niewinnie – drewniany szlaban to nic innego jak granice gospodarstwa, należy za sobą zamknąć i można jechać. Droga szutrowa, nawet równa, piękne góry wkoło. Wg przewodnika poziom trudności 3. Wraz z pokonywanymi km nabraliśmy trochę wysokości, droga zrobiła się wąska, ale bez przesady ogólnie bardzo przyjemnie, dopóki nie dojechaliśmy do zwałowiska kamieni. Tu zaczęło się kombinowanie, bo zawrócić nie ma jak, i człowiek nie chce, a przejechać trudno, te mniejsze kamienie poodsuwałem, a na te duże musiałem wjeżdżać – żona z zewn. pilotowała i jakoś daliśmy radę. Zjazd był elektryzujący – ale tylko dla mnie bo mnie elektryczny pastuch poczęstował napięciem :-) jak go odpinałem żeby przejechać.
Później dotarliśmy do wspomnianego już Arco na kemping o nazwie ZOO. Drogi był jak diabli bo 40EUR za noc to złodziejska wręcz cena, ale był basen, dostęp do rzeki, no i malownicze położenie o podnóża gór. Wieczorem był spacer po miasteczku i jeden smakowity fakt, mianowicie lody – takie robione, żadne tam z automatu, gałki również umowne, bo nakładane szpachlą, ale jednogłośnie cała rodzinka stwierdziła, że w smaku były chyba jedne z najlepszych jakie mieliśmy okazję jeść. Później pojechaliśmy do miasteczka obok – Riva del Garda, bardzo ładne, malowniczo położone, idealne do lansowania, jednak my i charakter naszego wyjazdu spowodowały, że czuliśmy się tam nieswojo. Wieczorem, żeby nam nie było nudno przeszła ponownie burza, taka konkret, ku mojej radości namiot znowu dał radę.

Obrazek
Wjazd na trasę szutrową.

Obrazek
Wspomniany szlaban.

Obrazek
Jest naprawdę ładnie. :-) tylko coraz bardziej wąsko, tu jeszcze bezstresowo.

Obrazek
Odcinek foto trasy, czyli jazda bezstresowa.

Obrazek
Jaszczurka...

Obrazek
Zaczyna być widowiskowo.

Obrazek
Zabudowania na trasie, chyba niezamieszkane obecnie.

Obrazek
Następna przełęcz, tym razem po czarnym.

Obrazek
Pyszne lody :-)

Obrazek
Riva del Garda

Obrazek
Fontanna w Riva del Garda

Obrazek
Poranek w „zoo” ...

Dzień 5
Dzisiaj miało się dziać – trasa nr 7 przez przełęcz Tremalzo, długa bo prawie 40km, widokowo na 5 gwiazdek, trudność na 3/5, więc luzik ;-) Wyjazd na początku asfaltowy, spora ilość ludzi głównie rowerzystów, ale samochodów też nie brakowało. Dopiero po wyjechaniu na 1900m, gdzie ilość rowerów znacznie przekroczyła ilość samochodów, oraz fakt że na naszą trasę pojechaliśmy z aut tylko my i … rowery... Zaraz na początku (i dobrze że na początku jak się później okazało) spotkaliśmy Defa 110 z Austrii, cofnęliśmy jakieś 50m, tak żeby oba auta się zmieściły, pogadaliśmy z załogą chwilę, powiedzieli, że jest ostro i trzeba uważać. No i pojechaliśmy...
Trasa widokowo naprawdę nas zaskoczyła, wąski, albo bardzo wąski (dla Patrola) biały kamienisty szlak wił się trawersując zbocza, po drodze kilka tuneli, dzikich rzecz jasna. Po chwili już wiedzieliśmy co Austriak miał na myśli mówiąc, że jest ostro. Na 90st zakrętach co ciekawe przeważnie w lewo, mieliśmy duże problemy żeby się zmieścić. Po lewej stronie auta miałem 5cm do skały, a prawym przednim kołem jechałem na granicy szlaku... Adrenalina była, niby nic a jednak... Trasę mogę w ciemno polecić bo warta jest przejechania i zobaczenia, ale trzeba się czuć na siłach, znać gabaryty auta, i mieć świadomość, że odwrotu nie ma, po prostu nie ma gdzie zakręcić. Po minięciu już niżej Passo Nota trafiliśmy na postój nad rzeką, taki improwizowany, ale mogliśmy się ochłodzić. Dalej pojechaliśmy w kierunku Turynu, tu nastąpił nudny asfaltowy przelot 320km między częścią wschodnią i zachodnią.
Zjechaliśmy z autostrady jakieś 70km przed Turynem celem znalezienia kempingu, była 20h
Przez całe 70km nie było niczego, koło 22:30 byliśmy już w centrum Turynu, i zawierzając Garminowi jechaliśmy na jakieś wzgórza w kierunku Campeggio. Jednak tam gdzie nas doprowadził nie było niczego, wzgórza okazały się jakąś „wypasioną” dzielnicą z okazałymi rezydencjami. Nic tu po nas... zaczęliśmy zjeżdżać, jakie wielkie było nasze zdziwienie kiedy po ok. 1km zobaczyliśmy znak kemping, ale w przeciwnym kierunku, znowu zawróciliśmy i trafiliśmy na kemping do Gigi'ego. Taki łysy Włoch , w wieku ok 40lat, w okularkach, o orientacji odmiennej – tak to wyglądało. Zaproponował nam miejsce za 36,50EUR, ale widząc nasze miny i godzine 23, stwierdził, że za 30 EUR też może być. Wskazał nam „fantastyczne” miejsce przy kiblu... Odpuściliśmy temat, zabrałem paszporty, i zrobiłem (mało udane) foto panoramy nocnej Turynu – jak się okazało to była chyba jedyna atrakcja owego kempingu :-)
Pomimo tego, że był to środek nocy pojechaliśmy dalej i przenocowaliśmy na dziko w Avigliano, czy tuż obok, na jakimś parkingu dla kamperów (plus dla namiotu dachowego).

