Mi wszystko komplikują dzieci - starsza córka (9l) nie wyobrażała sobie wejścia do morza i pływania z rybkami - kraby, słona woda, jeżowce itp. Potrafiła godzinami się prażyć na słońcu i nie zamoczyć palca. Młodsza z kolei (7)nie chciała wyjść z wody - sitko i dzida za rybami, kraby łowi i głaszcze...
Stąd miejscówka z basenem blisko plaży - córka nauczyła się pływać, żona zresztą też, idzie się schłodzić a po południu iść na plażę cycki opalić i posnurkować z rybkami. Zresztą jak przystało na despote nie wytrzymałem i zaciągnąłem na siłę do wody. Po chwili płaczu zobaczyła pod wodą inny świat a po 10 minutach biegłem po maskę do dla niej.
No i jeszcze jedno - wakacje. Mam rozterke między mniejszymi cenami poza sezonem a zabieraniem dzieci ze szkoły. Wiem, że tydzień im nie zaszkodzi odpustu, ale skoro ja miałem przejebane to czemu one nie mogą?
