tą trzeba podzielić na takie 3 rodzaje (to co mi kiedyś znajomy ksiądz powiedział który już księdzem nie jest):
1) to prawdziwa potrzeba spowiedzi. Ludzie potrafią być tak dojechani psychicznie przez życie, przez swoje postępowanie że często okazuje się ona być zbawienną aby czegoś skończenie głupiego nie popełnili. Ile jest takich ? Nie wiadomo bo nikt statystyk nie prowadzi ale jest i to wiele. Są po prostu takie momenty w życiu że potrzebujesz tego. I tutaj jest bardzo ważne na jakiego spowiednika trafisz.
2) to potrzeba wygadania się. Przychodzą te ludzie żeby ponarzekać jaka synowa niedobra, jaki zięć wredny itp a sąsiadka żmija. Na politykę... W większości osoby starsze, samotne, sfrustrowane (często przez swoje postępowanie ale tego nie widzą) żeby się po prostu wygadać bo nie mają do kogo gęby otworzyć. I wreszcie
3) statystyczno-wywiadowcza jaką to działalnością instytucja spowiedzi i kościół parał się od wieków. Wystarczy poszukać w historii kościoła kiedy spowiedź została wprowadzona w takiej formie.
Zwłaszcza w małych miejscowościach. Wierzcie mi, wszystko wiedzą, kto z kim, kiedy i gdzie, co komu w zagrodzie przybyło i czyj na prawdę jest ten czy tamten dzieciak. Oni bez facebooka i naszej klasy są lepiej zorientowani w tej materii niż skarbowy z kas`em razem wzięci. Za głowę się nieraz łapał jakie rzeczy ludzie potrafią opowiadać na spowiedzi. Komuna i sygnaliści żywi, liczni i czujni

I jest to licznie podnoszony argument przez wiernych, braku spowiedzi powszechnej, że jednak gro wiernych nie ma jakichś poważnych grzechów aby wymagały indywidualnej spowiedzi z jednej, z drugiej, jeżeli uważa że jej potrzebuje to do niej przystąpi. U nas niestety jeszcze jest to mocno kultywowane głównie przez wzgląd na ten 3ci aspekt. Poza tym jest jeszcze sama forma spowiedzi której wielu nie uważa lub też nie zna bo jak inaczej można nazwać 65-letniego chłopa co wyznaje grzechy że nie słuchał mamusi i tatusia. Spowiedź to z jednej wylanie z siebie tego co ci gdzieś tam wadzi, z drugiej jednak rozmowa natomiast u nas przez wieki została sprowadzona do formy spowiedzi właśnie. Odstąpiono tylko od bezpośredniej formy finansowo-materialnej zadośćuczynienia za popełnione występki

Ale tak na prawdę wiara, Kościół i praktykowanie w większości uzależnione jest od ludzi z jakimi masz do czynienia bo byli tacy którzy potrafili wypełniać kościoły a po nich tacy przy których pustoszały. To co widać mocno w kościołach akademickich np że tam jest zupełnie inny poziom tej wiary, zupełnie inny poziom jej przekazania i te kościoły są pełne, pełne młodych ludzi którzy podobno są najbardziej anty-klerykalni...
Coś w tym jest.
Niestety kościół przez swych hierarchów, często zbyt starych i już "ślepych" na potrzeby zmian, a często zbyt pazernych na władzę, wpływy i kasę zdaje się być monolitem nie do ruszenia, nie do zmiany, nie do otwarcia na potrzeby i oczekiwania zmieniającego się świata. Zwłaszcza jeżeli ośmiela się krytykować nawet własnego zwierzchnika za to że ten NAKAZUJE im postępować zgodnie z pierwotnymi nakazami życia. Przeczytaj 10 przykazań i pomyśl nad tym, czy to wymaga od człowieka czegoś szczególnego ? Że nie można być w życiu ch*jem, że należy szanować drugiego człowieka i każdą żyjącą istotę i pamiętać że nawet Bóg siódmego dnia odpoczywał. Śmiem twierdzić że nasza wiara, wiara chrześcijańska jest "najwygodniejszą" wiarą z istniejących bo w zasadzie poza przestrzeganiem kilku prostych wytycznych nic więcej robić nie musisz. Pomijam wytyczne kościoła jakie sobie potem do tego dodawał. Owszem, to jest mocne spłycenie tematu.
Natomiast to o czym tutaj dywagujemy to niemal 100% problem tych wytycznych dodanych jak i postaw samych przedstawicieli kościoła. Coś jak urzędnicy w tym kraju: 1 na 100 jest człowiekiem. I to powoduje potem postawy takie o których piszemy.