Obrazek
Zaczyna się niewinnie, później jest coraz „lepiej”.

Obrazek
Jedziemy :-)

Obrazek
Pierwszy tunel na trasie, miły ale bez szału.

Obrazek
Szerokie łuki, te były bezstresowe...

Obrazek
Tak to wygląda z góry.

Obrazek
Następne foto poglądowe.

Obrazek
I po wszystkim, czyli jesteśmy na Passo Nota

Obrazek
„Poruszona” nocna panorama Turynu.

Obrazek
Poranek na parkingu dla kamperów.

UPDATE

Dzień 6
Trasa wiodła szutrem na wysokość 1800mnpm, na rozległym szczycie był... kościół. Jedna z bocznych naw była otwarta i służyła za pomieszczenie dla turystów, można tam było się przespać. Spotkaliśmy tam dwóch motocyklistów porozmawialiśmy chwilę, zrobiłem im zdjęcie i rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Jadąc naszą trasą wyjechaliśmy na ponad 2000mnpm, pogoda zaczęła kaprysić, chmury przechodziły dość nisko nad nami, tak więc aspekt widokowy możemy pominąć. Na jednym z zakrętów zarządziłem postój kawowy – ucząc się do egz. specjalizacyjnego i wstępnie wówczas planując wakacje miałem swego rodzaju marzenie żeby wypić kawę w alpejskich chmurach, niby błaha rzecz a cieszy... no i udało się :-)
Podczas zjazdu minęliśmy się z koparką, która pogłębiała rowy wokół drogi szutrowej, czyli ktoś tam stara się utrzymywać te górskie drogi w dobrym stanie, byliśmy tym faktem zdziwieni, ale co kraj to obyczaj, w Polsce na takie drogi nikt nikogo nie wpuszcza i nie ma problemu... Tego dnia wyczynem było znalezienie kempingu, jedyny możliwy był koło Oulx o nazwie Gran Bosco. Standard 3 gwiazdkowy, czyli nic specjalnego a za 39 eur. Za to atmosfera bardzo fajna, bo pierwszy raz było więcej namiotów dachowych niż zwykłych. Na kampie poznaliśmy grupe Francuzów, którzy podróżowali Renault 4L, i jednym Citroenem 2CV. Naprawdę pozytywnie zakręcona ekipa – pojazdy różne od naszego ale mniej więcej duch ten sam :-) .
Zaplanowaliśmy trasy na następne dni i poszliśmy spać.

Obrazek
Znowu na szlaku – w drodze na szczyt

Obrazek
Kościół na przełęczy

Obrazek

Obrazek
Wymarzona kawa „w chmurach” :-)

Obrazek
I takie trasy ciągną się po kilkanaście kilometrów

Obrazek
Ruiny po drodze w dół...

Obrazek
Kamyk, a podobno Patrol to duże auto

Obrazek

Obrazek
Wspomniana ekipa z Renault 4L

Dzień 7
Dzisiaj miało być arcyciekawie z uwagi na planowany tunel na trasie – 900m Galeria Seguret. Dziki, długi, kręty chyba jedna z fajniejszych atrakcji na alpejskich trasach. Startujemy z rana z kempingu. Trasa zaczyna się po kilku kilometrach asfaltu. Nabieramy wysokości, zaczyna się szuter, po drodze mijamy 3 auta 4x4, mają postój fotograficzny nad malowniczymi kaskadami górskiej rzeki. My jedziemy w górę. Po 12km dojeżdżamy do... szlabanu. Dalsza droga zamknięta, tunel również. Trasy, po których się poruszamy to drogi militarne na znaku zakazu krótka informacja o zamknięciu tunelu przez prefekta szkoły wojskowej w Turynie. Robimy zdjęcia, ale rozczarowanie jest wielkie. Dalej za tunelem miało być Monte Jafferau a tu taki problem. Decydujemy, że zaatakujemy jeszcze dzisiaj Colle de Sommelier czyli najwyżej przęłecz z jeziorem na prawie 3000 metrów. Mijamy asfaltem Bardonecchie i znowu zaczynamy jechać w górę (jesteśmy tylko na 1600m) zaczyna być mocno widokowo, bo wjeżdżamy w sam środek gór. Wokół szczyty po 3500m, na początku bardzo dziurawy asfalt, ale już po chwili szuter. Wjeżdżamy do dolinki na 2200, ze schroniskiem wodospadami, i krętą drogą w górę. Wokół coraz więcej śniegu :-), oczywiście postój na śnieżne foto. Pniemy się w górę, zaczyna być trudniej bo trasa bardzo kamienista. Dojeżdżamy do pierwszego śniegu, który zmusza nas do objazdu, ale bez problemu się da, następnie na ok 2600m mijamy się ze Defenderem 110, oczywiście machcamy sobie wzajemnie i dalej w górę. W końcu osiągamy 2815mnpm i koniec. Na trasie leży śnieg totalnie uniemożliwiający dalszą jazdę. Stoją tam 2 niemieckie 4x4, załogi schodzą właśnie pieszo z przełęczy. Dowiadujemy się, że idąc na azymut jezioro osiągniemy za jakieś 45min. Zmieniamy obuwie i rodzaj napędu i w górę. Podejście jest wymagające, szczególnie musimy uważać na młodą część naszej ekipy. Widok zamarzniętego i przykrytego śniegiem jeziora nas zaskakuje, wokół niesamowity widok gór. Wchodzimy z Magda parę metrów wyżej ale Garmin pokazuje 2958m, a bardzo chcieliśmy osiągnąć te 3km. Trochę nas straszą ciemniejsze chmury, które przewalają się wokół, więc staramy się szybko zejść do samochodu. Zjazd jest również ekscytujący jak jazda w górę. Znowu jesteśmy w dolince, i zapada decyzja, że dzisiaj tu śpimy. Rozkładamy się nad brzegiem rzeki, słychać 50m wodospad, jak dla nas idealny wakacyjny klimat. Kawałek od nas jest małe schronisko, a w nim pyszna kawa serwowana w miseczkach.
Później spacer po dolince, a wieczór przy butelce wina i serze, i to dla mnie jest kwintesencja turystyki 4x4. Miejsce polecam...

Obrazek
Jedziemy do tunelu... jeszcze...

Obrazek
Kaskady górskiego potoku

Obrazek
Dalej się nie da :-(

Obrazek
Wspomniany szlaban.

Obrazek
Góry wokół robią wrażenie

Obrazek

Obrazek
W kierunku Colle de Somelier


Obrazek
Sztuczny zbiornik i tama...

Obrazek
Do folderu reklamowego Nissana :-)

Obrazek
Widok na dolinę.

Obrazek
W środku gór

Obrazek
Tu przejechać na wprost się nie da, ale jest objazd

Obrazek
Na szczycie – za nami jezioro

Obrazek
Tu byśmy nie przejechali

Obrazek
A świstak siedzi i zawija

Obrazek

Obrazek
Nasze lokum

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Kryptoreklama... a może modniej lokowanie produktu :-)

Obrazek
Poranek

UPDATE

Dzień 8
Brak możliwości pokonania tunelu oraz szczegółowych informacji na temat tego co tam się stało, że został zamknięty nie dawało na spokoju. Po przestudiowaniu mapy stwierdziliśmy, że da się wjechać na Monte Jafferau i po śniadaniu w dolinie ruszyliśmy w tamtą stronę. Na początku było trochę błądzenia, żeby wyjechać na właściwy szlak z Bardonecchi, ale w końcu udało się. Szlak wiódł grzbietem gór i wg Garmina miał ponad 17km w jedną stronę. Było naprawdę widowiskowo :-) Na szczycie tj. ok 2800m są ruiny fortu. Dość mocno naruszone przez czas, i zwiedzając je trzeba uważać, żeby coś się nie zawaliło. Obok fortu napotkaliśmy Szwajcarów w HZJ 78 z namiotem, ale byli małorozmowni. Zaczęliśmy odwrót, i do pewnego momentu jechaliśmy tą samą drogą, na pewnym rozjeździe były znaki informujące o zamknięciu tunelu. Jak się okazało był to kawałek drogi już po jego drugiej stronie. Ciekawość poprowadziła nasz dalej w kierunku tunelu i udało nam się dotrzeć do wjazdu. Niestety potwierdził się brak możliwości wjazdu do tunelu, skutecznie broniły go zabetonowane barierki. Z zewnątrz widać było, że przypuszczalnie część skał spadła na niego, i pewnie z uwagi na ryzyko zawalenia został zamknięty.
Wróciliśmy na kemping Gran Bosco.

Obrazek
To „zamknięta” droga do tunelu widziana z drugiej strony.

Obrazek
Zamknięty tunel. :-(

Obrazek
Przypuszczalny powód zamknięcia.

Obrazek
Fort na szczycie Monte Jafferau.

Obrazek
Koszary ew. budynki pomocnicze u podnóża fortu. Widok z fortu.

Obrazek
A tak z bliska.

Obrazek
Nasz droga.

Obrazek
HZJ ze Szwajcarii i nasz Patrol.



Dzień 9
Zebraliśmy się w miarę wcześnie. Tego dnia mieliśmy jeździć we Francji, a konkretnie trasa wokół Lac du Mont Cenis, wjazd na Col de la Met, a dalej co zdążymy, ciśnienia specjalnego nie było, w końcu to wakacje. Trasa wokół jeziora to w zasadzie kilka kilometrów szutru, dość zatłoczonego przez osobówki i 4x4, nawet trafiliśmy jedną włoską grupę. Jedzie się wokół jeziora najpierw szutrem, potem dziurawym asfaltem, żeby na koniec wyjechać na główny asfalt prowadzący przez przełęcz. Stamtąd udajemy się w kierunku Col de la Met, która ma 5/5 jeśli chodzi o poziom trudności terenowej. Wjeżdżamy do ośrodka narciarskiego !!! Trochę jesteśmy zszokowani, że coś takiego jest możliwe, w Polsce to raczej nie do pomyślenia. Trasa ostro pnie się w górę na wysokość prawie 2800m. Droga jest mocno kamienista, o dość sporym nachyleniu, reduktor okazuje się niezbędny. Na około 900m przed końcem trasy, decydujemy się na odwrót, gdyż szlak zaczyna być mokry, a ze zdjęć i opisu trasy wynika, że dalej jest do sforsowania 400m trawers, gdzie droga to sprawa mocno umowna. W czasie zjazdu robimy sobie zdjęcia przy górnej stacji wyciągu krzesełkowego. Po przerwie foto jedziemy dalej. Na dole udało nam się zakupić w gospodarstwie ser kozi, który może nie wygląda, ale jak się później okazało był to chyba najsmaczniejszy ser kozi jaki udało nam się zjeść. Wracamy na włoską stronę i kierujemy się w stronę przełęczy Assietta. W drodze do niej jest Col delle Finestre (ok 2100m). Najpierw bardzo kręty asfalt, a później do samego szczytu szuter. Na szczycie znowu asfalt, ale nasz cel czyli Assietta już prawie w zasięgu wzroku, po drodze jeszcze przerwa na kawę w oberży i... przymusowy postój. Okazało się, że wjazd na trasę w środy i soboty jest ograniczony dla pojazdów motorowych 9-17. Stoją policjanci, i grzecznie wszystkich informują, że wjazd i owszem ale za 2h bo była 15. Tak, więc przerwa na obiad, karty i inne głupoty. Później stwierdziliśmy jednogłośnie, że warto było. Trasa przez przełęcz to ok 27km szutru, który prowadzi grzbietami gór na wysokości 2000-2300m. Widoki fantastyczne na obie strony, czasem tylko zaburzane przez chmury, które jak się okazało poruszają się dość szybko, totalnie zmieniając krajobraz. Po zjeździe z trasy zaczynamy szukać miejsca na nocleg, i znowu jest problem. Kempingów nie ma, znajdujemy miejscówkę za Sestiere nad rzeką. W oddali ładnie oświetlony kościółek kusi do zrobienia zdjęcia.

Obrazek
Lac du Mont Cenis

Obrazek
Droga na Col de la Met

Obrazek
Już prawie na szczycie, ale odpuściliśmy.

Obrazek
No comments :-)

Obrazek
Jedziemy w dół...

Obrazek
„Przymusowy” obiad przed wjazdem na Assiette.

Obrazek
Droga na przełęcz.

Obrazek
Col della Assietta.

Obrazek
Zmiana pogody, ale tym razem nie od razu w dół.

Obrazek
W tym rejonie toczyły się walki partyzanckie.

Obrazek
Takimi szutrami można legalnie jeździć :-)

Obrazek

Obrazek
Teraz już w dół.

Obrazek
Kościółek nocą...

Dzień 10
Znowu wjeżdżamy do Francji. Zaczynamy mało offroadowo bo jedziemy do Briancon, które zwiedzamy. Jest częścią fortyfikacji Vauban'a , który jak teraz sprawdziłem był cenionym w swoich czasach inżynierem militarnym. Po zwiedzeniu uroczego centrum kierujemy się do ośrodka narciarskiego Serre Chevalier. Tam wjeżdżamy na ok. 2600m – i znowu reduktor niezbędny. Na górze widoki w zakresie 360 stopni, jesteśmy w środku wysokich gór w końcu. Trasa jest dość wymagająca, ale trochę adrenaliny zawsze wskazane. Wrażenie głównie robiły nachylenia podjazdów i zjazdów. Kolejne kilometry szutru za nami. Po drodze nawet udaje nam się pojeździć w śniegu :-). W okolicach 18 docieramy do kolejnego fortu. Wspinamy się 7km szutrem w górę, a później niestety tą samą drogą wracamy. Sam fort jest w całkiem niezłym stanie. Robi nam się dziwnie, kiedy w jego ruinach widzimy zaparkowane enduro, a wokół nikogo nie ma. Niby nic, ale jakoś tak nieswojo poczuliśmy się. Znajdujemy całkiem sympatyczny kemping, recepcja zamknięta, ale rozbić się można, resztę formalności załatwiamy rano przed wyjazdem.

Obrazek
Most Asfeld'a.

Obrazek
W ośrodku narciarskim – latem.

Obrazek
Trzeba wiedzieć gdzie zjeżdżać.

Obrazek
Ośrodek w pełnej krasie.

Obrazek
Ciekawy odcinek trasy :-)

Obrazek
Na grzbiecie... po obu stronach trochę metrów w dół, ale szeroko było.

Obrazek
Jeździmy w śniegu.

Obrazek
Zjeżdżamy na drugą stronę masywu, prawie jak zimą na nartach.

Obrazek
Wjazd na Roche la Croix

Obrazek
Fort inferieur.

Obrazek
Widok na dolinę.

Obrazek
Bunkry w całkiem niezłym stanie.

Dzień 11
Ranek niestety nas nie rozpieszcza, jest koło 10stopni i burza. Namiot daje radę, ale gorzej z nami. Nie mamy koncepcji jak tu zjeść śniadanie, bo leje dość mocno. Zapada decyzja, że pakujemy się na mokro i głodno. W recepcji problem bo nadal nikogo nie ma, a takich jak my jest więcej, po ok. 45 min zjawia się obsługa – płacimy i wyjeżdżamy. Po drodze w kafejce kawa, a po 30min, jakby inna rzeczywistość, wychodzi słońce, jest pogodnie. Zatrzymujemy się i robimy śniadanie w plenerze. Dzisiaj w planie dolina Maira Stura ze swymi skałami. Wokół jest wręcz kosmicznie, widoki, szczyty wszystko zapiera dech. Niestety pogoda się załamuje, a my jesteśmy na 2600m, atakujemy wąski przesmyk (4/5 skala trudności) ale go nie osiągamy ze względu na zalegający śnieg. Musimy improwizować, bo nie chcemy odpuszczać. Dalej wg przewodnika jest tylko 2, więc zakładamy, że nawet w tym deszczu damy radę ją przejechać. W pewnym momencie na bardzo wąskim odcinku szlaku robi się nieprzyjemnie, leżą zwałowiska kamieni pokrytych błotem, auto się mocno przechyla, w końcu trzeba zacząć „równać” trasę łopatą – leje deszcz, a termometr pokazuje 3 stopnie. Trochę nerwowo, bo odwrotu nie ma z prostej przyczyny nie ma jak zawrócić. Pozostaje tylko przeć do przodu. Na szczęście po jakiś 30min znowu zmiana aury, wychodzi słońce, nastrój się zmienia, zaczynamy ponownie dostrzegać uroki okolicy, a nie tylko przeszkody :-)
Po kilku km spotykamy Francuzów w 4L, jadą w przeciwnym kierunku. Informują nas, że możemy mieć problem z opuszczeniem szutru, gdyż na ciągnącej się dalej drodze asfaltowej jest rozgrywany wyścig kolarski. Jakoś dajemy radę, trochę trzeba się z włoskimi organizatorami kłócić, gdyż zgodnie z informacją na znaku droga jest zamknięta do godz. 14:30, a jest w okolicach 15 a przejechać nie można. Cała „akcja” trwa jakieś pół godziny i dopiero jak zastawiamy drogę Patrolem uniemożliwiając przejazd innym pojazdom, Włosi dostrzegają problem, i umożliwiają nam przejazd. Asfaltem znowu kierujemy się do Francji – konkretnie na Col de Tende ze swoim Fortem Centralnym. Docieramy tam w okolicach godziny 18. Początkowo z drogi głównej prowadzi tam makabrycznie zakręcony asfalt. Wszystkie zakręty trzeba brać na 2 lub 3 razy. Dopiero po wjeździe na szuter robi się przyjemniej. Sam fort na szczycie robi wrażenie, jest bardzo dobrze zachowany, przy nim niemiecki Pinzgauer. Poniżej fortu ruiny prawdopodobnie koszar, robimy zdjęcia i jedziemy dalej, gdyż nocleg w pobliżu raczej utrudniony ze względu na silny, dość zimny wiatr. Zjazd do wioski po drugiej stronie przełęczy również na końcu jest asfaltowy i bardzo zakręcony. Nie ukrywam, że cała nasza załoga jest mocno zmęczona. Udaje nam się trafić fajny kemping w gospodarstwie. Jemy kolacje i spać.

Obrazek
Wjazd do doliny Maira Stura

Obrazek
Widoki ładne, ale pogoda zaczyna się psuć.

Obrazek
Tu już po drugiej stronie.

Obrazek
Typowa szutrówka alpejska.

Obrazek
Gdyby nie śnieg, pod ten szczyt można podjechać w miarę blisko.

Obrazek
Jedna z najbardziej krętych dróg jakimi jechałem...

Obrazek
Fort Central.

Obrazek
Ruiny koszar obok fortu.

Obrazek

Obrazek
Pinz.

Obrazek
„Wnętrze” koszar

Obrazek
Nasz ekipa jest wesoła.

Obrazek
Tak wyglądają z zewnątrz, musiały być spore.


Dzień 12
To niestety ostatni dzień naszej wycieczki po Alpach – dobrze, że nie koniec urlopu. Na deser pozostaje nam Liguryjska droga graniczna. Kierujemy się wzdłuż granicy włosko-francuskiej w kierunku morza. Zaczęło się od trudności przy składaniu namiotu, przez własne gapiostwo przyciąłem zamkiem fragment materiału podczas składania namiotu. Dostarczyło mi to 30min mocnych wrażeń, ale w końcu udało się, nawet pogoda dopisała tego ranka i zimno mi nie było, a wręcz przeciwnie. Wjazd na naszą trasę był niedaleko kempingu. Trochę nas zaniepokoił znak o zamkniętym fragmencie drogi, ale nie znalazło to potwierdzenia w praktyce. Odcinek, który pokonywaliśmy był typowo widokowy, bez żadnych atrakcji terenowych. Kamienisty szlak trawersujący zbocze góry, długości około 22km. Po drodze trafiła się jednak atrakcja w postacie tunelu, takiego koło 500-600metrów długości z zakrętem w środku. Zawsze to coś :-).
Zbliżając się do końca trasy naszym oczom ukazało się morze, czego na początku nie byliśmy pewnie, gdyż z mapy wynikało, że do mamy do niego w linii prostej koło 40km. W ostatnim kilkumetrowym tunelu napotkaliśmy dwa osły, i tym akcentem niestety zakończyliśmy szutrową część wakacji.
Udaliśmy się asfaltem do autostrady biegnącej w kierunku Francji brzegiem morza i przez Prowansję pojechaliśmy na południe w okolice Perpignan.

Obrazek
Liguryjska droga graniczna.

Obrazek

Obrazek
Nieoczekiwana atrakcja w postaci tunelu.

Obrazek
Osły w tunelu.

Obrazek
Już widać morze z jakiś 40km.



I na tym koniec.
Ostatnio zmieniony ndz paź 27, 2013 5:08 pm przez grzes, łącznie zmieniany 6 razy.

mazeno
 
 
Posty: 3260
Rejestracja: śr paź 08, 2003 2:23 pm

Re: Alpy 2013

Post autor: mazeno » śr sie 28, 2013 11:37 pm

.
Ostatnio zmieniony pn wrz 09, 2013 11:17 pm przez mazeno, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Wojtek_W
 
 
Posty: 9861
Rejestracja: pt cze 11, 2010 3:42 pm

Re: Alpy 2013

Post autor: Wojtek_W » czw sie 29, 2013 9:40 am

Swietne!

To po to Ci te mapy Alp byly na Garmina?
Drogie te tracki byly? Bo chcialem taka wycieczke sobie moturem zrobic. Az wstyd sie przyznac, ze w Alpach motocyklem bylem kilka razy, ale szuterkow to za duzo nie zlatalem.
y61 long `99 +2`TrailMaster +SuperWinch +ARB przod + inne swiatelka,przelaczniki,bagazniki...

Awatar użytkownika
nissterr
 
 
Posty: 1130
Rejestracja: ndz kwie 13, 2008 9:52 pm
Lokalizacja: WN:)

Re: Alpy 2013

Post autor: nissterr » czw sie 29, 2013 10:02 am

Też szukałem na stronie niemieckiej, ale po angielsku → klasyków jednak trzeba czytać w oryginale ;)
W niemieckiej wersji jest więcej:
http://www.pistenkuh.de/1/shop/
WJ21
Państwowa dziwka, flądra w jedwabiu i złocie. Chcą za nią tren nieść, duszę włócząc w błocie

Awatar użytkownika
Piotrek M
 
 
Posty: 3496
Rejestracja: śr lip 28, 2004 3:21 pm
Lokalizacja: szczecin
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: Piotrek M » czw sie 29, 2013 11:02 am

Jakiś ten Twój namiot większy chyba jest od pozostałych dachowców ?
Rozmiar XXL ?
prezes ma racje
http://www.4x4.szczecin.pl
DR 800 S

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » czw sie 29, 2013 5:52 pm

Wojtek_W pisze:Swietne!

To po to Ci te mapy Alp byly na Garmina?
Drogie te tracki byly? Bo chcialem taka wycieczke sobie moturem zrobic. Az wstyd sie przyznac, ze w Alpach motocyklem bylem kilka razy, ale szuterkow to za duzo nie zlatalem.
Kupuje sie caly przewodnik, do tego jest plyta z trackami, zdjeciami z tras, jakimis kawalkami map topo. Calosc trzydziesci pare euro, wiec cena smieszna w stosunku do tego co tam jest. Mam porownanie z roadbookami z Pirenejow, gdzie mialy forme tradycyjnego roadbook'a bardzo szczegolowego - tu troche mi brakowalo danych na temat kampingow, bo we Wloszech to problem zeby cos znalezc, a nawet na aktualnych mapach o kampach info brak.
Dokladnie po to - mapy Garminowskie pomagaja w planowaniu, jestem w stanie przeliczyc km ktore chce pokonac danego dnia itp. logistyka jest troche latwiejsza, papierowa mape zawsze mam, choc niektorych szlakow na niej nie bylo. Ulatwia to jazde. Jak mialem plan na ten wyjazd, to chcialem najpierw wiedziec gdzie i co moge przejechac, wiec MapSource byl mocno eksploatowany :)21
Piotrek M pisze:Jakiś ten Twój namiot większy chyba jest od pozostałych dachowców ?
Rozmiar XXL ?
To jest wersja "rodzinna" spanie wewn. mamy 180cm x 240cm... wiec nie bylo problemow ze zmieszczeniem sie :-)
Namiot sie sprawdzil. Zakupiony u Zibiego.

Awatar użytkownika
Wowos
 
 
Posty: 6938
Rejestracja: ndz wrz 21, 2008 11:57 am
Lokalizacja: Gdańsk / Nowy Sącz
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: Wowos » śr wrz 04, 2013 11:50 pm

Ekstra wyjazd :)2
Ja w tym roku zaliczyłem Alpy jedynie przejazdem, ale mam średnie wspomnienia, bo się wysypał zawór regulujący ciśnienie doładowania i silnik przechodził w tryb awaryjny, co na alpejskich podjazdach było cóż... niefajne :)21
y60 autobus, czerwony.

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » pt wrz 06, 2013 7:43 pm

dołożony dzien 6...

Awatar użytkownika
suzi4WD
 
 
Posty: 6773
Rejestracja: pt cze 15, 2012 6:20 pm
Lokalizacja: mazowieckie

Re: Alpy 2013

Post autor: suzi4WD » pt wrz 06, 2013 7:56 pm

:)2
... transporter GV XL7 2.0HDI 6,68l/100km nurza się w zieloność i jak łódka brodzi ...

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » pt wrz 06, 2013 9:24 pm

i 7 :)21

Awatar użytkownika
janusz k160
 
 
Posty: 5567
Rejestracja: wt mar 29, 2005 10:04 pm
Lokalizacja: rzeszów

Re: Alpy 2013

Post autor: janusz k160 » pt wrz 06, 2013 10:29 pm

Grześ-daj znać co za rok :wink: Może jednak się skuszę na Alpy... :)21
Paranoja to znajomość wszystkich faktów.William S.Borroughs
k1603.3TD,Y612.8TDIC,Qashqai+2 1.6dci

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » ndz paź 27, 2013 5:09 pm

wrzucilem dni 8-12 czyli calosc :-)

przem81
 
 
Posty: 2802
Rejestracja: czw lut 17, 2011 6:25 pm
Lokalizacja: podkarpacie/austria

Re: Alpy 2013

Post autor: przem81 » czw lis 14, 2013 11:54 pm

:)2 bardzo fajna relacja.
W260 2.8D 32MT/32M+S

coco27
jestem tu nowy...
jestem tu nowy...
Posty: 52
Rejestracja: czw paź 20, 2011 11:04 pm
Lokalizacja: Iława

Re: Alpy 2013

Post autor: coco27 » pt gru 13, 2013 11:16 pm

Piekne zdjecia ,ładnie opisane ,super !!!Pozdrawiam
MARCIN
1.TOYOTA FZJ80 4.5PB/LPG
2.MITSUBISHI PAJERO I 3.0V6 PB/LPG

Awatar użytkownika
Vesa
Posty: 353
Rejestracja: sob sty 02, 2010 10:46 am
Lokalizacja: Urodzony DW a teraz WN...

Re: Alpy 2013

Post autor: Vesa » ndz gru 15, 2013 10:57 pm

super przygoda,
łamiesz opinię, że do zach Europie nie ma co jeździć...
dla mnie widoki i szutry są bardzo super !
dzięki za wpis !
pozdrawiam

ps. 3.0 ? :)
Vesa
ex 2x Y60, teraz GU4 3.0 - turystyk.

klucz13
 
 
Posty: 18974
Rejestracja: śr cze 25, 2003 11:36 pm
Lokalizacja: Wielka Lipa
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: klucz13 » ndz gru 15, 2013 11:18 pm

czy jakiś kretyn pojmie prawdziwą prawdę że większość gdzieś bywała i takich gównianych fotek to mogę wkleić 2000 z samej Lampeduzy a alp to już mi się nie chce focić bo 10 godzin temu dojechałam samtąd , i to z przygodami
:)21
Zacznij ludzi traktować tak samo jak oni ciebie a od razu poczują się obrażeni i dostaną ataku furii

Awatar użytkownika
grzes
 
 
Posty: 5017
Rejestracja: pt lip 16, 2004 8:36 am
Lokalizacja: Gliwice
Kontaktowanie:

Re: Alpy 2013

Post autor: grzes » pn gru 16, 2013 8:18 am

Vesa pisze:super przygoda,
łamiesz opinię, że do zach Europie nie ma co jeździć...
dla mnie widoki i szutry są bardzo super !
dzięki za wpis !
pozdrawiam

ps. 3.0 ? :)
3.0Di tak... i daje rade jak na razie... 8)
klucz13 pisze:czy jakiś kretyn pojmie prawdziwą prawdę że większość gdzieś bywała i takich gównianych fotek to mogę wkleić 2000 z samej Lampeduzy a alp to już mi się nie chce focić bo 10 godzin temu dojechałam samtąd , i to z przygodami
:)21
:)9 :)9 :)9
ale o so chooozi... ??

Awatar użytkownika
janusz k160
 
 
Posty: 5567
Rejestracja: wt mar 29, 2005 10:04 pm
Lokalizacja: rzeszów

Re: Alpy 2013

Post autor: janusz k160 » wt gru 17, 2013 10:22 pm

Jakoś tak-pewnie samotność :wink:
Paranoja to znajomość wszystkich faktów.William S.Borroughs
k1603.3TD,Y612.8TDIC,Qashqai+2 1.6dci

ODPOWIEDZ

Wróć do „Wycieczki”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości